Ochrona prywatności w cyfrowym świecie staje się coraz większym wyzwaniem, a jak się okazuje, może być również kosztem. Coraz więcej banków w Polsce rozważa lub już wprowadza kontrowersyjną praktykę – naliczanie dodatkowej opłaty za brak wyrażenia zgód marketingowych. Oznacza to, iż klienci, którzy świadomie chronią swoje dane przed zalewem ofert i telefonów od konsultantów, mogą zobaczyć na swoim wyciągu nową, niechcianą pozycję. To przełom, który stawia pod znakiem zapytania fundamentalne zasady RODO, zgodnie z którymi zgoda powinna być dobrowolna. W 2025 roku ten trend może stać się powszechny, zmuszając konsumentów do trudnego wyboru: płacić za prywatność czy udostępnić swoje dane w zamian za uniknięcie opłaty.
Dlaczego banki wprowadzają „opłatę za prywatność”?
Oficjalnie instytucje finansowe tłumaczą ten ruch chęcią oferowania „lepszych, spersonalizowanych warunków” klientom, którzy są otwarci na komunikację marketingową. W praktyce jest to jednak próba zrekompensowania sobie utraconych korzyści. Dane klientów to dla banków cenny zasób, który pozwala na tzw. cross-selling (sprzedaż dodatkowych produktów) i up-selling (sprzedaż droższych wersji produktów). Gdy klient nie wyraża zgody na marketing, bank traci możliwość bezpośredniego oferowania mu kredytów, kart kredytowych, ubezpieczeń czy programów inwestycyjnych.
Wprowadzenie opłaty jest więc formą nacisku ekonomicznego. Banki argumentują, iż klient, który dzieli się danymi, generuje dla nich potencjalny przychód, co pozwala na obniżenie kosztów prowadzenia jego rachunku. Z kolei klient, który ceni swoją prywatność, staje się „droższy w utrzymaniu”. Ta logika jest jednak niebezpieczna, ponieważ przekształca podstawowe prawo do prywatności w usługę premium, za którą trzeba dodatkowo płacić. To zjawisko, znane jako monetyzacja danych, wkracza w nową, bardziej agresywną fazę, gdzie brak zgody staje się obciążeniem finansowym.
Ile kosztuje ochrona danych? Sprawdzamy cenniki
Wysokość nowej opłaty może być różna w zależności od banku, jednak z analizy pierwszych tego typu ofert na rynku wynika, iż kwoty te nie są symboliczne. Najczęściej opłaty wahają się w przedziale od 5 do choćby 15 złotych miesięcznie. W skali roku oznacza to dodatkowy koszt rzędu 60-180 zł tylko za to, iż nie chcemy otrzymywać niechcianych telefonów i wiadomości SMS z ofertami.
Co istotne, opłata ta jest często ukryta w tabelach opłat i prowizji pod mało intuicyjnymi nazwami, takimi jak „opłata za prowadzenie konta w wariancie standardowym” lub „dodatkowa opłata za brak aktywnego korzystania z ofert partnerów”. Klient, który nie analizuje regularnie zmian w regulaminie, może choćby nie zauważyć, iż od kilku miesięcy ponosi dodatkowy koszt. Dlatego kluczowe jest dokładne czytanie wszystkich powiadomień od banku oraz okresowe sprawdzanie Tabeli Opłat i Prowizji (TOiP), która jest prawnie wymaganym dokumentem dostępnym na stronie każdej instytucji finansowej.
Czy opłata za brak zgód jest zgodna z prawem? Eksperci i UOKiK mają wątpliwości
Wprowadzanie opłat za brak zgód marketingowych budzi poważne wątpliwości prawne, zwłaszcza w kontekście unijnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych, czyli RODO. Jedną z fundamentalnych zasad RODO jest to, iż zgoda na przetwarzanie danych musi być dobrowolna, świadoma i jednoznaczna. Uzależnienie warunków finansowych umowy (np. braku opłaty za konto) od wyrażenia zgody marketingowej może być interpretowane jako naruszenie zasady dobrowolności.
Eksperci ds. ochrony danych osobowych podkreślają, iż jeżeli konsument ponosi negatywne konsekwencje finansowe za odmowę, trudno mówić o swobodnym wyborze. Sprawą z pewnością zainteresuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), który może uznać takie praktyki za klauzule abuzywne (niedozwolone postanowienia umowne) lub praktyki naruszające zbiorowe interesy konsumentów. Prezes UOKiK ma narzędzia, aby nakazać bankom zaniechania takich działań i nałożyć na nie dotkliwe kary finansowe. Pierwsze skargi od klientów już prawdopodobnie trafiają do urzędu, co może zapoczątkować szeroko zakrojone kontrole w sektorze bankowym w 2025 roku.
Jak się bronić? Krok po kroku, co możesz zrobić
Jeśli odkryłeś, iż Twój bank nalicza taką opłatę, nie jesteś bezbronny. Istnieje kilka kroków, które możesz podjąć, aby zawalczyć o swoje prawa i pieniądze. Działanie jest kluczowe, ponieważ bierność jest cichym przyzwoleniem na kontrowersyjne praktyki.
- Dokładnie przeanalizuj umowę i TOiP: Znajdź dokładny zapis dotyczący opłaty. Sprawdź, kiedy został wprowadzony i czy bank prawidłowo poinformował Cię o zmianie regulaminu.
- Złóż oficjalną reklamację: Skontaktuj się z bankiem poprzez formalny kanał (bankowość internetowa, infolinia, oddział) i złóż reklamację. Powołaj się na zasady RODO, w szczególności na wymóg dobrowolności zgody. Zażądaj zwrotu nienależnie pobranych środków.
- Skontaktuj się z Rzecznikiem Finansowym: jeżeli bank odrzuci Twoją reklamację, możesz zwrócić się o pomoc do Rzecznika Finansowego, który specjalizuje się w sporach klientów z instytucjami finansowymi.
- Zgłoś sprawę do UOKiK: Niezależnie od reklamacji, warto poinformować o praktykach banku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Im więcej takich zgłoszeń, tym większa szansa na systemową interwencję urzędu.
- Rozważ zmianę banku: jeżeli Twój bank upiera się przy niekorzystnych dla Ciebie warunkach, ostatecznym rozwiązaniem jest „zagłosowanie nogami” i przeniesienie konta do konkurencji, która bardziej szanuje prywatność swoich klientów.
Pojawienie się „opłaty za prywatność” to niepokojący sygnał dla wszystkich konsumentów. Pokazuje, iż walka o ochronę naszych danych osobowych to proces ciągły. Warto być czujnym, znać swoje prawa i aktywnie reagować na próby ich ograniczania, ponieważ praktyki te mogą niedługo stać się standardem nie tylko w bankowości, ale również w innych sektorach gospodarki.
More here:
Nie wyraziłeś zgody marketingowej? Twój bank może naliczyć ci za to opłatę!