Nowy podatek straszy Polaków. Sprawdź, czy w ogóle możesz nim zostać objęty

1 godzina temu

Hasło „podatek od deszczu” od miesięcy elektryzuje właścicieli domów jednorodzinnych i działek. W mediach społecznościowych krążą informacje o rzekomych masowych kontrolach prywatnych posesji, dronach liczących kostkę brukową i nowych opłatach, które mają objąć niemal każdego, kto utwardził podjazd. W praktyce wiele z tych doniesień mija się z prawdą, a instytucje państwowe zdecydowanie je dementują. Warto więc oddzielić fakty od straszenia, bo rzeczywiste przepisy są znacznie bardziej precyzyjne, niż sugerują sensacyjne nagłówki.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Wody Polskie oficjalnie zdementowały informacje o jakichkolwiek zmianach w tzw. podatku od deszczu w 2025 roku. Nie doszło do nowelizacji Prawa wodnego w tym zakresie, nie wprowadzono nowych progów powierzchniowych i nie rozpoczęto ogólnopolskich kontroli prywatnych posesji. najważniejsze znaczenie ma to, iż opłata ta dotyczy wyłącznie bardzo dużych nieruchomości i tylko w ściśle określonych warunkach.

Zgodnie z obowiązującym art. 269 ust. 1 ustawy Prawo wodne, aby w ogóle zostać płatnikiem tzw. opłaty za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej, muszą zostać spełnione jednocześnie trzy warunki. Nieruchomość musi mieć powierzchnię większą niż 3500 metrów kwadratowych, musi być zabudowana lub utwardzona w ponad 70 procentach oraz nie może być podłączona do systemu kanalizacji deszczowej, ani otwartej, ani zamkniętej. Brak spełnienia choćby jednego z tych kryteriów oznacza, iż opłata nie może być naliczona.

To kluczowa informacja, bo oznacza, iż zdecydowana większość właścicieli domów jednorodzinnych w Polsce w ogóle nie podlega temu mechanizmowi. Typowa działka o powierzchni 600, 800 czy choćby 1200 metrów kwadratowych nie spełnia podstawowego warunku metrażowego. Nieprawdziwe są więc doniesienia o naliczaniu opłat od małych posesji, ogródków czy standardowych podjazdów wyłożonych kostką brukową.

Wody Polskie jasno wskazują również, iż nie ma podstaw prawnych do masowych kontroli prywatnych posesji przez urzędników ani do wykorzystywania dronów w celu naliczania tej opłaty. Tego typu informacje są fake newsami, które budują niepotrzebny strach i wprowadzają mieszkańców w błąd. Opłata retencyjna dotyczy głównie dużych obiektów przemysłowych, magazynowych, centrów logistycznych i rozległych terenów komercyjnych, gdzie rzeczywiście dochodzi do znaczącego ograniczenia wsiąkania wody w grunt.

Skąd więc bierze się zamieszanie? Problem polega na tym, iż pojęcie „podatku od deszczu” bywa mylone z innymi lokalnymi opłatami lub zapisami w planach zagospodarowania przestrzennego, które regulują procent powierzchni biologicznie czynnej przy nowych inwestycjach. To jednak zupełnie inny mechanizm, który nie ma nic wspólnego z opłatą wynikającą z Prawa wodnego i nie oznacza automatycznego obciążenia finansowego istniejących posesji.

Co to oznacza dla Ciebie – sekcja HCU

Jeśli jesteś właścicielem domu jednorodzinnego na standardowej działce, nie musisz obawiać się „podatku od deszczu” tylko dlatego, iż masz podjazd z kostki czy taras. Przy obecnym stanie prawnym taka nieruchomość nie spełnia warunków objęcia opłatą retencyjną. Nie ma też podstaw do naliczania jej wstecz ani do prowadzenia masowych kontroli prywatnych posesji.

Warto jednak zachować czujność informacyjną. jeżeli w przyszłości pojawią się propozycje zmian w Prawie wodnym, będą one musiały przejść pełną ścieżkę legislacyjną i zostać oficjalnie ogłoszone. Na dziś Wody Polskie jednoznacznie potwierdzają, iż żadne takie zmiany nie obowiązują.

Jeżeli planujesz dużą inwestycję na rozległej działce lub prowadzisz działalność na terenie o powierzchni kilku tysięcy metrów kwadratowych, wtedy rzeczywiście warto sprawdzić, czy spełniasz kryteria ustawowe. W takich przypadkach opłata retencyjna może mieć zastosowanie, ale dotyczy to wąskiej grupy podmiotów, a nie zwykłych gospodarstw domowych.

„Podatek od deszczu” w obecnym kształcie nie jest nową daniną ani masowym obciążeniem dla właścicieli domów. Obowiązujące przepisy są jasne i bardzo precyzyjne, a wiele krążących informacji to zwykłe fake newsy. Zanim uwierzysz w alarmistyczny nagłówek, warto sięgnąć do źródeł i sprawdzić, czy dana informacja ma oparcie w prawie. W tym przypadku odpowiedź instytucji państwowych jest jednoznaczna: nie ma zmian, nie ma nowych progów i nie ma powszechnych kontroli prywatnych posesji.

Idź do oryginalnego materiału