Przed sceną, niedaleko Kolumny Zwycięstwa, stoją głównie ludzie młodzi. Atmosfera przypomina festyn. Wiele osób przyszło w chustach kufija — arabskim nakryciu głowy symbolizującym solidarność z Palestyną. Siedzą i rozmawiają, tu i ówdzie czuć woń marihuany. Wiele osób trzyma transparenty z napisami: „zatrzymać ludobójstwo”, „kto odwraca wzrok, staje się współwinny” lub „natychmiastowo wstrzymać eksport broni”. Gdzieniegdzie widać palestyńskie flagi.
Według danych policji w sobotę na ulice Berlina wyszło około 60 tys. osób, by zaprotestować przeciwko izraelskim działaniom w Strefie Gazy. To największa liczba protestujących od wybuchu wojny na Bliskim Wschodzie około dwa lata temu. Organizatorzy demonstracji mówią, iż liczba uczestników przekroczyła 100 tys. Część z nich wieczorem zgromadziła się przed Kolumną Zwycięstwa, aby wziąć udział w wiecu „Wszystkie oczy zwrócone na Gazę” (All Eyes on Gaza). Wydarzenie zostało zorganizowane przez grupę 50 stowarzyszeń i osób prywatnych.
Kiedy aktorka Pegah Ferydoni wychodzi na scenę i zaczyna czytać warunki uczestnictwa w wydarzeniu, tłum milknie.
Zabronione jest m.in. podnoszenie haseł nawołujących do nienawiści bądź propagujących zniszczenie państwa Izrael lub jego mieszkańców. I rzeczywiście — tego wieczoru nie odnotowano żadnych poważniejszych incydentów. W przeszłości uczestnicy demonstracji palestyńskich wielokrotnie używali symboli antykonstytucyjnych lub wykrzykiwali zakazane hasła.
„Sprzeciwiamy się zbrodniom przeciwko ludzkości”
— Jesteśmy tu dzisiaj, by dać sygnał rządowi federalnemu, aby skończył ze współudziałem — mówi Ferydoni. Tłum skanduje: „wolna, wolna, wolna Palestyna!”. Niedługo potem głos zabiera moderatorka Melika Foroutan. — To również niemieckie bronie zabijają cywilów. To również niemiecka amunicja trafia w głowy dwuletnich dzieci. My też zabijamy — mówi.
Domaga się „natychmiastowego zawieszenia broni w Strefie Gazy i natychmiastowego dostępu do pomocy humanitarnej”. — Nie popieramy również zbrodni z 7 października i trwających porwań zakładników w Strefie Gazy. Jesteśmy tutaj, ponieważ sprzeciwiamy się zbrodniom przeciwko ludzkości i ludobójstwu — dodaje. Publiczność bije brawa.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Aktywista Basem Said mówi, iż rząd niemiecki „nie stoi z boku” w tej wojnie. — Niemiecki rząd politycznie kryje i broni zbrodni przeciwko cywilom w Strefie Gazy — mówi. Dodaje, iż Niemcy mają moralny i historyczny obowiązek „szczególnego zaangażowania się na rzecz dzisiejszych ofiar”.
Z tylnych rzędów publiczności słychać coraz głośniejsze okrzyki „wolna Palestyna”. Grupa około 30 osób przedziera się przez tłum uczestników wydarzenia, aby dotrzeć do sceny. Trzymają plakat z napisem „Bojkot, wycofanie inwestycji i sankcje” (Boycott, Divestment and Sanctions, BDS). Wielu uczestników demonstracji jest wyraźnie zaskoczonych. Wydaje się, iż nie wiedzą, jak zareagować. Niektórzy dołączają do okrzyków „wolna Palestyna”.
„To jest ludobójstwo”
Kampania bojkotowa BDS, której celem jest gospodarcza, kulturowa i polityczna izolacja Izraela, jest bardzo kontrowersyjna na arenie międzynarodowej. Krytycy dostrzegają w niej tendencje antysemickie, zwolennicy uważają ją z kolei za pokojową formę protestu przeciwko polityce Izraela. Kiedy marsz protestacyjny zatrzymuje się przed sceną i przez cały czas skanduje hasło „wolna Palestyna”, Basem Said próbuje dać znak ręką jego uczestnikom, by się uspokoili. Kontynuuje swoje przemówienie, niedługo okrzyki cichną. Plakat BDS znika w tłumie
W międzyczasie pod Kolumną Zwycięstwa Luna Monteiro Bailey i Mersedeh Ghazaei nagrywają filmik do mediów społecznościowych. Obie kandydują w przyszłorocznych wyborach do parlamentu krajowego Badenii-Wirtembergii z ramienia lewicy (Die Linke). Opowiadają, iż przyjechały na wiec specjalnie ze Stuttgartu.

Luna Monteiro Bailey i Mersedeh Ghazaei na wiecu „Wszystkie oczy zwrócone na Gazę”, 27 września 2025 r.Nicolas Walter / Die Welt
— Jestem tutaj, ponieważ jestem człowiekiem. Jestem pielęgniarką i widzę kryzys humanitarny w Strefie Gazy, widzę cierpienie ludzi w wyniku tego ludobójstwa. Jeśli wyciągamy wnioski z II wojny światowej i opowiadamy się za hasłem „nigdy więcej”, musi to również dotyczyć Palestyńczyków. Zasługują oni na godne życie — mówi Bailey.
To, czy przemoc w Strefie Gazy można uznać za ludobójstwo, jest w Niemczech kwestią sporną . Również partia lewicowa Die Linke zgodziła się nie używać terminu „ludobójstwo”, dopóki Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości nie wyda orzeczenia w tej sprawie. W sobotę po południu przewodnicząca ugrupowania Ines Schwerdtner odeszła jednak od oficjalnego stanowiska partii. — To jest ludobójstwo — powiedziała wprost.
„Ludzie nie będą tego dłużej tolerować”
Bailey i Ghazaei domagają się wstrzymania niemieckiego eksportu broni do Izraela. Mersedeh Ghazaei, czołowa kandydatka lewicy w Badenii-Wirtembergii, podkreśla, iż ma irańskie korzenie i część jej rodziny mieszka w Iranie. — Kiedy mówię, iż nie należy eksportować broni, to nie tylko z powodu przekonań moralnych, ale także dlatego, iż wiem, iż może to dotknąć moją rodzinę — stwierdza. W ostatnich miesiącach Izrael i Iran wielokrotnie atakowały się nawzajem militarnie.
Ghazaei jest przekonana, iż demonstracje palestyńskie wywierają presję na polityków. — jeżeli posłuchać Merza, to można zauważyć, iż obecnie wypowiada się on w zupełnie innym tonie niż na początku kadencji — mówi. — Ludzie nie będą tego dłużej tolerować. w tej chwili uczestniczy w nich 100 tys. osób, ale jeżeli nic się nie zmieni, liczba ta może wzrosnąć do 200 tys. lub 300 tys. — dodaje. Rzeczywiście, ostatnio kanclerz Friedrich Merz (CDU) i minister spraw zagranicznych Johann Wadephul (CDU) skrytykowali Izrael.
Żadna z kobiet nie zaprzecza, iż od 7 października dochodzi do coraz częstszych incydentów antysemickich. — Antysemityzm stanowi ogromne zagrożenie w Niemczech. Trzeba jednak spojrzeć na to z dystansem. Demonstracja jest skierowana przeciwko rządowi izraelskiemu, ale nie jest to antysemityzm — mówi Bailey.
„Zakończyć apartheid natychmiast”
Wiele osób biorących udział w demonstracji zaznacza, iż nie chcą rozmawiać z Axel Springer, do którego to wydawnictwa należy „Die Welt”. Daniela Fischer przedziera się przez tłum uczestników demonstracji i wraca do domu. 67-latka trzyma w rękach transparent Amnesty International z napisem: „zakończyć apartheid Izraela natychmiast”. Mówi, iż nie czyta „Die Welt”, ale jest gotowa porozmawiać.

Daniela Fischer, uczestniczka propalestyńskiego wiecu w Berlinie, 27 września 2025 r.Nicolas Walter / Die Welt
Przez apartheid rozumie „postawę, zgodnie z którą Palestyńczycy w Izraelu są traktowani przez tamtejszy rząd jak obywatele drugiej kategorii”. Również uważa, iż Niemcy są temu współwinne, dostarczając Izraelowi broń. — Ta polityka jest po prostu nie do zniesienia, nie do wytrzymania — mówi.
— Liczba ludzi, którzy się tu zgromadzili, jest imponująca — mówi. Demonstrację uważa za „pełen sukces”. Ma nadzieję, iż politycy dostrzegą „nastroje społeczne”. Liczy na solidarny strajk generalny szerokich kręgów społeczeństwa — po to, by jeszcze bardziej zwiększyć presję na polityków.
Na scenie skrzypek Michael Barenboim oskarża rząd izraelski o ludobójstwo, którego celem jest „wymazanie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Palestyńczyków”. W dalszej części wiecu uczestnicy minutą ciszy upamiętniają ofiary wojny w Strefie Gazy. Na koniec występuje kilku muzyków, w tym zespół hip-hopowy K.I.Z.
Choć ten wiec przebiegał spokojnie, podczas innych demonstracji palestyńskich, które odbyły się w sobotę w Berlinie, doszło do aresztowań. Policja berlińska poinformowała na X o łącznie 72 „ograniczeniach wolności”, między innymi o rozwiązaniu pochodu demonstracyjnego z powodu „szeregu przestępstw”. Dziennik Tagesspiegel donosi, iż oddawano tam cześć organizacji terrorystycznej Hamas. Ogólnie jednak sobotnie wydarzenia berlińska policja określa optymistycznie: „absolutnie pokojowy przebieg wydarzeń przy tak dużej liczbie ludzi”.