Niewiarygodny jak Morawiecki. Kiedy ktoś mu to powie?

1 dzień temu

Mateusz Morawiecki, były premier, wiceprezes PiS i przewodniczący Partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, znów próbuje kreować się na zbawcę Polski.

W najnowszym spocie zatytułowanym „Tarcza Zachód” alarmuje o „chaosie” na granicy z Niemcami, obwiniając obecny rząd za nielegalną migrację, blokady i gospodarcze problemy regionu. Proponuje gotowy plan pomocy dla przedsiębiorców, wzorowany na wcześniejszych „tarczach” PiS, i stawia ultimatum: „Albo tarcza, albo dymisja tej ekipy”. Jego słowa brzmią jak wezwanie do działania, ale w rzeczywistości to cyniczna próba odwrócenia uwagi od własnych porażek w polityce migracyjnej i braku wiarygodności, który od lat towarzyszy jego karierze.

Morawiecki, kreując obraz „strefy chaosu” na granicy, pomija najważniejszy kontekst – to właśnie polityka PiS, w tym jego własne decyzje jako premiera, przyczyniła się do obecnych problemów z migracją. W latach 2015–2023 rząd PiS nie wypracował spójnej strategii migracyjnej, zadowalając się doraźnymi działaniami i populistyczną retoryką. Kryzys na granicy polsko-białoruskiej w 2021 roku, który Morawiecki dziś przywołuje jako sukces swojej „tarczy”, był w rzeczywistości pasmem kontrowersji: push-backi, brak transparentności i chaos w zarządzaniu. Organizacje humanitarne krytykowały Polskę za łamanie praw migrantów, a lokalni przedsiębiorcy, którzy ucierpieli z powodu zamknięcia granicy, często zostawali bez realnego wsparcia. Morawiecki milczy o tych faktach, próbując przedstawiać siebie jako eksperta od kryzysów, podczas gdy jego rządy były ich współtwórcą.

„Tarcza Zachód” to kolejny chwyt marketingowy, który ma ukryć niewygodną prawdę. Morawiecki wylicza tarcze antykryzysowe z czasów pandemii, kryzysu energetycznego czy kredytowego, sugerując, iż PiS zawsze działał „szybko i sprawnie”. Jednak rzeczywistość jest inna. Tarcze antykryzysowe były często chaotyczne, biurokratyczne i nie zawsze trafiały do najbardziej potrzebujących. Przedsiębiorcy skarżyli się na opóźnienia w wypłatach, a niektóre programy, jak pomoc dla branży turystycznej, okazały się niewystarczające. Morawiecki, zamiast rozliczyć się z tych niedociągnięć, serwuje Polakom kolejny slogan, licząc, iż wyborcy zapomną o jego błędach.

Jego narracja o „rządzie, który milczy” jest szczególnie obłudna. Obecny rząd, niezależnie od swoich niedociągnięć, walczy z dziedzictwem ośmiu lat rządów PiS, w tym z osłabionymi instytucjami, zadłużeniem państwa i brakiem systemowych rozwiązań w polityce migracyjnej. Morawiecki, zamiast przyznać się do współodpowiedzialności, woli grać na emocjach, strasząc „bankructwem transportu” i „zenitem bezrobocia”. Dane jednak nie potwierdzają jego apokaliptycznej wizji – według Eurostatu bezrobocie w Polsce pozostaje jednym z najniższych w UE (3,2% w 2024 roku), a problemy na granicy wynikają z szerszego kontekstu europejskiego, którego PiS nigdy nie chciał konstruktywnie adresować.

Największym problemem Morawieckiego jest jego niewiarygodność. Jako premier wielokrotnie mijał się z prawdą, czy to w sprawie inflacji, którą bagatelizował, czy funduszy unijnych, które rzekomo „załatwił” dla Polski. Jego obietnice, jak milion samochodów elektrycznych czy tanie mieszkania, nigdy nie doczekały się realizacji. Dziś, gdy mówi o „gotowym planie” dla granicy, trudno mu ufać. „Tarcza Zachód” brzmi jak kolejny populistyczny gest, a nie realne rozwiązanie. Morawiecki nie przedstawia szczegółów – co dokładnie miałaby zawierać tarcza? Jak byłaby finansowana? Zamiast odpowiedzi dostajemy hasła i groźby dymisji rządu.

Polska potrzebuje merytorycznej debaty o migracji i wsparciu dla regionów przygranicznych, a nie politycznych gierek. Morawiecki, zamiast straszyć chaosem, powinien spojrzeć w lustro i rozliczyć się z własnych zaniechań. Jego ultimatum „jeśli tego nie umiecie, odejdźcie” brzmi jak żart – to przecież on i PiS przez osiem lat nie potrafili zbudować spójnej polityki migracyjnej. Czas, by Morawiecki przestał przemilczać swoje błędy i zaczął mówić prawdę. Wiarygodność w polityce to nie slogany, ale czyny – a tych u byłego premiera wciąż brakuje.

Idź do oryginalnego materiału