"Niezawisimaja Gazieta": Logika eskalacji

myslpolska.info 1 rok temu

Od redakcji: wbrew temu co piszą i mówią na Zachodzie w Polsce w Rosji istnieje różnica poglądów na temat wojny (czego na przykład u nas nie ma), pojawiają się też artykuły krytyczne wobec polityki Kremla, czego przykładem jest ten artykuł redakcyjny zamieszczony w „Niezawisimoj Gazietie”:

Przerwanie tamy elektrowni wodnej Kachowka i zalanie rozległych terytoriów dało Moskwie i Kijowowi powód do wzajemnego obwiniania się za to, co się stało. W Rosji wszczęto sprawę karną z artykułu „atak terrorystyczny”. Nie ma potrzeby mówić o niezależnym dochodzeniu, które pozwoliłoby nam dokładnie zrozumieć, co się stało: strony konfliktu podważą każdą ocenę, która nie pokrywa się z ich własną. W zachodnich mediach można znaleźć publikacje, które wyjaśniają, w jaki sposób przerwanie tamy może być korzystne zarówno dla Rosji, jak i Ukrainy, a jednocześnie dlaczego jest nieopłacalne dla obu.

Cokolwiek się stanie, obie strony mają powód do innej reakcji na działania wroga. W rzeczywistości można to nazwać eskalacją. Konflikt nie musi wchodzić na zupełnie nowy poziom, wystarczy skomplikować i wydłużyć łańcuch działań i reakcji, aby perspektywa pokoju stawała się coraz bardziej odległa.

Kiedy w zeszłym tygodniu odparto atak dronów w Moskwie, Kreml powiedział, iż była to ukraińska odpowiedź na atak na centrum decyzyjne w Kijowie. Kreml dodał, iż odpowie na działania Kijowa tak, jak uzna to za stosowne. Taka jest logika konfliktu, zemsta za coś rodzi pragnienie zemsty. Nawiasem mówiąc, Kijów nie wziął odpowiedzialności za nalot dronów, ani za ostrzał rosyjskich regionów przygranicznych, ani za eksplozję na moście krymskim, ani za penetrację grup dywersyjnych na terytorium Federacji Rosyjskiej, ani za zamachy na dziennikarzy i polityków. Moskwa jednak nie potrzebuje tych zeznań, ukraiński ślad znajduje się dość szybko. Dziennikarze i publicyści bliscy Kremlowi (liderzy opinii, jak sami siebie nazywają) często wzywają do ostrego potraktowania Kijowa po wyżej wymienionych incydentach, do „zaczęcia naprawdę”. Wydaje im się, iż to, co zostało zrobione i przez cały czas jest robione, jest niewystarczające.

Aby konflikt zbrojny stał się sprawą osobistą i rodzinną, pompowanie ideologiczne nie jest wcale potrzebne. To wymaga czasu i ludzkich emocji. Nieuchronnie wzrasta liczba ofiar, zniszczeń, a zwłaszcza ofiar. Każda ofiara to martwy towarzysz broni, zmarły ojciec, syn, brat. Pragnienie zemsty może wydawać się archaicznym, irracjonalnym uczuciem, ale we wszystkich ludzkich społecznościach jest aktualne, nie można go zakazać ani anulować. Tak się składa, iż ludzie, zmęczeni ofiarami, chcą zakończyć konflikt tak szybko, jak to możliwe, aby powstrzymać rozlew krwi. Ale zdarza się też, iż ludzie bardziej domagają się doprowadzenia sprawy do końca, aby poniesione straty miały sens i nabrały znaczenia, w tym historycznego.

Moskwa i Kijów rozumieją „zakończenie sprawy” na swój sposób. Moskwa nie rezygnuje z żadnego z deklarowanych celów operacji specjalnej. Kijów twierdzi, iż konflikt zakończy się dopiero wtedy, gdy Ukraina powróci do granic sprzed 2014 roku, chociaż choćby zachodni analitycy wojskowi i konsultanci w Kijowie kwestionują wykonalność takich planów. Gdybyśmy mówili o negocjacjach pokojowych na pierwszym etapie (wystarczy przypomnieć wiosnę 2022 r.), moglibyśmy mówić o początkowych maksymalnych żądaniach. Kiedy potem trzeba dojść do ostatecznego porozumienia, te żądania są zwykle korygowane.

Jednak w tej chwili konflikt rosyjsko-ukraiński znajduje się na etapie, w którym maksymalizm żądań wynika również z poniesionych strat. Dają one obu stronom dodatkowy powód, aby nie zatrzymywać się aż do ostatecznego końca. Konflikt trwa od 15 miesięcy i w jego kontekście bardzo trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek aktywne działanie kogokolwiek, które mogłoby przyczynić się do deeskalacji. Logika konfliktu na tym etapie polega na jego ciągłym pogłębianiu i rozwoju, nie ma tu miejsca na jego zakończenie.

za: ng.ru

Fot TASS

Idź do oryginalnego materiału