Nowacka ostro do Nawrockiego. „Najpierw czytać, potem decydować”

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Nowacka


Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o wypisaniu dziecka z edukacji zdrowotnej wywołała gorącą debatę. Minister Barbara Nowacka w ostrych słowach zarzuciła mu, iż nie zna podstawy programowej i instrumentalnie traktuje szkołę. Spór o nowy przedmiot pokazuje szerszy problem: czy edukacja ma być narzędziem polityki, czy przestrzenią dbania o zdrowie i rozwój dzieci?

Prezydent w swoim oświadczeniu stwierdził: „Pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody”. Problem w tym, iż taka opinia nie znajduje pokrycia w faktach. W podstawie programowej edukacji zdrowotnej kwestie związane z seksualnością to jedynie jeden z dziesięciu tematów. Reszta dotyczy profilaktyki uzależnień, higieny, zdrowia psychicznego, aktywności fizycznej, a także budowania relacji i szacunku wobec drugiego człowieka.

Minister Nowacka nie kryła ironii, gdy pisała: „Panie Prezydencie. Zanim się wypisze, zawetuje, podpisze lub oburzy, naprawdę, warto czytać dokumenty!”. To nie tylko riposta, ale i gorzka diagnoza. Głowa państwa, która w teorii powinna wspierać inicjatywy na rzecz zdrowia i bezpieczeństwa młodego pokolenia, wykorzystuje temat szkoły do tworzenia kolejnego frontu ideologicznego.

Czy naprawdę troską o dzieci jest odsuwanie ich od wiedzy o tym, jak unikać nałogów? Czy można na serio kwestionować potrzebę rozmowy w szkołach o zdrowiu psychicznym, skoro depresja i zaburzenia lękowe wśród młodzieży rosną w zastraszającym tempie? Czy nauka o profilaktyce chorób cywilizacyjnych jest sprzeczna z „wartościami chrześcijańskimi”, na które powołał się prezydent?

Warto zauważyć, iż edukacja zdrowotna wprowadzana jest od 4 klasy szkoły podstawowej do końca szkoły średniej. To oznacza, iż jej celem nie jest jednorazowa akcja, ale długofalowe przygotowanie dzieci i młodzieży do świadomego dbania o siebie i innych. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, iż decyzja prezydenta nie wynika z troski o program, ale z chęci zdobycia politycznych punktów w sporze o szkołę.

Nowacka podkreśliła, iż to właśnie prezydent powinien „dbać o zdrowie dzieci i zaufanie społeczne do nauczycieli”. Trudno się z tym nie zgodzić. Szkoła nie jest polem bitwy politycznej, ale przestrzenią, w której młodzi uczą się życia. Odbieranie im dostępu do rzetelnej wiedzy w imię partyjnych sporów to działanie krótkowzroczne i niebezpieczne.

Tym bardziej, iż społeczeństwo oczekuje od przywódców odpowiedzialności, a nie retoryki dzielącej ludzi na „prawdziwych obrońców wartości” i „ideologów”. Instrumentalne używanie edukacji zdrowotnej do takich podziałów stawia prezydenta w roli polityka, który nie rozumie realnych wyzwań współczesności.

Zarówno Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, jak i Episkopat Polski wyrażają wątpliwości wobec edukacji zdrowotnej. To głosy, których nie należy lekceważyć. Jednak spór powinien opierać się na rzetelnej analizie treści programu, a nie na hasłach i emocjach. Tymczasem minister Nowacka słusznie zauważyła, iż wiele osób krytykujących zajęcia choćby nie zapoznało się z podstawą programową.

Edukacja zdrowotna nie jest zagrożeniem. Przeciwnie – odpowiada na realne problemy, z którymi młodzież styka się na co dzień. W świecie pełnym uzależnień cyfrowych, kryzysów psychicznych i presji społecznej potrzebujemy szkoły, która wyposaża dzieci w praktyczne umiejętności i wiedzę.

Spór między prezydentem a minister edukacji nie jest więc wyłącznie osobistą wymianą zdań. To symboliczna granica między polityką opartą na straszeniu ideologią a podejściem, które stawia w centrum dobro ucznia. Prezydent Nawrocki wybrał ścieżkę łatwego hasła, Barbara Nowacka – ścieżkę konkretu.

Warto, abyśmy jako społeczeństwo odpowiedzieli sobie na pytanie: czy chcemy szkoły, w której dzieci dowiadują się, jak żyć zdrowo i bezpiecznie, czy szkoły, która staje się zakładnikiem politycznych sporów? Odpowiedź wydaje się oczywista.

Idź do oryginalnego materiału