Jak wielu, miałem wątpliwości czy iść na demonstrację 4 czerwca. I jak wielu, przestałem je mieć za sprawą Lex Tusk. Trzeba iść, niestety.
Wierzę w przyrodzoną dobroć ludzkiej natury i dlatego przypuszczam, iż wielu pisowców nie wie, co jest w tej ustawie. Przekaz dnia z Nowogrodzkiej brzmi przecież „we Francji też powołali komisję parlamentarną, a poza tym Platforma też chciała ją powoływać”.
OK, ale czy ktokolwiek – poza Pisem – robił to w drodze specjalnej ustawy? Parlamenty w różnych krajach przecież mają swoje przepisy, pozwalające na powoływanie komisji śledczych. Po co ustawa?
Gdybym doznał tego zaszczytu i skomentował tu jakiś zwolennik PiS, będę niezmiernie wdzięczny za odpowiedź na to pytanie. PO CO USTAWA? Dlaczego nie można było powołać zwyczajnej komisji śledczej (jak we Francji, na którą powołuje się Morawiecki?).
Moja hipoteza – i ja chętnie się z niej wycofam, jeżeli poznam inną, bardziej przekonującą – jest taka, iż badanie rosyjskich wpływów to tylko pretekst do wprowadzenia przepisów, od których jeży się łysina. Czynią one tę komisję prokuratorem, sądem i egzekutorem (obrońcy brak, jak u bolszewików).
Komisja może orzekać „zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat”. Może to zrobić w trybie tajnym na podstawie widzimisię – nie musi swojej decyzji uzasadniać ani choćby wyjaśniać, na podstawie jakich dowodów kogoś uznała za rosyjskiego agenta.
Formalnie nie jest to wyrok ani kara, tylko decyzja administracyjna. W zwiąku z tym nie ma domniemania niewinności ani prawa do obrony – zgodzimy się jednak chyba, iż dziesięcioletni zakaz pełnienia funkcji to jest de facto kara.
Podobno od decyzji komisji będzie się można odwołać. No to super, ale czy od decyzji o „nałożeniu środka” też?
Czy będzie się można odwoływać co do meritum („udowodnić swoją niewinność”, co już samo w sobie jest skandalem), czy pozostanie tylko doszukiwanie się jakichś uchybień formalnych, iż „zabrakło podpisu”? Nie wiem, a rząd nie robi nic, żeby te wątpliwości rozwiać (odpowiedź „we Francji też powstała komisja” ich nie rozwiewa).
Wygląda na to, iż przed wyborami chcą osłabić opozycję, uniemożliwiając jej liderom kandydowanie. Wszak mandat poselski to też jest „funkcja związana z dysponowaniem środkami publicznymi”.
Nie jestem jakimś wielkim entuzjastą Donalda Tuska, ale jestem entuzjastą ogólnych zasad praworządności. Ta komisja je łamie.
Gdy PiS obejmował władzę 8 lat temu, prawica snuła fantazje o posadzeniu Tuska. Typowy prawak w 2015 mógł wierzyć, iż uda mu się udowodnić jakieś przestępstwo – bo przecież podobno za niego „kradli”, a w dodatku przybijał żółwika z Putinem.
Przez 8 lat PiS kontroluje prokuraturę, tajne służby, ma już swoich neo-sędziów. I żadnego procesu, żadnego wyroku, a próba znalezienia czegoś na Tuska przez sejmową komisję ds Amber Gold skończyła się ośmieszeniem Suskiego.
Skoro nie mogli znaleźć żadnych dowodów – to powołali sobie komisję tak skonstruowaną, iż choćby nie musi ich szukać. Sąd kapturowy na niejawnym posiedzeniu „orzecze środek”. Uzasadnienie? Też niejawne, a bo co.
Tak można załatwić każdego. Nieważne, winny czy nie winny. Wystarczy iż nie z PiS (swoich komisja oczywiście nie ruszy).
Nie odważą się? Może. Oby. Ale to częściowo zależy jednak od frekwencji na marszu.
Dlatego choć nie lubię demonstracji i choć (czy już to zaznaczyłem?) nie przepadam za Tuskiem, idę. To nie czas na odstawianie Legierskiego, iż „dajmy im szansę”. Lex Tusk rozwiewa wszelkie wątpliwości co do ich intencji.