Przez pewien czas media tę informację lidowały tak, iż nie wiedziałem, czy chodzi o ojca (czyli księdza) Olszewskiego, czy o ojca owego ojca Olszewskiego. Sprawa się gwałtownie wyjaśniła, bo jak się okazało, chodzi w gruncie rzeczy o jednego i drugiego. Ojciec ojca, czyli Jan Olszewski (mało odporny na przekręty biznes budowlany), został właśnie przetrzepany, choć jeszcze nie zapierdlowany (na razie tylko kaucja i dozór), za numery z fakturami i przy okazji z vatem. On i jego wspólnicy (w tym także ów syn Michał), rąbali państwo na grube setki tysięcy złotych, pewne i miliony, poprzez choćby wystawianie „pustych” faktur. Przyszedł więc zdaje się czas rozliczeń.
Jednak na wieść o kłopotach ojca Jana, tamten ojciec (ksiądz) Michał Olszewski natychmiast poważnie zapadł na zdrowiu. Kochający synowie czasem tak mają. Poza tym, zdarzają się takie sytuacji, kiedy to jednego dnia pijesz, palisz, wciągasz i imprezujesz z dziwkami w najdroższym hotelu, a dnia następnego umierasz, a reprezentujący cię prawnik ogłasza, iż stan twojego zdrowia jest na tyle poważny iż zagraża życiu. Taki mniej więcej teraz kabaret się odpierdala.
Ten wspomniany prawny pełnomocnik księdza, to niejaki Krzyś Wąsowski (mam nadzieję, iż nie ma nic wspólnego z Joasią Wasowską, po drodze Klimek i Kurską), który nie dość, iż ogłosił, iż jego klient to za chwilę zimny trup, głosił dodatkowo, iż jeżeli tylko coś Michasiowi może w tej chwili pomóc, to szczera, gorliwa, niebyt banalna modlitwa, z czym może być oczywiście istotny kłopot, bo każda bez wyjątku modlitwa jest z definicji banalna. Zwykłe pustosłowie.
Jeśli padre Michał jest rzeczywiście ciężko chory, być może pomógł by tu lekarz, ale mecenas Wąsowski o konsultacjach z medykiem nie raczył nic wspomnieć. Choroba to jednak nadzieja, to alibi, i gdyby tak zebrać wszystkich pisowskich złodziei i to tylko tych z najbliższego otoczenia pana księdza Michała, no to zebrałoby się całkiem spore kółko modlitwie. Mogliby się modlić od rana do wieczora, o zdrowie i o to, żeby w celi chociaż rano była ciepła woda, a współwięźniowie byli seksualnie zobojętniali. Swoją drogą to ciekawe, iż młode byki typu Olszewskiego, wiedząc, iż za chwilę staną przed sądem, nagle zwalają się z nóg, niczym kłoda.
Przewiduję, iż u Olszewskiego jeszcze przed rozpoczynającym się chyba w styczniu procesem, zdiagnozują jakąś ciężką odmianę raka, ostatecznie dał przykład Ziobro, jak wojować mają. [Dajcie Olszewskiemu salcesonu, może mu pomoże].
Tatusiowi za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej, grozi plus minus z dwadzieścia lat sanatorium penitencjarnego, synkowie prawdopodobnie tyle samo, więc szczerze mówiąc, mając taką perspektywę też bym zachorował. A pomyśleć, iż aby spać spokojnie, wystarczyło jedynie nie kraść; to jakoby to siódme przykazanie, którego Olszewski, jego koledzy i wspólnicy, nigdy nie przestrzegali. No a teraz umierają ze strachu.










