W kuluarach ministerialnych zapowiada się prawdziwa burza dla sektora bankowego w Polsce. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej, coraz głośniej mówi o potrzebie wprowadzenia specjalnego podatku od nadmiarowych zysków banków. Pomysł, który w pierwszej chwili może wydawać się atrakcyjny dla przeciętnego obywatela, może nieść ze sobą daleko idące konsekwencje zarówno pozytywne, jak i negatywne dla milionów Polaków korzystających na co dzień z usług bankowych.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Ministerstwo funduszy i polityki regionalnej intensywnie przygląda się rekordowym zyskom instytucji finansowych, które według Pełczyńskiej-Nałęcz są efektem nieuczciwej polityki banków wobec klientów. Ministra zauważa rażącą dysproporcję – z jednej strony banki oferują bardzo niskie oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych, które nie chroni pieniędzy przed inflacją, a z drugiej utrzymują wyjątkowo wysokie marże kredytowe, najwyższe w całej Unii Europejskiej. W efekcie powstaje ogromny spread, który zasila rekordowe zyski sektora bankowego.
Zapowiedź nowego obciążenia podatkowego dla banków pojawia się w kontekście pilnych potrzeb inwestycyjnych państwa. Rząd szuka dodatkowych źródeł finansowania dla rosnących wydatków na obronność, cyfryzację oraz inne strategiczne projekty. Ministerstwo Obrony Narodowej podpisuje kolejne kosztowne kontrakty na modernizację polskiej armii, a resort cyfryzacji ogłasza programy szkoleniowe o wartości ponad 600 milionów złotych. Z kolei na poziomie europejskim Ursula von der Leyen zapowiada gigantyczny plan zbrojeniowy o wartości około 800 miliardów euro.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz podkreśla, iż pieniądze na te inwestycje muszą skądś pochodzić, a cięcia w takich obszarach jak edukacja czy ochrona zdrowia nie wchodzą w grę. Rozwiązaniem ma być właśnie sięgnięcie po nadmiarowe zyski banków. Ministra wskazuje, iż podobne rozwiązania zastosowały już Czechy, Włochy i Hiszpania, wprowadzając tymczasowe opodatkowanie ponadprzeciętnych dochodów sektora bankowego.
Jednak jakie skutki może przynieść taki podatek dla przeciętnego Kowalskiego? Teoretycznie pieniądze zebrane w ten sposób miałyby zostać przeznaczone na bezpieczeństwo kraju oraz potencjalnie na służbę zdrowia, co mogłoby przynieść korzyści wszystkim obywatelom. Ministra argumentuje, iż chodzi o sprawiedliwy rozkład obciążeń finansowych – środki skumulowane w dochodach banków powinny wrócić do społeczeństwa.
Istnieje jednak poważne ryzyko, iż banki nie zaakceptują biernie nowego obciążenia podatkowego i spróbują przerzucić jego koszty na klientów. Może to oznaczać jeszcze niższe oprocentowanie depozytów, wyższe opłaty za prowadzenie kont i karty płatnicze, a także droższe kredyty. W takiej sytuacji przeciętny Polak mógłby odczuć skutki nowego podatku podwójnie – jako podatnik finansujący państwo oraz jako klient banku płacący wyższe opłaty.
Eksperci finansowi wskazują, iż sektor bankowy dysponuje wieloma mechanizmami pozwalającymi na amortyzację nowych obciążeń podatkowych kosztem klientów. Banki mogą wprowadzić dodatkowe opłaty za usługi, które do tej pory były bezpłatne, podnieść marże kredytowe lub obniżyć oprocentowanie kont oszczędnościowych. Istnieje również ryzyko, iż zostanie ograniczona dostępność kredytów dla mniej zamożnych Polaków lub osób prowadzących mikroprzedsiębiorstwa.
Ekonomiści obawiają się również, iż nowy podatek może negatywnie wpłynąć na stabilność sektora bankowego w Polsce. Ograniczenie zysków może zmniejszyć zdolność banków do budowania kapitałów własnych, co w dłuższej perspektywie osłabi ich odporność na potencjalne kryzysy finansowe. To z kolei mogłoby zagrozić bezpieczeństwu depozytów i ogólnej stabilności systemu finansowego.
Kolejnym potencjalnym negatywnym skutkiem może być ograniczenie inwestycji banków w cyfryzację i innowacyjne rozwiązania. Polskie banki są w tej chwili uznawane za jedne z najbardziej zaawansowanych technologicznie w Europie, a nowe obciążenia podatkowe mogą spowolnić tempo wprowadzania innowacji. W efekcie polscy klienci mogliby stracić dostęp do najnowocześniejszych usług bankowych lub płacić za nie więcej.
Warto również zauważyć, iż podatek od nadmiarowych zysków banków mógłby zniechęcić zagranicznych inwestorów do lokowania kapitału w polskim sektorze finansowym. Większość dużych banków w Polsce kontrolowana jest przez zagraniczne grupy finansowe, które mogą uznać polski rynek za mniej atrakcyjny w obliczu dodatkowych obciążeń podatkowych. W skrajnym przypadku mogłoby to doprowadzić choćby do wycofania się niektórych podmiotów z polskiego rynku.
Z drugiej strony, wprowadzenie podatku mogłoby przynieść pozytywne zmiany dla klientów. Pełczyńska-Nałęcz sugeruje, iż nowe obciążenie skłoniłoby banki do przemyślenia swoich strategii dochodowych. Zamiast utrzymywać ogromne spready między oprocentowaniem depozytów a kredytów, banki mogłyby zacząć konkurować o klienta jakością usług i atrakcyjniejszymi warunkami. To mogłoby prowadzić do poprawy oferty dla oszczędzających oraz obniżenia kosztów kredytów.
Dodatkowym argumentem za wprowadzeniem podatku jest fakt, iż obecne rekordowe zyski banków są częściowo efektem polityki wysokich stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego. Banki korzystają z wysokiego oprocentowania kredytów, jednocześnie nie podnosząc proporcjonalnie stawek na depozytach. W tej sytuacji specjalny podatek mógłby być formą wyrównania szans między instytucjami finansowymi a ich klientami.
Ministra deklaruje, iż zamierza aktywnie podnosić temat specjalnego podatku bankowego w debacie publicznej, uznając jego wprowadzenie za konieczne. Można więc oczekiwać, iż w najbliższych miesiącach pojawią się konkretne propozycje legislacyjne w tym zakresie. Na ten moment nie wiadomo jeszcze, jaka byłaby dokładna konstrukcja takiego podatku, od jakiego poziomu zysków byłby naliczany ani jak długo miałby obowiązywać.
Dla przeciętnego Polaka najważniejsze będzie, czy rząd wprowadzi mechanizmy zabezpieczające przed przerzucaniem kosztów podatku na klientów. Bez takich zabezpieczeń nowe obciążenie mogłoby paradoksalnie pogorszyć sytuację osób korzystających z usług bankowych, szczególnie kredytobiorców i oszczędzających.
Istotne jest również pytanie, czy środki zebrane z ewentualnego podatku faktycznie trafią na cele związane z bezpieczeństwem i zdrowiem, jak zapowiada ministra, czy też zostaną wykorzystane do łatania innych dziur budżetowych. Doświadczenia z poprzednimi specjalnymi podatkami pokazują, iż często pierwotne cele przyświecające ich wprowadzeniu z czasem ulegają rozmyciu.
Warto również zauważyć, iż banki to nie tylko podmioty komercyjne, ale również istotny element systemu gospodarczego. Nadmierne obciążenie tego sektora może mieć nieprzewidziane konsekwencje dla całej gospodarki, w tym dla tempa wzrostu gospodarczego i poziomu inwestycji.
Dla zwykłych Polaków najważniejsze będą ostatecznie praktyczne konsekwencje ewentualnego nowego podatku. jeżeli banki przerzucą jego koszty na klientów, można się spodziewać wzrostu opłat za podstawowe usługi bankowe, trudniejszego dostępu do kredytów oraz jeszcze niższego oprocentowania lokat. Szczególnie dotkliwe mogłoby to być dla osób o niższych dochodach, które już teraz mają ograniczony dostęp do systemu bankowego.
Z kolei jeżeli rząd skutecznie uniemożliwi bankom przerzucanie kosztów na klientów, a jednocześnie przeznaczy zebrane środki na realną poprawę bezpieczeństwa kraju i systemu ochrony zdrowia, przeciętny obywatel mógłby odczuć pozytywne skutki nowej daniny. Wówczas moglibyśmy mówić o rzeczywistej redystrybucji środków od sektora osiągającego ponadprzeciętne zyski do ogółu społeczeństwa.
Niezależnie od ostatecznego kształtu i skutków ewentualnego podatku bankowego, sama zapowiedź jego wprowadzenia stanowi sygnał zmiany w podejściu państwa do regulacji sektora finansowego. Po latach względnej swobody banki mogą stanąć przed koniecznością większego dzielenia się zyskami ze społeczeństwem, co wpisuje się w szerszy trend obserwowany w tej chwili w wielu krajach europejskich.
W najbliższych miesiącach można spodziewać się intensywnej debaty publicznej na temat zasadności i konstrukcji nowego podatku, w której głos zabiorą zarówno przedstawiciele sektora bankowego, jak i organizacje konsumenckie oraz eksperci ekonomiczni. Dla zwykłych Polaków będzie to czas niepewności co do przyszłych warunków korzystania z usług finansowych.