Cała Polska zdążyła już usłyszeć o sprawie zaginięcia 11-latki z Dziewkowic. Dziewczynka o imieniu Patrycja na szczęście została odnaleziona, ale cała sprawa budzi wiele znaków zapytania. Kim był człowiek, z którym przebywała Patrycja? Poszukiwania 11-latki z Dziewkowic (woj. opolskie) trwały niecałe 48 godzin, a w ich ramach uruchomiono choćby procedurę child alert, która polegała na rozesłaniu wiadomości SMS w takim samym systemie, jak otrzymujemy powiadomienia RCB. Dziecko nie wróciło do domu swoich dziadków w dniu 13 maja, po czym zaczęto jej szukać. Finalnie okazało się, iż przebywa w oddalonych o 70 kilometrów Strzelcach Opolskich, w mieszkaniu pewnego 24-latka. Co istotne, dziewczynka nie znajdowała się w stanie obezwładnienia, tylko znajdowała się w jego mieszkaniu. Mężczyzna został przesłuchany przez służby policyjne. Twierdzi, iż nie wyrządził jej żadnej krzywdy, ale należy przyznać, iż cała ta sytuacja wygląda co najmniej zastanawiająco. – Potwierdził nam, iż Patrycja jest u niego, zarzekał się, iż nie zrobił jej krzywdy i dał nam klucze do mieszkania – przekazał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jeden z oficerów policji. Ujawniono, iż w momencie, gdy funkcjonariusze dostali do jego mieszkania, na miejscu zastali zaginione dziecko. Nie wyglądało to natomiast na sytuację, w której było ono przetrzymywane siłą. – Nie była skrępowana,