Niemcy tylko zachwycają się Tuskiem...? Zaskakujący tekst renomowanego dziennika zza Odry

1 tydzień temu
Donald Tusk przez sympatyków jest postrzegany jako człowiek, którym po zachodniej stronie Odry tylko się zachwycają, a jego przeciwnicy potrafią sugerować, iż lider Koalicji Obywatelskiej wręcz odpowiada za część tego, co dzieje się w berlińskiej dzielnicy rządowej. Trzeźwo na działania premiera Polski patrzą tymczasem niemieccy dziennikarze – tym razem stawiając go w jednym rzędzie z europejskimi troublemakerami.


Kiedyś wyliczono, iż "Wiadomości" TVP za czasów Prawa i Sprawiedliwości słynny fragment, w którym Donald Tusk po niemiecku wymawia frazę "für Deutschland" potrafiły emitować choćby w 20-30 wydaniach miesięcznie. W ten sposób udało się przekonać miliony Polaków do tego, iż lider Koalicji Obywatelskiej służy Niemcom.

Po tym, co Tusk robi po przejęciu władzy, sami Niemcy przedstawiają jednak zasadniczo inną ocenę. W RFN dość powszechne jest bowiem przekonanie, iż przyjęty niedawno przez Parlament Europejski tzw. pakt migracyjny to dobre rozwiązanie. Ku uciesze Berlina, podobnie sprawy widzą w pozostałych 23 stolicach państw członkowskich Unii Europejskiej.

Niemcy o nieprzyjemnie zaskoczeni. Premiera Polski wymieniają obok Orbána i Fico


Są jednak w UE trzy wyjątki, o których teraz wspomina renomowany dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Pierwszy nie zaskakuje w ogóle – Stephan Löwenstein i Thomas Gutschker swój tekst rozpoczynają od przypominania hasła "No migration, no gender, no war!", z którym kampanię europejską Fideszu na Węgrzech rozpoczął Viktor Orban. Dobrze znany eurosceptyk, który zawsze chętnie wkłada kij w unijne szprychy, jeżeli tylko da mu to kilka punktów na Kremlu.

Dziennikarze "FAZ" wspominają też o efekcie przykrego zaskoczenia po ubiegłorocznych wyborach na Słowacji, gdzie do władzy powrócił Robert Fico. A przywódcę z Bratysławy można przedstawić adekwatnie tymi samymi słowami, co jego madziarskiego kolegę.

Sporym zdziwieniem dla Niemców jest więc fakt, iż w tym sprzeciwiającym się paktowi migracyjnemu projekcie, który nazywają "Wyszehrad minus jeden", występuje także Donald Tusk. Czyli polityk, o którym szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w laudacji na potrzeby rankingu "Time 100" napisała, iż "odpowiedział na pytania: jak pokonać populistów oraz jak możemy powstrzymać erozję demokracji i praworządności".

Jak zwraca uwagę "FAZ", choć już w czerwcu ubiegłego roku Polska formalnie odrzuciła pakt migracyjny, to "dyplomaci w Brukseli mieli nadzieję, iż Tusk zmieni kurs". Niemcy wymownie przypominają też, iż w przeciwieństwie do Węgra i Słowaka szef rządu w Warszawie jest uważany za "liberalnego chadeka". A to europejskie środowisko polityczne pakt migracyjny w znakomitej większości popiera.

Tusk o pakiecie migracyjnym: Mam pewne możliwości... Mechanizm relokacji nie będzie Polski dotyczył


– Pakt migracyjny zyskał większość w PE mimo głosów polskich parlamentarzystów, ale Polska nie zgodzi się na mechanizm relokacji tak czy inaczej – zapowiedział Donald Tusk na początku kwietnia.

– Zobaczymy, jaka będzie ostateczna wersja tego paktu, ja mam pewne możliwości czy zdolności budowania pewnych sojuszy i z całą pewnością mechanizm relokacji albo płacenia za to, iż nie przyjęło się imigrantów, nie będzie Polski dotyczył – obiecał premier.

Kto to powiedział - Kaczyński czy Tusk?


– Nie wykluczam, iż po wyborach też zmieni się trochę struktura polityczna PE i wrócimy, tak czy inaczej, do tego tematu. Znajdziemy takie sposoby, iż choćby jak ten pakt wejdzie w życie mniej więcej w takim kształcie, w jakim był głosowany dzisiaj w Parlamencie Europejskim, my Polskę ochronimy przed mechanizmem relokacji – dodał.

Jak jednak przypomina frankfurcka redakcja "zgoda Polski, Węgier i Słowacji nie jest niezbędna do uzyskania kwalifikowanej większości w ostatecznym głosowaniu w Radzie UE".

Idź do oryginalnego materiału