„Waszyngton i Warszawę łączy szczególne partnerstwo. Ale spotkanie prezydenta USA z jego odpowiednikiem Andrzejem Dudą przebiegło zupełnie inaczej niż oczekiwano“ - czytamy na stronach internetowych niemieckiego dziennika „Die Welt“.
Autor tekstu, warszawski korespondent gazety Philipp Fritz, pisze, iż sami komentatorzy w Polsce nie są pewni, jak oceniać efekty zorganizowanej naprędce wizyty Andrzeja Dudy za oceanem.
„Czy polski prezydent odniósł sukces, czy nie? Czy był w stanie przekonująco wyłożyć (…) prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi i czołowym Republikanom znaczenie wsparcia dla Ukrainy i obecności USA w Europie?”.
„Zachwiane zaufanie do USA”
Fritz zaznacza, iż Duda był pierwszym europejskim politykiem, który został przyjęty przez Trumpa po przejęciu przez niego urzędu prezydenta USA. Już to mogło być interpretowane jako sukces i dowód polskich wpływów w amerykańskiej polityce.
Jak czytamy, w swoim wystąpieniu podczas konserwatywnej konferecji CPAC Trump chwalił Polskę za wysokie wydatki na obronność, kierował też ciepłe słowa pod adresem Andrzeja Dudy, nazywając go „wspaniałym przyjacielem”.
„Pomimo wszystkich pochwał, zaufanie Polski do amerykańskiego sojusznika i partnerstwa w zakresie bezpieczeństwa z USA zostało poważnie zachwiane. Symbolizuje to fakt, iż Trump kazał Dudzie czekać w Waszyngtonie przez całe pięćdziesiąt minut. Ostatecznie obaj rozmawiali tylko przez kilka minut“.
W co gra Trump?
Korespondent gazety pisze, iż sposób, w jaki Trump potraktował Dudę, został odebrany przez wielu w Polsce jako degradacja ze strony USA. Zwłaszcza, iż polski prezydent miał do niedawna wręcz ekskluzywny dostęp do Donalda Trumpa, stając po jego stronie choćby w czasie jego kampanii wyborczej.
Jak czytamy, nie wykluczone, iż Trump uznaje już Dudę za prezydenta na finiszu swojego urzędowania. Jak wiadomo, nie może on ubiegać się o trzecią kadencję. A może jednak amerykański prezydent chciał wysłać w ten sposób jakiś sygnał?
Fritz pisze, iż agresywny ton wypowiedzi Trumpa wobec prezydenta Ukrainy oraz powielanie przez część amerykańskiej administracji rosyjskiej narracji, także rozmowy z Moskwą bez udziału Europejczyków, niepokoją Warszawę.
„Jest to szczególnie widoczne wśród polskich decydentów. Od lat 90. żaden inny kraj europejski nie faworyzował współpracy w zakresie bezpieczeństwa z USA tak wyraźnie i jednostronnie jak Polska”.
Polska zapatrzona w USA
Autor tekstu przypomina, iż w ostatnich dekadach Polska wiernie wspierała USA w operacach zagranicznych, kupuje na wielką skalę amerykańską broń i wydaje na zbrojenia znacznie więcej niż pozostałe kraje NATO. To wszystko powinno doprowadzić do jeszcze bliższego powiązania Waszyngtonu z Warszawą.
„Ponad osiem milionów 'Polish Americans', Polaków lub Amerykanów polskiego pochodzenia zamieszkałych w USA, to kolejny atut Warszawy w stosunku do Waszyngtonu. Wielu z nich mieszka na Środkowym Zachodzie i głosuje na Republikanów. Spora część z nich faktycznie opiera swoje decyzje wyborcze na interesach bezpieczeństwa Polski”. Trump od dłuższego czasu zabiega o tę grupę wyborców – czytamy.
Ale czy Polska może przez cały czas polegać na amerykańskich gwarancjach z Trumpem w Białym Domu? - zastanawia się korespondent „Die Welt”.
Dyplomatyczna ofensywa
Jak czytamy, aby to sprawdzić, Warszawa rozpoczęła dyplomatyczną ofensywę w Waszyngtonie. Przed wizytą Dudy, w stolicy USA był też minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który spotkał się szefem amerykańskiej dyplomacji Marco Rubio, a także udzielił wielu wywiadów w amerykańskich mediach.
Sikorski przywiózł też do Waszyngtonu specjalny „prezent” - irański dron Shahed, przejęty przez ukraińskie i polskie służby specjalne na terytorium Ukrainy. Sikorski chciał w ten sposób uzmysłowić Amerykanom, jakie zagrożenie może przynieść kooperacja Rosji i Iranu.
„Ale to, czy udało mu się dotrzeć do Trumpa i czy Amerykanie uzależnią od tego swoją przyszłą politykę wobec Polski, Ukrainy i Europy, jest w tej chwili całkowicie niejasne” - czytamy w „Die Welt”.