W zeszłym tygodniu odbyło się ważne posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Ważne nie tylko dlatego, iż było pierwszym posiedzeniem tego gremium w roku 20-lecia Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, ale także dlatego, iż w czasie uroczystej części tego posiedzenia usłyszeliśmy z ust ministra Tomasza Szymańskiego silne zapewnienie o podjęciu prac nad przygotowaniem nowelizacji tejże. To już drugie, po lutowej konferencji w Sejmie RP, ważne oświadczenie w tej sprawie. To dobrze, gdyż w grudniu na konferencji w Białymstoku z okazji obecnego jubileuszu powiedziałem w imieniu nie tylko swoim, iż „jako obywatele Polski pragniemy, by kraj, w którym żyjemy, równał do najlepszych, a nie odwrotnie, i w tym kontekście za naszego wroga uznaję stagnację.
Każdy rok szkolnictwa, które nie odpowiada potrzebom, sprawia, iż kolejne setki czy tysiące dzieci tracą lub mają słabszą szansę zachowania swojej tożsamości”. Od wielu lat, także w publikacji z okazji 15-lecia pt. „Tożsamość, kultura, równość” pod redakcją prof. Cezarego Olbrachta-Prądzyńskiego, pisałem i mówiłem o marnowanym potencjale tej ustawy, skoro pomimo jej obowiązywania Polska zyskuje negatywne oceny Rady Europy w zakresie realizacji zobowiązań międzynarodowych co do ochrony mniejszości, a zwłaszcza ich języków. Jedyną próbę pozytywnej nowelizacji tej ustawy zakończyło weto prezydenta Andrzeja Dudy. Dlatego cieszą mnie te deklaracje różnych ośrodków władzy, ale jako praktyka niepokoi mnie ich wysyp. Jedni bowiem pod pojęciem nowelizacji ustawy rozumieją tylko dopisanie do niej języka śląskiego, inni, iż ma zapewnić niezależną obsługę administracyjno-prawną strony mniejszościowej komisji wspólnej, jeszcze inni bardziej konsekwentną realizację paragrafu o szyldach dwujęzycznych. Tymczasem ten medal ma dwie lub więcej stron.
Z jednej strony już jesienią reprezentacje mniejszości narodowych w swoim „bilansie otwarcia” przedstawiły zestaw koniecznych zmian prawnych i administracyjnych, VdG opracowało już w 2022 r. obszerne stanowisko „Droga do bezpiecznej przyszłości języka niemieckiego” na temat wdrażania w Polsce Europejskiej Karty języków Regionalnych i Mniejszościowych, a z drugiej strony wiemy, iż przełamanie stagnacji nie zawsze wymaga zmiany ustawy. Przykładem mogą być dwujęzyczne nazwy, których wdrażanie ograniczyło się do nazw i szyldów miejscowości. Ustawa natomiast od 20 lat pozwala na stosowanie także dwujęzycznych nazw ulic i wszystkich obiektów fizjograficznych, np. jezior, rzek czy gór. Skoro ich nie ma, należy być może wprowadzić jakieś motywatory, zmienić atmosferę? Bez tego i nowelizacja może nie pomóc. Dobrze więc, iż zapowiedziano powstanie zespołu z udziałem reprezentantów mniejszości, by wypracować projekt nowelizacji. Potem musi on trafić do posłów, senatorów i wreszcie prezydenta. Trudna droga.
Bernard Gaida