Niemcy należą do tych dużych graczy w dziedzinie obronności, w których udział państwa w kluczowych sektorach obronnych jest ograniczony. Wygląda na to, iż niedługo może się to zmienić.
Niemiecki minister obrony Boris Pistorius niedawno opowiedział się za nabywaniem udziałów w firmach z branży obronnej posiadających najważniejsze technologie. Zapowiedział tym samym bardziej bezpośrednie zaangażowanie państwa w krajowy przemysł.
– Jestem głęboko przekonany, iż potrzebujemy własności państwowej – również po to, by wiedza i miejsca pracy pozostały w Niemczech – powiedział w niedawnym wywiadzie.
Ambicje Berlina, by zacieśnić współpracę z przemysłem, wpisują się w umowę koalicyjną, która zakłada możliwość „rozważenia inwestycji strategicznych”.
ThyssenKrupp Marine Systems (TKMS) – stoczniowa spółka zależna koncernu ThyssenKrupp – w przyszłym roku planuje wejście na giełdę i znajduje się na radarze niemieckiego ministra obrony jako potencjalny cel dla państwowego udziału.
W oświadczeniu dla EURACTIV firma poinformowała, iż „na tym etapie pozostało zbyt wcześnie, by podawać szczegóły dotyczące struktury ewentualnych modeli własnościowych”.
„Naszym obecnym priorytetem jest wydzielenie spółki i przygotowanie planowanego debiutu giełdowego”, napisała.
Nic nowego
Taka strategia nie jest niczym wyjątkowym w szerszym sektorze obronnym. – w tej chwili Niemcy wydają się najbardziej aktywne w tym zakresie, choć kraje takie jak Francja, Włochy czy Hiszpania od dawna posiadają znaczne bezpośrednie udziały w swoich kluczowych przedsiębiorstwach przemysłowych – powiedział w rozmowie z EURACTIV Tim Lawrenson, analityk ds. obronności w think tanku IISS.
Według Maximiliana Lassona, prawnika z kancelarii Freshfields, zainteresowanie państwa częściową kontrolą nad krajowym przemysłem obronnym jest uzasadnione.
Chodzi bowiem o „ochronę fundamentów krajowych zdolności obronnych przed wpływami zagranicznymi, zapobieganie odpływowi informacji i know-how za granicę oraz zapewnienie, by zakłady produkcyjne pozostaną fizycznie zlokalizowane w kraju”.
Niemcy od pewnego czasu pracują nad odbudową swojego potencjału obronnego. Na inwestycje w tym obszarze w ciągu najbliższych lat planują przeznaczyć ponad 500 miliardów euro.
Przemysł obronny krytykuje jednak apele o zwiększenie produkcji bez zapewnienia długoterminowych gwarancji w postaci wieloletnich, przewidywalnych kontraktów – twierdząc, iż obecny model nie daje wystarczającej pewności inwestycyjnej. Zarówno Komisja Europejska, jak i NATO wezwały państwa do składania wspólnych zamówień, by przeciwdziałać inflacji cen.
Oprócz specjalnych funduszy obronnych rząd ma możliwość „bezpośredniego inwestowania w firmy i dostarczania im kapitału, tak aby mogły łatwiej zwiększać produkcję” – powiedział EURACTIV George Ferguson, analityk ds. obronności z Bloomberga.
Jak zauważyła prawniczka z Baker McKenzie Katharina Weiner, częściowa własność państwowa „z pewnością przyniosłaby firmie stabilność finansową”, a jednocześnie mogłaby dać jej przewagę konkurencyjną.
Większa motywacja
Takie inwestycje służą nie tylko wzmocnieniu krajowego przemysłu, ale również pozwalają przekazać polityczny sygnał o priorytetach i kierunku działań rządu. Jak podkreślił Lasson z Freshfields, może to być także znak, iż państwo aktywnie angażuje się w sprawy sektora.
Narodowy trend zwiększania udziałów państwa stoi jednak w sprzeczności z postulatami większej konsolidacji europejskiego przemysłu obronnego.
Komisarz UE ds. obronności Andrius Kubilius wskazywał, iż dalsza konsolidacja – a więc ograniczenie liczby niekompatybilnych systemów uzbrojenia produkowanych w Europie – mogłaby uczynić ten sektor bardziej konkurencyjnym na skalę globalną.
– Jednym ze sposobów rozwiązania tego konfliktu, jaki w tej chwili obserwujemy, może być tworzenie wspólnych przedsięwzięć (joint ventures – red.): pozwala to państwom zachować udziały w spółkach macierzystych, a jednocześnie umożliwia instytucjonalną współpracę transgraniczną – zaznaczył Lasson.
Projekt nowego rozporządzenia UE – Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego (EDIP) – ma właśnie to umożliwić poprzez wprowadzenie nowego instrumentu, programu na rzecz struktury europejskiego uzbrojenia (SEAP).
Ma on zachęcać państwa UE do wspólnego ubiegania się o finansowanie obronne w grupach co najmniej trzech krajów, które musiałyby przy tym ujednolicić swoje standardy.
EDIP utknął jednak w trudnych negocjacjach między Parlamentem Europejskim a państwami członkowskimi i jeszcze go nie przyjęto jako prawa.
Przemysł sceptyczny
Wykorzystywanie własności państwowej do wpływania na decyzje firm obronnych nie zawsze jest mile widziane przez sam przemysł, który jednak może takie rozwiązanie zaakceptować– zwłaszcza w obecnych warunkach, gdy rządowe inwestycje rosną, uważa Lawrenson.
Jak dodał ekspert, pełna własność państwowa rzadko jest koniecznością. – W rzeczywistości firmy obronne niemal zawsze są silnie uzależnione od swoich rządów, które są ich głównymi klientami, finansują rozwój technologii i kontrolują dostęp do rynków eksportowych – zwrócił uwagę.
Alternatywą dla pełnej własności jest możliwość wpływania na produkcję poprzez odpowiednie zapisy w przetargach obronnych. – Warto rozważyć, czy cel [utrzymania przemysłu w kraju] nie mógłby zostać łatwiej osiągnięty poprzez zachęty w formie kontraktów o odpowiednich specyfikacjach – stwierdziła Weiner.
Te dwie opcje nie muszą się wykluczać. jeżeli wziąć pod uwagę atmosferę „Zeitenwende” w niemieckim rządzie, to wydaje się prawdopodobne, iż Pistorius zdecyduje się po prostu na strategię „wszystko naraz”, by wzmocnić niemiecki przemysł obronny.