Nie wystarczy biernie śledzić autodestrukcję Żła

niepoprawni.pl 1 tydzień temu

Grzegorz Górny przypomniał w artykule p.t. Proroctwo Murraya Rothbarda spełnia się na naszych oczach. Kto przełamie hegemonię polityczno-kulturową nowej lewicy? (wPolityce.pl) postać amerykańskiego uczonego Murraya Rothbarda. – Nota bene z rodziny żydowskiej mającej swe korzenie w Polsce – zmarły dokładnie przed 30 laty, uczony, a w ścisłym tego słowa znaczeniu, polihistor zadziwia swą dalekowzrocznością. Potrafił bowiem wiązać ze sobą różne dziedziny, ekonomię, socjologię, filozofię społeczną, politykę i historię, budując z tego diagnozę bieżącej rzeczywistości, a także dając spojrzenie w przyszłość dość odległą. Rothbard nie był teoretykiem zza biurka. Szukał rozwiązań problemów bieżących. Obok twórczego pacyfizmu, jako libertarianin optował za swobodą jednostki, przeciwstawiał się nadmiernej interwencji państwa, ale zarazem przyjmował obowiązywanie prawa jako gwarancję zarówno owej swobody jednostki, jak i ładu społecznego.

Rothbard jest przeciwnikiem władzy, która bez względu na to jak do niej doszła, stara się zawładnąć całą sferą życia publicznego, narzucając swój punkt widzenia, zarówno społeczności, jak i jednostce. Uświęcony tradycją porządek społeczny jest nie tylko ignorowany, ale zwalczany. Dotyczy to rodziny, religii, małżeństwa, tożsamości narodowej i ideologicznej. Dzieje się to w imię demokracji, nigdzie tak nie sponiewieranej jak w zasięgu władzy totalitarnej, a po takową z zasady się lewica niezależnie od jej kategorii, nowa, czy stara. Opatrzenie na swój użytek demokracji przymiotnikiem „walcząca” jest chwytem prymitywnym, jak zresztą każde kategoryzowanie demokracji, n. p w PRL przymiotnikiem „ludowa”. Chodzi bowiem nie o władzę opartą na szerokiej akceptacji społecznej, ale na prerogatywach i celach partii.

Górny pisze: Według Rothbarda siły prawicowe na Zachodzie, choćby gdy wygrywają wybory, boją się używania wszystkich dostępnych im narzędzi władzy. Takich oporów nie mają z kolei środowiska lewicowe, które po objęciu rządów bez wahania realizują najbardziej radykalne elementy swojego programu. Bez mrugnięcia okiem wprowadzają więc prawa demolujące podstawowe zasady tradycyjnego porządku społecznego, dokonując zamachu na wolność, religię, małżeństwo, rodzinę, tożsamość narodową czy życie najbardziej bezbronnych.

Tylko ktoś o zakłóconej wyobraźni i procesie poznawczym (exemplum to występujący często jako interpretator rządów Koalicji Obywatelskiej poseł, Adrian Witczak) może w tej chwili postrzegać wymienione rządy jako odpowiadające wymogom libertarianizmu, czy choćby liberalizmu. Cechuje je raczej wybiórczo stosowane zasady lewicy i libertynizmu, czyli coś, czemu sprzeciwia się Rothbard, przy czym widzi on zarazem jak niebezpieczny jest to kierunek dla życia publicznego.

Osoby nie godzące się z zapaścią państwa i wielu obszarów życia publicznego żyją nadzieją, iż powrót prawicy do władzy odmieni tę zapaść. zwykle jednak doznają zawodu. Bo tylko radykalne działanie może przynieść stabilizację. U nas nie dopuszczenie przez lewicę do oczyszczenia wymiaru sprawiedliwości upartyjnionego w PRL wydaje stale zatrute owoce. Takim owocem jest minister Żurek, ale drogę utorowała mu część noblessy prawniczej. To, iż hasłu „niech będzie jak było” patronowali tacy ludzie jak Adam Strzembosz – innych, jak n. p. prof. Zoll, pomijam, gdyż ich rola w tym dziele była oczywista – jest signum słabości prawicy, która lęka się karczowania narośli zła wyhodowanych przez szeroko rozumianą lewicę, gdyż ta ostatnia ma do swej dyspozycji określone media, niektóre środowiska akademickie, często przesycone miernotami, ale reklamujące swój wątpliwy intelektualizm. Te siły wojującego lewactwa wprowadzają zaraz „język walki”, często produkowany poza granicami, obrzydliwy w swym obskurantyzmie, sięgający do rynsztoka. Bezmyślnej masie telewidzów wmawia się, iż sprzeciw wobec nieładu rządów lewacko-libertyńskich, to ciemnogród, moher, faszyzm, walka z postępem itd. Niestety, prawica jest na to uwrażliwiona i choć ma szereg nie do odparcia atutów, m. in. stan państwa i dobrobyt obywateli w czasie swoich rządów, nie potrafi z tego korzystać. Sam fakt iż nie egzekwuje sądowych rozliczeń nadużyć jest glejtem bezpieczeństwa dla rozmaitych ciemnych interesów. Słowem, prawica raczej werbalnie z ostrożnością nie pozwalającą na nazywanie zła po imieniu, oznajmia swe pyrrusowe zwycięstwo. A to z kolei ośmiela środowiska wywrotowe wspomagane zwykle przez siły wrogie jakiemukolwiek awansowi Polski, do walki przy pomocy oszczerstwa i plugawej propagandy. co niestety, oddziałuje na mniej ambitne środowiska. Takie, które choćby w tej chwili w obliczu bankrutującej Koalicji bezmyślnie na nią głosują.

Sytuacja jednak nie jest beznadziejna. Górny streszcza receptę Rothbarda w następujący sposób: Rothbard zaproponował jednak sposób na odniesienie zwycięstwa. Jego zdaniem jedyną receptą na sukces jest postawienie na charyzmatycznego i populistycznego lidera, który potrafi zwrócić się bezpośrednio do społeczeństwa, omijając wrogie mu media. Taki polityk musi być nieustępliwy, dynamiczny i nie bać się konfrontacji. Musi mieć umiejętność przemawiania do zbiorowej wyobraźni i porywania mas. Musi być odważny i nie bać się wchodzić w konflikt ze wszystkimi, którzy będą mu się sprzeciwiać. Musi być odporny na ataki, gdyż nakręcona zostanie przeciw niemu społeczna i medialna kampania nienawiści. Musi żywić się sporem, który nie będzie go zabijał, ale wzmacniał. Ktoś taki, gdy obejmie rządy, nie będzie postępował spolegliwie jak wszyscy inni prawicowi przywódcy do tej pory, ale wykorzysta wszelkie dostępne mu narzędzia władzy, by odwrócić zmiany dokonane przez lewicę.

To, co proponuje Rothbard jest w zasadzie oczywiste. Innego rozwiązania nie ma. Historia nam podpowiada iż gdyby w Rosji w 1917 r. ktoś taki się znalazł po prawej stronie, niekoniecznie musiałby wrócić carat, ale bolszewicy nie zwyciężyliby. Gdyby partie mieszczańskie w Niemczech miały kompetentnych przywódców, których po śmierci Gustawa Stresemanna w 1929 r. zabrakło, Hitler nie zostałby kanclerzem.

Jedno nie ulega wątpliwości. Rothbard (zm. 1995) przewidział to, czego choćby nam współcześni nie zauważają czy nie rozumieją, a raczej nie chcą zrozumieć, bo przedkładają nad dobro wspólne interes własny. Wskazał też sposób, jak pokonać zapaść nie tylko polityczną, ale także moralną i egzystencjalną. Wszystko zależy od tego, jak się do tego zabierzemy. Połowiczność niczego dobrego nic wróży.

Idź do oryginalnego materiału