Nie mogąc się wycofać, Izrael i Hezbollah zbliżają się do wojny totalnej

oen.pl 5 dni temu


15 minut temu

Przez Lucy Williamson, Reportaż z granicy izraelsko-libańskiej

BBC

„Każdego dnia, każdej nocy: bomby. [It’s a] problem” – powiedział BBC David Kamari

Wojna na pełną skalę między Izraelem a Hezbollahem byłaby „katastrofą”, mówi Sekretarz Generalny ONZ. Jednak dla Davida Kamariego, który po izraelskiej stronie granicy żyje pod niemal codziennym ostrzałem, byłoby to rozwiązanie.

W zeszłym miesiącu rakieta Hezbollahu wystrzelona z Libanu wylądowała w jego ogrodzie przed domem w przygranicznym mieście Kiryat Szmona, pękając w kilku miejscach jego dom i zasypując go gruzem.

Wskazuje na ziejące dziury, w których odłamki przecięły ściany, mijając go o cale. A potem na wzgórza nad nami, gdzie zaczyna się terytorium kontrolowane przez Hezbollah.

„Każdego dnia, każdej nocy: bomby. [It’s a] problem” – powiedział. „I urodziłem się tutaj. jeżeli przeżyjesz tu jedną noc, zwariujesz.”

David przez cały czas mieszka w swoim domu pełnym gruzów, a kawałki odłamków zaplątały się w pozostałości telewizora. Na zewnątrz znajduje się poczerniały relikt jego samochodu, spalony przez ogień, który przetoczył się przez podwórko przed domem po uderzeniu rakiety.

Większość ludności Kiryat Szmona została ewakuowana po atakach Hamasu z 7 października, gdy zaczęły spadać rakiety Hezbollahu, wspierając ich palestyńskiego sojusznika.

David jest jednym z nielicznych, którzy zostali. „Mieszkam tu 71 lat” – powiedział. „Nie pójdę. Byłem w wojsku, nie boję się”.

Jego rozwiązanie? „Wojna z Hezbollahem; zabijcie Hezbollah” – mówi.

Posiadłość Davida została zniszczona przez ogień rakietowy: „Jeśli tu przeżyjesz jedną noc, zwariujesz”.

Izrael ostro kontratakował Hezbollahzabijając starszych dowódców i uderzając w cele w dalszej części Libanu.

W tym miesiącu Hezbollah wysłał przez granicę większe salwy dronów i rakiet, co spowodowało wzrost zagrożeń po obu stronach. Na początku tygodnia grupa opublikowała nagrania z drona przedstawiające instalacje wojskowe i infrastrukturę cywilną w izraelskim mieście Hajfa.

Twarde rozmowy od dawna stanowią część wspólnej strategii odstraszania, a obie strony są postrzegane jako nieufne wobec wojny totalnej.

Jednak w miarę jak konflikt „wet za wet” nabiera tempa i ponad 60 000 Izraelczyków pozostaje ewakuowanych ze swoich domów na północy, pojawiają się oznaki, iż zarówno przywódcy Izraela, jak i jego obywatele są gotowi poprzeć opcje wojskowe mające na celu wypchnięcie Hezbollahu z granicy poprzez siła.

Burmistrz Kiryat Shmona, Avichai Stern, pokazuje mi miejsce, w którym w zeszłym tygodniu rakieta uderzyła w ulicę w pobliżu jego biura.

„Nie sądzę, aby jakikolwiek kraj na świecie zgodził się na codzienny ostrzał swoich obywateli” – powiedział burmistrz Stern.

„A siedzenie tutaj jak barany na rzeź i czekanie na dzień, kiedy nas napadną, jak widzieliśmy na południu, jest nie do przyjęcia. Wszyscy rozumieją, iż wybór należy między wojną teraz a wojną później”.

Niebezpieczny impas w dużej mierze zależy od wojny, którą Izrael toczy ponad 160 km na południe w Gazie.

Zawieszenie broni tam również pomogłoby uspokoić napięcia na północy, ale premier Izraela Benjamin Netanjahu podtrzymuje oba konflikty, obciążony obietnicą złożoną sojusznikom ze skrajnie prawicowego rządu, iż zniszczy Hamas przed zakończeniem wojny w Gazie.

Na początku tygodnia choćby rzecznik izraelskiej armii powiedział, iż cel ten może nie być realistyczny.

„Pomysł, iż możemy zniszczyć Hamas lub sprawić, iż Hamas zniknie, wprowadza opinię publiczną w błąd” – powiedział izraelskiej telewizji kontradmirał Daniel Hagari.

Po libańskiej stronie granicy, gdzie ewakuowano ponad 90 000 osób, wśród pozostałych nastroje są podobnie ponure.

Agencja Ochrony Środowiska

Izrael atakuje południowy Liban atakami powietrznymi

Fatima Belhas mieszka kilka mil (7 km) od granicy z Izraelem, niedaleko Jbal el Botm.

Mówi, iż na początku trzęsła się ze strachu, gdy Izrael bombardował ten obszar, ale od tego czasu pogodziła się z bombardowaniami i nie myśli już o wyjeździe.

– Gdzie miałbym pójść? zapytała. „[Others] mieć krewnych gdzie indziej. Ale jak mogę narzucić się komuś takiemu? Nie mamy pieniędzy.”

„Może lepiej umrzeć w domu z godnością” – powiedziała. „Dorastaliśmy w stawianiu oporu. Nie zostaniemy wypędzeni z naszej ziemi jak Palestyńczycy”.

Hussein Aballan niedawno opuścił swoją wioskę Mays al Jbal, około 10 km od Kiryat Shmona, po libańskiej stronie granicy.

Życie tam stało się niemożliwe, stwierdził, ze względu na niestabilną komunikację i elektryczność oraz prawie brak funkcjonujących sklepów.

Powiedział BBC, iż kilkadziesiąt rodzin, które tam pozostały, to głównie osoby starsze, które nie chcą opuszczać swoich domów i gospodarstw.

Ale poparł atak Hezbollahu na Izrael.

„Wszyscy na południu [of Lebanon] przeżył lata agresji, ale wyszedł silniejszy” – powiedział. „Tylko poprzez opór jesteśmy silni”.

BBC odnotowała zniszczenia w południowym Libanie w wyniku izraelskiego pożaru w maju

Choć ten konflikt graniczny jest trudny dla ludzi po obu stronach, wojna na pełną skalę wyniosłaby kryzys na inną skalę.

Niektórzy mieszkańcy Bejrutu pakują walizki i przygotowują paszporty na wypadek całkowitego konfliktu, a przywódca Hezbollahu Hassan Nasrallah powiedział w tym tygodniu, iż nigdzie w Izraelu nie zostanie oszczędzone.

Hezbollah to dobrze uzbrojona, dobrze wyszkolona armia, wspierana przez Iran; Izrael – wyrafinowana potęga militarna, której sojusznikiem są Stany Zjednoczone.

Wojna na pełną skalę będzie prawdopodobnie niszczycielska dla obu stron.

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres powiedział, iż będzie to „katastrofa, która nastąpi”. […] poza wyobraźnią”.

Problemem Izraela jest zatrzymanie rakiet i sprowadzenie ludności z powrotem do opuszczonych północnych obszarów kraju.

Problemem Hezbollahu jest zatrzymanie rakiet, gdy jego sojusznik, Hamas, jest atakowany przez siły izraelskie w Gazie.

Im dłużej ta sytuacja będzie się utrzymywać, tym bardziej wzrasta ryzyko błędnych obliczeń i tym większa presja na rząd Izraela, aby rozwiązać tę sytuację.

Ataki Hamasu z 7 października zmieniły kalkulacje dotyczące bezpieczeństwa w Izraelu. Wiele osób mających domy w pobliżu granicy – ​​a także niektóre osoby sprawujące władzę – twierdzi, iż rodzaj porozumienia zawartego z Hezbollahem w przeszłości już nie wystarczy.

Tom Perry mówi, iż przywódcy Izraela ponieśli porażkę i powinni ustąpić

Tom Perry mieszka w kibucu Malkiya, tuż przy libańskim płocie granicznym. Pił z przyjaciółmi, kiedy na początku tego miesiąca rakieta Hezbollahu uderzyła w front jego domu.

„Myślę, iż ostrzeżenie Sekretarza Generalnego jest słuszne – [war] będzie katastrofą dla tego obszaru” – stwierdził.

„Ale niestety wygląda na to, iż nie mamy innego wyjścia. Żadne porozumienie nie trwa wiecznie, ponieważ chcą dla nas śmierci. Jesteśmy skazani na wojny na zawsze, chyba iż Izrael zdoła wyeliminować Hezbollah”.

Jego zdaniem przywódcy Izraela stracili wszelką wiarygodność po atakach z 7 października i nie mają strategii zapewnienia pokoju.

„Muszą odejść – wszyscy. Największą porażką naszej armii i naszego kraju był 7 października, a oni byli naszymi przywódcami. Nie potrzebujemy tych przywódców”.

Żądania zmian politycznych prawdopodobnie wzrosną po zakończeniu konfliktów w Izraelu.

Wielu uważa, iż ​​izraelski premier gra na czas: znajduje się pomiędzy rosnącymi żądaniami zawieszenia broni w Gazie a rosnącym poparciem dla wojny na północy.


Źródło

Idź do oryginalnego materiału