Norwegia od dawna angażuje się w dyplomację bliskowschodnią. W ostatnim czasie zmienia jednak stronę i zaczyna bardziej sympatyzować z Palestyną niż z Izraelem.
Porozumienie pokojowe między Izraelem a Hamasem przełamało polityczny impas w Norwegii w sprawie sposobu wykorzystania krajowego funduszu majątkowego o wartości 1,8 bln euro.
Umowa ponownie zmieniła krajową politykę narodu, który przez dziesięciolecia postrzegał swoje globalne znaczenie moralne jako nierozerwalnie związane z działaniami na Bliskim Wschodzie.
Wojna Izraela w Gazie — tocząca się w odległości około 3600 kilometrów od Oslo — stała się jednym z kluczowych tematów kampanii przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi. Walki i międzynarodowe oburzenie nimi wywołane sprowokowały gorącą debatę, czy norweski gigantyczny fundusz naftowy powinien wycofać inwestycje z firm powiązanych z operacjami wojskowymi Izraela.
Pod rosnącą presją opinii publicznej i polityków fundusz wycofał inwestycje z 23 spółek uznanych za bezpośrednio lub pośrednio współodpowiedzialne za wojnę.
Centrolewicowa Partia Pracy (Ap) wygrała wybory, ale jej kruche koalicyjne porozumienie gwałtownie stało się zakładnikiem Socjalistycznej Partii Lewicy (SV), która odmówiła udziału w negocjacjach budżetowych, dopóki fundusz nie zerwie powiązań z kolejnymi 16 firmami.
Pat w tej sprawie zakończył się w zeszłym tygodniu, gdy SV wycofała swoje ultimatum po ogłoszeniu porozumienia pokojowego w Gazie — i po zapewnieniu parlamentarnej uchwały zobowiązującej rząd do tego, aby Norwegia „nie narażała się na współudział w naruszeniach prawa międzynarodowego w Palestynie”.
Krok ten może złagodzić napięcia nie tylko w Oslo, ale także w Waszyngtonie. Departament Stanu USA wyraził we wrześniu zaniepokojenie decyzją funduszu o wycofaniu inwestycji z Caterpillara, amerykańskiej firmy budowlanej, której buldożery wykorzystuje Izrael.
Jak poinformował EURACTIV rzecznik departamentu w przesłanym mailem oświadczeniu, decyzja „wydaje się oparta na nieuzasadnionych zarzutach wobec Caterpillara i izraelskiego rządu”.
Koniec norwesko-izraelskiej przyjaźni?
W ubiegłym roku Izrael odwołał swoich ambasadorów z Irlandii, Hiszpanii i Norwegii po tym, jak te trzy kraje wspólnie uznały Palestynę. Izrael cofnął akredytację norweskich dyplomatów i oskarżył Oslo o sprzyjanie Hamasowi.
Dla osób z zewnątrz może wydawać się dziwne, iż Norwegowie — zamożni, pokojowo nastawieni i geograficznie oddaleni od konfliktu — tak często przyjmują stanowiska prowokujące ich sojuszników. Zdaniem Hilde Henriksen Waage, historyczki z Peace Research Institute Oslo, obecne napięcia są jedynie najnowszym rozdziałem wieloletniej historii.
— Po II wojnie światowej Norwegów interesowały dwie kwestie polityki zagranicznej: NATO i Izrael — powiedziała Waage w wywiadzie.
Według powojennej norweskiej Partii Pracy, która dominowała w polityce narodowej przez dużą część XX wieku, Izrael był kiedyś postrzegany jako bratni eksperyment — „socjalistyczny raj”, mówi Waage — a oba ruchy pracy rozwijały niezwykle bliskie więzi.
Ta życzliwość zaczęła stygnąć pod koniec lat 70., po rewolucji w Iranie, która doprowadziła do przerwania dostaw ropy do Izraela. Pod amerykańską presją Norwegia zgodziła się sprzedawać ropę do Izraela, ale jednocześnie zabiegała o zapewnienia od Jasera Arafata, przywódcy Organizacji Wyzwolenia Palestyny, iż nie uczyni to z Norwegii wroga świata arabskiego.
Arafat dostrzegł okazję. Poprosił Norwegię o wykorzystanie jej kontaktów w Izraelu do ustanowienia tajnego kanału dyplomatycznego — tylnego wyjścia, które ostatecznie doprowadziło do Porozumień z Oslo w 1993 roku.
— Nagle staliśmy się tym ważnym dla pokoju narodem. Mieliśmy dostęp do Waszyngtonu, mówiło się o nas w Brukseli — zwróciła uwagę Waage.
Euforia związana z porozumieniami z Oslo z czasem ustąpiła miejsca wieloletniemu impasowi. Wraz z gasnącymi nadziejami na rozwiązanie dwupaństwowe malała też cierpliwość Norwegów. Naród, który kiedyś podziwiał wytrwałość Izraela, zaczął coraz bardziej sympatyzować z Palestyńczykami — i frustrował się własną niemożnością zapewnienia pokoju.
Załamanie równowagi
Tę niepewną równowagę naruszyły ataki Hamasu 7 października 2023 r. w Izraelu i wynikająca z nich wojna w Gazie. Norwegia, jak mówi Waage, „uświadomiła sobie, iż stara dyplomatyczna formuła — bycie równie przyjaznym dla obu stron — okazała się całkowitą porażką”.
— Zamiast rozmawiać z silniejszą stroną, czyli Izraelem, Norwegia całkowicie zmieniła swoją politykę i zaczęła mówić: „opowiadamy się po stronie Palestyńczyków” — wskazuje historyczka.
Izraelskie władze uznały to za zdradę. Avi Nir–Feldklein, ambasador Izraela przy Unii Europejskiej i wcześniej ambasador w Norwegii, oskarżył Oslo o nagradzanie terroryzmu i przyjmowanie narracji Hamasu. Była to reakcja na potępienie izraelskiego nalotu na szpital Al–Shifa w Gazie w kwietniu 2024 r. Ostrzegał też przed rosnącym antysemityzmem w Norwegii.
Norwescy urzędnicy podkreślają, iż ich krytyka dotyczy obu stron — a oceny opierają się na tych samych standardach prawa międzynarodowego.
Polityka oparta na zasadach
Trzy z czterech partii w nowej koalicji premiera Jonasa Gabra Støre domagają się dalszego wycofywania inwestycji, a choćby wprowadzenia sankcji gospodarczych wobec Izraela.
Na razie porozumienie pokojowe wynegocjowane przez prezydenta USA Donalda Trumpa doprowadziło do złagodzenia napięć w wystarczającym stopniu, by koalicja się utrzymała. Poważniejsze pytanie o to, jak Norwegia równoważy swoje ambicje moralne z potęgą gospodarczą, pozostaje jednak bez odpowiedzi.
Napięcia nasiliły się nie tylko w rządzie. Stołeczna federacja związków zawodowych, reprezentująca ponad 100 tys. pracowników, wezwała do jednodniowego „strajku na rzecz Palestyny” 26 listopada, w rocznicę największej deportacji Żydów z Norwegii podczas II wojny światowej. Ma ona odbyć się pod hasłem: „Stop ludobójstwu — fundusz naftowy z dala od Izraela”.
Liderka Socjalistycznej Partii Lewicy, Kirsti Bergstø, zapowiedziała, iż na tym ruch nie poprzestanie. — SV się nie podda, ale będzie kontynuować działania na rzecz wycofania funduszu naftowego z Izraela — i firm, które przyczyniają się do okupacji i zbrodni wojennych — zapowiedziała.
Izrael stanowczo zaprzecza, iż dokonał zbrodni wojennych w Gazie i utrzymuje, iż jego działania tam, wywołane tragicznymi wydarzeniami 7 października, były aktem samoobrony. Tego Norwegia — kraj, który kiedyś uważał się za najbliższego europejskiego przyjaciela Izraela — już jednak nie słucha.