Niemcy zapłacą wolnością za skrajnie proimigrancką politykę kolejnych rządów

3 tygodni temu

Lewicowe władze Niemiec szykują fałszywą receptę na stworzone przez własną politykę migracyjną realne zagrożenie terroryzmem i destabilizacją. Za narastającą agresję pseudo-uchodźców zapłacić mieliby wszyscy – przede wszystkim rezygnacją ze swobody życia i wypowiedzi w nowym systemie orwellowskiego nadzoru.

Międzynarodowy portal Unser Mitteleuropa odnotowuje interesujące reakcje tamtejszych mediów na zamach w Solingen, gdzie syryjski islamista zabił nożem w miniony weekend trzy, a ciężko ranił osiem osób.

„(…) w Niemczech narasta mieszanka przedrewolucyjnych i lewicowych nastrojów reakcyjnego puczu – z powodu celowej porażki niemieckich lewicowych władz państwowych w zakresie polityki nielegalnej migracji. Powoli jednak choćby niemieckie tabloidy zaczynają rozumieć tę systemową porażkę, która zmieniła Niemcy w państwo upadłe w wielu obszarach” – pisze Marian Pilarski, autor wydanej m.in. w Polsce książki „Upadek Europy”.

Publicysta zwraca uwagę na rozmowę z byłym szefem niemieckiej Służby Wywiadu Zagranicznego (BND) Augustem Hanningiem na łamach dziennika „Bild”. Wskazuje, iż propozycje czy wręcz żądania przedstawione przez emerytowanego zwierzchnika tajnych służb zmierzają do utworzenia „orwellowskiego państwa nadzoru”.

Tytuł wywiadu wskazuje: „Bezpieczeństwo wewnętrzne nie jest już gwarantowane”.

„(…) Jego żądania malują dystopijny obraz upadającego państwa, które nieuchronnie musi przekształcić się w państwo totalnej inwigilacji. W celu ostatecznego i natychmiastowego przywrócenia bezpieczeństwa wewnętrznego [Hanning] wzywa do podjęcia środków, które bardziej przypominają Koreę Północną niż najlepsze Niemcy wszechczasów ogłoszone przez zadowolonego z siebie socjalistycznego prezydenta federalnego Steinmeiera” – czytamy.

Po to by „chronić publiczne festiwale i zgromadzenia” były szef BND chce „zwiększenia środków ochronnych”. Władze miałyby stosować kontrole osobiste bez podania przyczyny, co postawi każdego uczestnika takich imprez czy manifestacji w pozycji podejrzanego o planowanie zamachu. Postępowanie w sprawach odnoszących się do zakłócania porządku zostałyby przyspieszone dzięki „zwiększonej liczbie dyżurów sędziów i prokuratorów”. Ważne miejsca publiczne oraz wszelkie istotne wydarzenia miałyby zostać objęte ścisłym nadzorem kamer. Granice, lotniska i porty morskie stałyby się miejscami takich kontroli, jakie z reguły powinny być normą na zewnętrznych granicach UE.

Hanning postuluje zawieszenie układu o wolnym przemieszczaniu się w ramach Unii oraz… trwałego wykluczenia z tego porozumienia państw sprzeciwiających się imigracji, jak Węgry czy Grecja.

Były wywiadowca przyjął przy tym choćby część postulatów partii prawicowych, jak deportowanie wszystkich przestępców do państw pochodzenia.

„Każdy, kto udaje się do domniemanego państwa prześladowcy na wakacje lub w odwiedziny, musi automatycznie utracić status ochrony w Niemczech i nie może już wjeżdżać do tego kraju” – twierdzi w tej chwili Hanning. Chce on też obligatoryjnych aresztów dla sprawców napadów z użyciem noża, którzy mają stałem miejsce zakwaterowania, włącznie z ośrodkami dla azylantów. w tej chwili takie osoby nie są bowiem aresztowane.

Wreszcie państwo miałoby przystać na inwigilację komunikatorów takich jak Signal czy Telegram.

Więcej „służby bezpieczeństwa”

Jak odnotowuje Marian Pilarski, niemieckie tabloidy – bardzo trafnie odczytujące nastroje społeczne – coraz dosadniej krytykują państwową strategię migracyjną.

„Ta polityka jest niekompetentna!” – stwierdził wiceszef „Bilda” Paul Ronzheimer, odnosząc się do wypowiedzi liderki SPD Saskii Esken.

„W sobotę z całą powagą powiedziała w telewizji, iż niewiele można się nauczyć z ataku terrorystycznego w Solingen, a następnie pochwaliła rzekome sukcesy ultralewicowo-zielonego rządu w zakresie migracji”.

„Złe jest to, iż Esken to tylko jedna spośród wielu osób z partii rządzących, które teraz uspokajają, wybielają i choćby nie zdają sobie sprawy, iż wysyłają sygnał, iż musimy jakoś przyzwyczaić się do tego terroru” – podsumowuje „Bild”.

Do krytyki władz dokłada się również magazyn „Focus”. „Esken, podobnie jak wielu innych polityków z lewicowo-zielonego spektrum, wciąż nie zdaje sobie sprawy, iż polityka kultury powitania już dawno poniosła sromotną porażkę… Przede wszystkim politycy muszą przyznać przed samymi sobą, iż dobroduszna wiara w ubogacenie naszego kraju poprzez jak największą liczbę uchodźców była strasznym błędem” – przeczytać można w tym piśmie.

Magazyn sformułował „sześć lekcji z Solingen”, wymieniając: konieczność zatrzymania nielegalnej imigracji („Niemcy przez cały czas są magnesem dla ludzi, którzy nie szukają ochrony przed wojną lub prześladowaniami, ale lepszego życia“); przetrzymywanie osób oczekujących na decyzję azylową bez możliwości swobodnego poruszania się; masowe deportacje; aresztowania osób nieposiadających prawa pobytu oraz zaprzestanie cenzurowania niewygodnych faktów („15 procent obcokrajowców zamieszkałych w Niemczech jest odpowiedzialnych za 35 procent wszystkich brutalnych przestępstw. Oznacza to, iż im wyższy poziom niekontrolowanej imigracji, tym większe zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku”).

Tutaj jednak „Focus” dokonuje logicznego fikołka. Przyznając rację w sprawie dotychczasowej katastrofalnej polityki migracyjnej ostatnich rządów, domaga się w tej chwili ustanowienia orwellowskich zasad nadzoru nad wszystkimi mieszkańcami. W tym aspekcie magazyn wydawany przez koncern Burda choćby napomina „zbyt ostrożną” Esken.

„Nikt nie chce żyć w państwie policyjnym. Nikt nie chce rezygnować z wolności na rzecz bezpieczeństwa, jak sugeruje Esken. – Ale choćby Esken powinna to wiedzieć: Wolne życie jest możliwe tylko w bezpiecznym państwie” – przekonuje Focus.

Jednym z elementów programu na przyszłość rządzącego establishmentu jest niedopuszczanie do głosu „populistycznej” prawicy.

– Ci, którzy atakują „fundamenty naszej demokracji”, nie powinni być dopuszczani do władzy – powiedział prezydent Steinmeier w niedawnym wywiadzie dla stacji ZDF. – Takie antyestablishmentowe partie nie składają ofert, które chcą uczynić ten kraj trochę lepszym każdego dnia, ale chcą innego kraju – dodał.

Źródło: unser-mitteleuropa.com

RoM

Idź do oryginalnego materiału