Niemcy odrzucają pozory
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 30 marca 2025 pozory
Jak już dawno temu zauważył klasyk demokracji Józef Stalin, w miarę postępów socjalizmu walka klasowa się zaostrza. Możemy się o tym przekonać na własne oczy dzisiaj – chociaż oczywiście nie tyle może chodzi o walkę klasową, chociaż ona też się zaostrza – co o walkę o IV Rzeszę. Otóż kiedy tylko pojawiły się rozdźwięki między administracją prezydenta Donalda Trumpa, a europejską kamarylą, Niemcy poczuły, iż nadszedł dziejowy moment, sprzyjający realizacji co najmniej dwóch niemieckich marzeń.
Pierwszym marzeniem jest oczywiście odzyskanie hegemonii w Europie poprzez zbudowanie IV Rzeszy, dla której Republika Federalna Niemiec stanowi zaledwie rodzaj pomostu od Rzeszy III. Amerykańska sugestia, żeby Europa wzięła sprawę własnego bezpieczeństwa w swoje ręce, została przez Niemcy potraktowana jako szansa na utworzenie wreszcie europejskich sił zbrojnych niezależnych od Ameryki. Jak bowiem wiadomo, Ameryka przez ostatnie 30 lat na niemieckie i francuskie balony próbne dotyczące europejskiej armii reagowała stanowczym „niet”, słusznie upatrując w tym intencję wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli. Skoro jednak właśnie z Ameryki popłynęła sugestia, by sprawę własnego bezpieczeństwa Europa wzięła w swoje ręce, w Berlinie odebrano to jako zielone światło dla niemieckiego marzenia.
Toteż w tempie stachanowskim zarówno na forum Unii Europejskiej, jak i na forum RFN, przeforsowany został gigantyczny program zbrojeniowy, przede wszystkim dla zaniedbywanej dotąd Bundeswehry. Pretekstem jest oczywiście Putin, to znaczy – eksponowanie rosyjskiego zagrożenia dla Europy, którą Putin pragnie okupować. Problem wszelako leży w tym, iż program zbrojeniowy, zwłaszcza zakrojony na taką miarę, stanowi obciążenie dla gospodarki. jeżeli bowiem ktoś produkuje broń i sprzedaje ją jakiemuś państwu wojującemu, to na tym zarabia, ale jeżeli produkuje broń dla siebie, to na tym nie zarabia.
Tymczasem w gospodarce wszystko powinno się bilansować. W przypadku zbrojeń forsowanych przez Adolfa Hitlera, bilans miał się pojawić za sprawą łupu wojennego. Teraz jednak łupu na razie nie widać, podczas gdy program zbrojeniowy ma być finansowany z długu. Otóż z niemieckiego punktu widzenia to jest właśnie szansa na zbilansowanie. Uzbrojenie Bundeswehry, jako trzonu europejskich sił zbrojnych zostanie sfinansowane poprzez zmuszenie całej Europy do spłaty zaciągniętego długu. W tym celu trzeba jednak zawczasu pozbawić członkowskie bantustany samodzielności nie tylko w zakresie polityki finansowej, ale również – polityki obronnej.
Samodzielność w zakresie polityki finansowej została bantustanom odebrana w czerwcu 2021 roku, kiedy to przeforsowano ratyfikację tzw. „zasobów własnych Unii Europejskiej”. Chodziło o wyposażenie Komisji Europejskiej w prawo zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii i ustanawiania „unijnych” podatków. Samodzielność w zakresie polityki obronnej jest bantustanom odbierana właśnie teraz, na ostatnich szczytowaniach w Brukseli, poświęconych „kolektywnej obronie”, czyli przejęciu kompetencji decyzyjnych w tej dziedzinie przez władze Unii Europejskiej, czyli IV Rzeszę. Jak wiadomo, tubylczy Sejm w Warszawie specjalną uchwałą przyjął rezolucję Parlamentu Europejskiego w tej sprawie, mydląc tubylcom oczy tym, iż „wał Tuska”, czyli słynna „Tarcza Wschód”, została uznana za przedmiot „kolektywnej obrony”. Ten rzekomy gest oznacza de facto przejęcie kompetencji decyzyjnych, również w tej sprawie, przez Brukselę.
W ramach zaostrzającej się walki klasowej w związku z wyborami prezydenckimi w naszym bantustanie, Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński zwrócił na to uwagę, chociaż z czerwcu 2021 roku osobiście, choćby przy sprzeciwie części swego klubu parlamentarnego, przy pomocy klubu parlamentarnego Lewicy, przeforsował ratyfikację przez Polskę wspomnianej ustawy o zasobach własnych UE – no ale co mu szkodzi zaprezentować się swoim wyznawcom, w charakterze płomiennego bojownika o niepodległość? Wyznawcy Naczelnika bowiem uważają, iż wszystko, co on robi, robi dla dobra Polski, więc co sobie będzie w tej sytuacji żałować?
Oczywiście na takie dictum zareagował Książę-Małżonek, który nieubłaganym palcem wytknął Naczelnikowi, iż „kłamie pan” – bo „nie zapadły żadne decyzje o przekazaniu dowództwa nad armią, lub budżetem obronnym”. Najwyraźniej Książę-Małżonek traktuje wyznawców obywatela Tuska Donalda jak idiotów, skoro użył takiego zaporowego argumentu. Ja myślę, iż słusznie tak ich traktuje, bo któż inny mógłby obdarzać zaufaniem obywatela Tuska Donalda, albo Księcia-Małżonka – podziwem dla jego dyplomatycznego geniuszu?
Niezależnie od taktyki przyjętej na okres wyborczy przez Obydwie Ustawkujące Się Strony, coraz więcej ludzi w Polsce zaczyna dostrzegać, w którą stronę Europa zmierza. Świadomość tego dociera również do Wielce Czcigodnych Parlamentarzystów, którzy podczas tak zwanych „debat” w niezależnych mediach głównego nurtu zaczynają wykazywać niespotykaną wcześniej nerwowość. Pewien wpływ na to miała niewątpliwie śmierć pani Barbary Skrzypek, która zmarła na „rozległy zawał” w dwa dni po poddaniu jej badaniu w tak zwanym krzyżowym ogniu pytań przez prokuraturę Ewę Wrzosek i dwóch wynajętych mecenasów.
Dotychczas bowiem „rozliczenia” traktowane były przez opinię publiczną, przekonaną, iż kruk krukowi łba nie urwie, z przymrużeniem oka. Kiedy jednak pojawił się pierwszy trup, sytuacja zmieniła się jakościowo, bo jak już padają trupy, to nieomylny znak, iż żarty się kończą i nie wiadomo, na kim się wszystko skrupi. Toteż z jednej strony obóz „dobrej zmiany” wyciska z tego nieszczęścia wszystko, co tylko można i choćby pan prezydent Duda przyznał pośmiertnie pani Skrzypek Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, chociaż trudno powiedzieć, za jakie zasługi – bo w latach 80-tych pani Barbara pracowała w Kancelarii Tajnej Urzędu Rady Ministrów, a potem – jako sekretarka szefa URM, generała Michała Janiszewskiego, uczestnika WRON, który widocznie musiał mieć do niej zaufanie, skoro wziął ją ze sobą do Kancelarii Prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, której był szefem – no ale potem akurat jej zaufał Jarosław Kaczyński, co też skłania do stawiania różnych pytań – oczywiście bez odpowiedzi.
Z drugiej strony obóz zdrady i zaprzaństwa też zwiera szeregi i pośladki, stając „murem” za prokuraturą Ewą Wrzosek. Murem stoją za nią nie tylko panowie Bodnar i Korneluk, ale zmobilizowany został również „Jurek” Owsiak, co wskazuje, iż stare kiejkuty w służbie BND też sięgają po najgłębsze rezerwy. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak Judenrat z Czerskiej zainicjuje zbieranie podpisów w stadzie autorytetów moralnych pod wnioskiem o awansowanie prokuratury Ewy Wrzosek na autorytet moralny. Z pozoru tedy wszystko niby „gra i koliduje” – jak powiadają gitowcy – ale Wielce Czcigodni podczas „debat” wykazują coraz większą nerwowość.
Doszło do tego, iż pani red. Agnieszka Gozdyra, która do tej pory sztorcowała uczestników „debat”, jeżeli nie udzielali jej prawidłowych, to znaczy – zatwierdzonych odpowiedzi – teraz siedziała z otwartą paszczą, milcząco nasłuchując gdakania Wilce Czcigodnego Krzysztofa Kwiatkowskiego, który po różnych perypetiach powrócił na łono obywatela Tuska Donalda akurat teraz. Widocznie jednak zorientował się, w która stronę tę całą Volksdeustche Partei obywatel Tusk Donald ciągnie i targnął nim niepokój co to będzie, jak Donaldu powinie się noga? Na turystykę chyba za późno, a i Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje może machnąć ręką na „sługi nieużyteczne” – no i stąd nerwy i wrażenie zaostrzenia walki klasowej.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).