Tak twierdzi „The Wall Street Journal” gdy spogląda na rozmowy Putina oraz Trumpa w sprawie Ukrainy. Impulsem do zastygłych rozmów pokojowych miała być trzecia groźba nowych sankcji, choć naturalnie nie można się spodziewać aby zostało zawarte porozumienie o zaprzestaniu działań wojennych. To zdaniem redakcji gazety marzenie Trumpa, aby mógł on zawrzeć porozumienie pokojowe. Ale właśnie jest to przez cały czas mało prawdopodobne. Liderzy mieliby się spotkać już w przyszłym tygodniu aby zawrzeć porozumienie pokojowe po kilku miesiącach manewrów. Z tymże podejścia przez cały czas są rozbieżne. Samo wezwanie przez Trumpa do zawarcia porozumienia nie pozwala zwrócić uwagi na same warunki porozumienia. Putin nie odrzuca tylko tych wezwań do zaprzestania działań wojennych, które odpowiadają jego warunkom. Gdy zawiodły wcześniejsze próby Trump postanowił wywrzeć ekonomiczną presję. Dlatego właśnie zagroził sankcjami krajom, które kupują rosyjskie surowce.
Indie głównym celem
Nie bez powodu więc Indie zostały wybrane jako ten kraj, który nabywał rosyjską ropę w dużej ilości. Tak samo Trump mógłby postąpić wobec innych państw jak Chiny do czasu osiągnięcia porozumienia z Putinem. Wszystko więc miałoby zależeć od Putina. Jednak Eugene Rumer, były analityk wywiadu USA ds. Rosji uważa, iż prawdopodobieństwo zgody na zawieszenie broni z tego powodu przez Putina jest bliskie zeru. Sam szczyt natomiast byłby zdaniem redakcji sprawdzianem umiejętności Trumpa w zawieraniu umów w drugiej kadencji. Dodatkowe zaniepokojenie Trumpa może dotyczyć tego, iż mimo spotkania Putin nie będzie poważnie nastawiony na osiągnięcie porozumienia, gdyż dał jasno do zrozumienia zdaniem Aliny Poliakovej, iż ważniejsza jest dla niego wojna niż stosunki z USA. Dlatego rozmowa z Putinem będzie dla Trumpa wyzwaniem, gdyż ma on ćwierćwieczne doświadczenie we współpracy z różnymi prezydentami USA i udowodnił swoją zdolność do wpływania na nich. A powrót z pustymi rękami będzie oznaczał wybór Trumpa – czy wzmocni on presję na Rosję czy też wycofać się z procesu pokojowego. Tylko iż w każdym z tych przypadków wojna będzie trwać.
Błędna zewnętrzność Trumpa
Zwolennicy Trumpa uważają, iż błędnie przedstawia się go jako przyjaznego oraz ugodowego wobec Putina. Trump uważa, iż USA powinno współistnieć z Rosją. Rozmowy telefoniczne mają przyjazny charakter. Trump mówi często o odrodzeniu stosunków amerykańsko-rosyjskich na podstawie rosnącej współpracy gospodarczej. Putin natomiast często mówił o swoich roszczeniach oraz życzeń dotyczących międzynarodowego uznania kontroli Rosji nad Krymem i Donbasem. Rozmowy same potrafią trwać po kilka godzin z powodu długich monologów Putin. Co interesujące zwykle niecierpliwy Trump słucha ich z uwagą. Zdaniem Johna Boltona, postępowanie Putina jest metodyczne gdyż jest bardzo dobrze poinformowany i wie o czym mówi. Szczególnie gdy chce na kogoś wpłynąć to wtedy mówi bardzo dużo. Zbadał on nową administrację Trumpa i rozumie na czym polega jego wpływ na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zdaniem Fiony Hill Putin odrobił pracę domową i wie jak prowadzić wojnę, a jednocześnie wysyłać sygnały o otwartości na dyplomację.
Zyskać na czasie
Zdaniem zaufanych ludzi prezydenta Trumpa nie było w tym roku między Putinem, a Trumpem żadnego, poważnego konfliktu. A to oznaczało zdaniem Trumpa, iż był on przez Putina manipulowany. Istnieje obawa zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i Europie, iż wysunięta przez Putina propozycja spotkania oznaczać by miała oszukanie Trumpa i zyskanie na czasie. Zakłada się, ze Putin wysunie propozycję oficjalnego kontrolowania zajętych przez nią terytoriów ukraińskich w zamian za wycofanie rosyjskich wojsk z innych części Ukrainy. Trump ze względu na to, iż dąży do umowy może wezwać Ukrainę oraz sojuszników aby przyjęły tą propozycję. A to by było zagranie na rękę Putinowi, gdyż Trump mógłby w tym momencie obwinić Ukrainę za kontynuowanie wojny. Druga opcja to możliwość zaprzestania wsparcia wywiadowczego oraz wojskowego dla Ukrainy. Trzecia opcja w końcu to wspomniane wyżej wycofanie się procesu dyplomatycznego i pozostawienie obydwu państw aby kontynuowały wojnę Bidena. Zdaniem tych, którzy znają Trumpa to jednak on chce być tym, który zawrze tą najcenniejszą umowę, gdyż to miałoby określać jego prestiż oraz dziedzictwo. jeżeli miałoby być to z korzyścią dla ludności cywilnej oraz zaprzestania ginięcia na froncie żołnierzy, to zadowolony mógłby być z tego nie tylko amerykański prezydent.
Bartosz Doborzyński