Nie odchodzi, tylko przeszkadza. Duda ma nowy cel

5 dni temu

W poniedzialek wieczorem dojdzie do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z marszalkiem Sejmu Szymonem Holownią. Formalnie rozmowa ma dotyczyc kilku kwestii, w tym wypowiedzi Holowni o rzekomych sugestiach dotyczacych „zamachu stanu”. W rzeczywistosci jednak spotkanie to wpisuje sie w szerszy i niepokojacy schemat dzialania ustepujacego prezydenta, ktory nie potrafi zaakceptowac zmiany ukladu sil politycznych i w dalszym ciagu usiluje ingerowac w procesy polityczne.

Andrzej Duda, którego druga kadencja dobiega końca, konsekwentnie odmawia przyjęcia roli prezydenta ustrojowo neutralnego. Zamiast wspierać instytucjonalna stabilność państwa w okresie tranzycji, decyduje się na gesty, które maja charakter politycznego zaangażowania. Reakcja na słowa Hołowni o „zamachu stanu” nie służy wyjaśnieniu, ale instrumentalnemu wykorzystaniu medialnego szumu do podważenia autorytetu marszałka Sejmu i osłabienia pozycji aktualnej większości parlamentarnej.

Warto zwrócić uwagę na kontekst. Wypowiedz Hołowni w programie Polsat News była niefortunna, ale gwałtownie została doprecyzowana. Marszałek wyjaśnił, ze użycie sformułowania „zamach stanu” miało charakter publicystyczny i nie odnosiło się do faktycznego planu naruszenia porządku konstytucyjnego. Pomimo tego, prezydent Duda zdecydował się podnieść temat do rangi kryzysu ustrojowego. Taka reakcja nie była konieczna z punktu widzenia interesu. Była natomiast bardzo wygodna politycznie.

To nie pierwszy raz, gdy prezydent zachowuje się w sposób, który trudno uznać za neutralny. W przeszłości wielokrotnie występował jako aktywny uczestnik sporów partyjnych, a nie jako arbitralny strażnik konstytucji. Obecna sytuacja pokazuje, ze choćby w ostatnich tygodniach urzędowania nie potrafi wyjść poza swoja polityczna tożsamość. Spotkanie z Hołownią ma być rzekomo konieczne, ale w rzeczywistości pozwala Dudzie utrzymać się w centrum uwagi, sugerować istnienie poważnego zagrożenia i kreować wrażenie, ze wciąż pełni kluczowa role polityczna.

Działania takie nie pozostają bez konsekwencji. W momencie, gdy Polska potrzebuje uspokojenia nastrojów politycznych i skoordynowanego przekazania odpowiedzialności nowemu przywództwu, prezydent wybiera ścieżkę antagonizmu. Zamiast zachęcać do dialogu, wzmacnia narracje podziału. Zamiast wspierać proces instytucjonalny, używa swojego urzędu do podważania wiarygodności przeciwników politycznych.

Co więcej, próbuje to robić w sposób, który sprawia wrażenie odpowiedzialnego działania. Formalnie bowiem działa zgodnie z protokołem: umawia się na spotkania, zadaje pytania, wyraża zaniepokojenie. Jednak pod ta proceduralna powierzchnia kryje się wyraźny przekaz: wciąż jestem tu obecny, wciąż mam coś do powiedzenia, wciąż mogę stawiać opór.

To niebezpieczne zjawisko. Prezydentura, zwłaszcza w końcowej fazie, powinna być symbolem odpowiedzialności i rozwagi. Tymczasem Andrzej Duda wybiera taktykę ciągłego podważania. W efekcie nie tylko szkodzi swojemu wizerunkowi, ale przede wszystkim – destabilizuje proces polityczny w momencie, gdy powinien wspierać jego uporządkowanie.

Czy spotkanie z Hołownią przyniesie jakiekolwiek konkrety? Trudno powiedzieć. Bardziej prawdopodobne jest, ze będzie to kolejna okazja do uprawiania symbolicznej polityki, która nie służy ani instytucjom, ani obywatelom. Prezydent Duda nie potrafi zejść ze sceny w sposób godny swojego urzędu. Zamiast tego, próbuje jeszcze coś ograć, choćby medialnie. I to jest fakt, który nie wymaga komentarza – wystarczy go odnotować.

Idź do oryginalnego materiału