Mam prośbę, żeby nie decydować za mieszkańców, wbrew mieszkańcom – zaapelował członek zarządu osiedla Mokrzyszów, do władz miasta i obecnych na zebraniu osiedlowym kandydatów na prezydenta Tarnobrzega. To jedna z konkluzji po dyskusji, na temat planowanej budowy masztu telekomunikacyjnego. O lokalizacji prawie 44 metrowego masztu przy ul. Zamkowej, mieszkańcy dowiedzieli się już po wydaniu przez prezydenta pozwolenia na budowę. I o to właśnie mają największe pretensję.
Brak informacji, komunikacji i konsultacji społecznych, to główne zarzuty, jakie padały pod adresem prezydenta miasta oraz przewodniczącego osiedla Mokrzyszów, podczas spotkania osiedlowego, które odbyło się w minioną niedzielę. Głównym jego tematem była budowa na działce prywatnej, masztu telekomunikacyjnego. Jak twierdzą mieszkańcy, o tej inwestycji dowiedzieli się nie od urzędników a z mediów społecznościowych.
– Jest to inwestycja z łączności publicznej, więc ona nie podlega żadnym konsultacjom społecznym – tłumaczy urzędniczka obecna na zebraniu. – Informacja jest zawsze wystawiona na stronie BiP urzędu miasta Tarnobrzega i na tablicy ogłoszeń – kontynuuje sugerując, iż mieszkańcy wiedzę o tej inwestycji posiedli już wcześniej, ponieważ informacja na BiP-ie ma ponad 30 wyświetleń.
Innego zdania są sami mieszkańcy.
– Miasto wyraziło zgodę za plecami mieszkańców i my na to się nie zgadzamy (…) Zanim dojdzie do budowy, trzeba przeprowadzić konsultacje z mieszkańcami – tłumaczy członek zarządu osiedla.
– Teraz budowy nie ma, my jako zarząd przejdziemy się po okolicznych mieszkańcach, jeżeli wyrażą zgodę to wszystko w porządku, budujemy, jeżeli nie wyrażą, to proszę się zastanowić, gdzie przenieść tą inwestycję – kontynuuje.
– Nie decydujcie za mieszkańców, wbrew mieszkańcom (…) To jest służba, to nie jest świecznik i piedestał, macie z nami rozmawiać i nas informować – dodaje.
JEDNAK BLIŻEJ NIŻ 300 METRÓW
ZGODA KONSERWATORA POTRZEBNA, CZY NIE POTRZEBNA?
Maszt ma zostać wybudowany na działce leżącej w strefie konserwatorskiej. Na pytanie mieszkańca osiedla Grzegorza Kiełba, czy budowa masztu była uzgadniania z konserwatorem, urzędniczka odpowiedziała, iż maszt telefonii komórkowej nie jest żadnym z obiektów, które podlegają ochronie w strefie konserwatorskiej. Mimo tego, miasto dwa miesiące po wydaniu zgody na pozwolenie na budowę, wystąpiło z pytaniem do konserwatora, czy obiekty w strefie B powinny podlegać zaopiniowaniu przez konserwatora.
– Pozwolenie było wydane 13 grudnia a urząd dopiero w lutym występuje do konserwatora. To o czym my mówimy? Jest decyzja wydana z rażącym naruszeniem przepisów prawa a więc w tym momencie piszę pismo do wojewody, załączę państwa podpisy (mieszkańców – przyp.red) i będę liczył na to, iż wojewoda unieważni tą decyzję ze względu na to, iż nie było uzgodnienia z konserwatorem a powinno być – ripostuje Grzegorz Kiełb.
PREZYDENT OBIECUJE ROZMOWY Z INWESTOREM
Jak zapewnia prezydent Dariusz Bożek, działania były zgodne z prawem, decyzja wydana jest zgodnie z prawem.
— Na pewno podejmę rozmowy z P4 żeby wstrzymali na razie budowę, żeby przeprowadzili jeszcze z państwem rozmowę, żeby znaleźć ewentualnie inne miejsce (…) Każdy z was ma dwie, trzy komórki, te komórki bardziej szkodzą niż ten maszt – dodaje.
MIESZKAŃCY PRZECIWNI
Na zakończenie punktu zebrania dotyczącego budowy masztu, podjęta została uchwała, zgodnie z treścią której, mieszkańcy Mokrzyszowa nie wyrażają zgody na lokalizacje i budowę masztu przy ul. Zamkowej.
Szczegóły w materiale video. Zapraszamy
foto&video: Piotr Morawski
[See image gallery at nadwisla24.pl]