„Nie bój żaby – podpisz!”. Mieszkańcy tworzą lokalne prawo

6 godzin temu

Wyobraź sobie, iż pewnego dnia budzisz się i odkrywasz, iż na malowniczym bagienku, gdzie codziennie rano budzą cię ptaki i szum wiatru w koronach drzew, ma powstać inwestycja. Za chwilę wjedzie ciężki sprzęt, ktoś postawi ogrodzenie i zacznie kopać. Albo iż ktoś właśnie zasypuje rozlewiska rzeki, na których nie raz bawiłaś się jako dziecko, łowiłaś ryby i obserwowałaś dziką przyrodę. Widziałaś czaple, łosie i całą masę bagiennego drobiazgu. Już wiesz, iż mokradła są cenne.

Wiesz, iż mieszkańcy twojego miasta mają problem z podtopieniami w czasie ulewnych deszczy, a władze wydają miliony na infrastrukturę deszczową. Wiesz, iż z drugiej strony jest ogromny problem z suszą i deficytami wody, a bagna to naturalna gąbka i magazyn wody. Wiesz, iż w mieście kurczą się tereny inwestycyjne, a deweloperzy łakomym okiem patrzą na każdy skrawek dzikiego terenu. Wiesz, iż miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego sprzed 10, czy 20 lat na to pozwalają. Wiesz też, iż masz mało czasu. Co robisz?

Jak to się zaczęło? Ochrona bagien

Najpierw pojawiły się pogłoski. Potem mapy. Był 2019 rok – mój pierwszy rok w radzie miasta.

Pewnego dnia dostaję wiadomość od znajomego fotografa: „Radna, pomóż. Wyznaczają działki nad Drwęcą. Będą sprzedawać”.

Wzięłam gumiaki. Pojechałam. Umówiliśmy się na rozlewisku. Dawno tam nie byłam. Wiele się zmieniło. Pamiętam to miejsce z dzieciństwa – spacery z mamą, zapach czeremchy wiosną, kąpiele w rzece. Dziś część terenu już jest zabudowana lub sprzedana w prywatne ręce.

Dawno temu ustalone miejscowe plany dopuszczają zabudowę. I choć to teren objęty Programem Natura 2000, to nic nie powstrzymuje zasypywania i zabudowy.

Sytuacja nie wyglądała dobrze. To spotkanie nad Drwęca stało się punktem zwrotnym.

Las na mokradłach, fot. Stowarzyszenie z Bagien

Gdzie to jest? Witamy w Ostródzie

Ostróda to trzydziestotysięczne miasto na Mazurach Zachodnich, z aspiracjami do osiągnięcia statusu miasta turystycznego, z niską ujemną demografią, starzejące się, ze średnią zarobków poniżej średniej krajowej, położone pomiędzy pięcioma jeziorami, założone na bagnach. Dziś otoczone terenami gminy, z coraz mniejszą ilością terenów inwestycyjnych i coraz większą presją deweloperską.

Liczba mieszkańców Ostródy z roku na rok spada, a liczba nowych mieszkań rośnie. Problem? To nie są mieszkania dla mieszkańców. Często są kupowane pod krótkoterminowy wynajem – drogie, dostępne głównie dla przyjezdnych.

Nie tworzą społeczności, nie rozwijają miasta, nie dają nowych miejsc pracy, a jedynie zmieniają Ostródę w letniskową sypialnię dla „desantu” z większych miast. Tymczasem kolejne tereny zielone są przeznaczane pod zabudowę.

Zaczęliśmy od sprawdzenia stanu faktycznego. Od żmudnej i mało spektakularnej pracy w papierach – miejscowe plany zagospodarowania, studium uwarunkowań, kierunki rozwoju miasta, strategie, ustawy. Szukaliśmy wsparcia – od strony merytorycznej pomogła nam Ilona Biedroń, wtedy jeszcze z Fundacji Hektary dla Natury, dziś Fundacja Zdrowa Rzeka.

Napisaliśmy pismo do burmistrza z prośbą o odstąpienie od sprzedaży działek. Nic nie dało. Trochę się powymienialiśmy pismami, ale bez skutku. A zegar tykał. Pojawiło się pierwsze ogłoszenie o sprzedaży.

Zupełnie przypadkiem od znajomego z drugiego końca Polski dostałam radę – ograniczcie burmistrzowi możliwość sprzedaży działek. To tak można? Okazało się, iż można. Okoliczności były sprzyjające – przecież byłam radną, znałam ludzi i lokalne konteksty. Dodatkowo prawie cała rada była w opozycji do burmistrza, więc wszystko, co mogło godzić w jego interesy, było do zaakceptowania przez pozostałych radnych.

Przygotowałam projekt „uchwały w sprawie zmiany uchwały w sprawie zasad gospodarowania nieruchomościami stanowiącymi własność Gminy Miejskiej Ostródy” – zmiana w paragrafie szóstym określała, iż wartość zbywanych lub nabywanych nieruchomości nie może przekraczać 0,01% wartości planowanych dochodów w danym roku budżetowym. W praktyce to oznaczało, iż bez zgody rady, czyli publicznej dyskusji, burmistrz może co najwyżej sprzedać garaż. Zyskaliśmy trochę czasu.

Co dalej? Obywatelska Inicjatywa Uchwałodawcza

Uznaliśmy, iż w tych okolicznościach najlepszym rozwiązaniem będzie utworzenie użytku ekologicznego, który uchwala się decyzją rady miasta (lub gminy). Ale zależało nam na społecznym poparciu. Chcieliśmy, żeby po pierwsze: ludzie zrozumieli dlaczego to ważne. Po drugie: żeby ciężko było temat zablokować w przyszłości. Rada powołuje, rada może odwołać, choć potrzebuje wtedy zgody Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ale nie takie rzeczy w naszej gminie się działy. Decydujemy się na obywatelską inicjatywę uchwałodawczą.

Strategia, czyli poważne „rozkminy”

Mamy dwa miejsca – Bagienko na Pionierskiej i rozlewiska Drwęcy. Zastanawiamy się, czy rozbić akcję w czasie – dwa miejsca, dwie uchwały, dwie akcje zbierania podpisów? A może jednym wysiłkiem i jedną uchwałą utworzyć dwie?

W międzyczasie odbyły się wybory samorządowe i zmieniła się władza w mieście. Znowu sprzyja nam wiatr. Mamy młodego, ambitnego burmistrza, który deklaruje, iż „zielone” tematy są mu bliskie. Jest nowa rada. Po poprzedniej ciężkiej kadencji jest oddech i widać chęć zmiany. Naszym projektem dajemy miastu i nowym władzom coś zupełnie nowego, czego jeszcze nie było – można przeciąć wstęgę i ogrzać się w blasku. Efekt zaskoczenia i bycia pierwszym działa tylko raz. Dwa pierwsze użytki ekologiczne i pierwsza inicjatywa obywatelska – storpedowanie takiej akcji nie wyglądałoby dobrze w lokalnych sondażach.

Działaj!

Pojawia się kolejne wyzwanie. Okazało się, oba tereny są częściowo w rękach miasta, a częściowo już w rękach prywatnych. Prawo dopuszcza tworzenie terenów chronionych na prywatnej własności, ale… Długo dyskutowaliśmy, jak ugryźć temat. Trochę się pokłóciliśmy. Serce mówiło – wchodzimy z buta i idziemy po wszystko! Nie ma kompromisów! Rozum podpowiadał – powoli, małymi łyżeczkami, ale do celu. Byliśmy pewni, iż wariant z terenami prywatnymi i perspektywa odszkodowań dla właścicieli zabiłaby całą akcję, ale też mogłaby wprowadzić niepotrzebną negatywną atmosferę wokół sprawy. A poparcie społeczne było tu kluczowe. Z bolącym sercem musieliśmy odpuścić sobie prawie 30% terenu. Jednak z założeniem, iż w przyszłości będziemy pracować nad powiększeniem obszarów chronionych.

„Nie bój żaby – podpisz!”

Zgodnie z art. 41a ustawy o samorządzie gminnym, w mieście powyżej 20 tys. mieszkańców potrzeba minimum 300 podpisów, by obywatelski projekt uchwały został rozpatrzony. Postanowiliśmy, iż bez 1000 choćby nie wchodzimy do urzędu. Jednak na początek potrzebowaliśmy Komitetu – grupy 10 osób, które ruszą z nami do akcji i podpiszą się pod wnioskiem do rady miasta. Zebraliśmy ludzi i w grudniu ogłosiliśmy akcję „Nie bój żaby – podpisz!”. Naszą maskotką została żaba Zuza. Liczyliśmy, iż uwiniemy się w miesiąc.

Zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem uchwały, fot. Stowarzyszenie Ekipa z Bagien

Przeprowadziliśmy dwie duże akcje zbierania podpisów w galerii handlowej. Zaangażowaliśmy lokalnych przedsiębiorców, którzy chętnie udostępniali miejsca na urny do wrzucania głosów poparcia. Własnymi siłami zrobiliśmy kilka spotów, trochę plakatów. Jednak kluczową strategią była kampania door-to-door, zapewniająca bezpośredni kontakt i możliwość dokładnego wyjaśnienia problemu mieszkańcom. Bardzo nam zależało na szerokim społecznym poparciu. Kampania była tania, czasochłonna, mało spektakularna, wymagająca, ale w dłuższej perspektywie najbardziej skuteczna. Zajęła nam trzy miesiące.

Zebraliśmy ponad 1438 podpisów, co stanowi ok. 10% wszystkich głosów oddanych w ostatnich wyborach samorządowych.

Od momentu złożenia projektu uchwały wraz z głosami poparcia rada miasta ma trzy miesiące na to, by projekt stanął na sesji.

Czy wiemy, z kim gramy?

Wiedzieliśmy, iż nie wszyscy będą po naszej stronie. Dlatego usiedliśmy i zrobiliśmy analizę. Kto tu rozdaje karty? Kto jest cichym graczem w tle? Kto będzie z nami, a kto zrobi wszystko, żeby nas powstrzymać? I podstawowe pytanie – kto na tym może stracić? Podzieliliśmy ich na grupy: sojusznicy, przeciwnicy, niezdecydowani. Kluczowa była ta ostatnia grupa – ludzi, których można było przekonać.

Udało nam się zbudować nieformalną koalicję: działkowcy, mieszkańcy już zalewanych terenów, którzy doświadczyli skutków fatalnych decyzji urzędniczych, mieszkańcy jednego z osiedli, którzy w bliskiej perspektywie mają budowę bloków tuż za płotem, miłośnicy lokalnej przyrody i historii, lokalne media. istotny był język. Trudno wyjść ze swojej bańki i mówić „do ludzi”. Więc staraliśmy się mówić o konkretach.

Podczas zbierania podpisów ludzie sami podpowiadali nam rozwiązania.

Kiedy pokazywaliśmy mapki i zdjęcia, mówiąc, o jakie tereny nam chodzi, słyszeliśmy: „ O, przecież ja tam w dzieciństwie zimą jeździłam na łyżwach”, albo „Tu łowiłem z dziadkiem ryby”.

I wtedy perspektywa kolejnego bloku lub marketu z dużym betonowym parkingiem w tym miejscu była nie do zaakceptowania, a ochrona terenu niezbędna.

Jednym z kluczowych kroków było zmapowanie graczy – kto zyska, kto straci, kto się na razie przygląda, a kto może być przeciw? Do każdej grupy szukaliśmy odpowiedniego języka. Mieszkańcy zalewanych ulic i piwnic – mniej podtopień. Decydenci – tańsze i bardziej skuteczne rozwiązania oparte na naturze, możliwość pozyskiwania środków zewnętrznych na adaptację do zmian klimatu. Wędkarze – miejsca rozrodu ryb, czystsza woda w jeziorach, więcej ryb. Mieszkańcy – nowe miejsce rekreacji, dom zwierząt i roślin, oczyszczanie powietrza, naturalna klimatyzacja, zdrowsze powietrze, dodatkowa atrakcja turystyczna.

W kampanii do ludzi staraliśmy się stawiać na emocje i lokalne historie. Do urzędników – mówiliśmy o twardych faktach i pieniądzach.

Wiedzieliśmy, kogo warto przekonywać, kogo uświadamiać, a z kim lepiej nie marnować energii na dyskusje. Strategia była prosta – sojuszników wzmacniamy, przeciwników próbujemy neutralizować, a niezdecydowanych przyciągamy konkretnymi korzyściami.

Dlaczego mokradła są ważne?

Podmokłe tereny to naturalna retencja – chłoną nadmiar wody podczas nawalnych deszczy. W dobie zmian klimatu, kiedy ulewy są coraz gwałtowniejsze, a miasto coraz bardziej zabetonowane, co kilka lat ludziom zalewa piwnice, ulice miasta. Naturalne rozwiązania są skuteczniejsze i tańsze niż kosztowne systemy kanalizacji deszczowej, które i tak często okazują się niewystarczające. Z drugiej strony mamy problem z suszą – poziom wód gruntowych spada. Poziom wody w jeziorach, rzekach spada.

Mokradła to magazyny wody, które pomagają regulować te procesy. Dom zwierząt i roślin. Regulują jakość powietrza, zatrzymują pyły i regulują mikroklimat, obniżając temperaturę w upalne dni. To zielone płuca miasta, które działają za darmo – jeżeli je zniszczymy, ich funkcje trzeba będzie zastąpić kosztowną infrastrukturą.

Mokradła to też przestrzeń dla mieszkańców, gdzie można odpocząć wśród natury. Raz zabetonowane – znikną na zawsze.

Kim jesteśmy?

Stowarzyszenie Ekipa z Bagien formalnie istnieje od 2019 roku. Działamy na rzecz ludzi i przyrody w mieście, walczymy o ochronę terenów zielonych, prowadzimy kampanie informacyjne, organizujemy akcje społeczne i edukacyjne. Monitorujemy działania władz, inwestycje i plany zagospodarowania przestrzennego. Piszemy artykuły, prowadzimy audycje radiowe, bierzemy udział w konsultacjach i pokazujemy, jak skutecznie walczyć o swoje otoczenie. Naszym celem jest miasto, w którym harmonia między naturą a rozwojem staje się rzeczywistością, a mieszkańcy mają realny wpływ na przyszłość miasta.

Nasza aktywność zaczęła się od oburzenia i niezgody na pomysł inwestycji na jednym z podmokłych terenów w Ostródzie. Dziś tworzymy miejscowe prawo. Działamy, bo wierzymy, iż to ma sens. Ale wiemy też, iż to nie sprint – to maraton.

Siedzimy na bagnach, ale skutecznie babramy się w dokumentach, papierach, przepisach – wiemy, iż to w gabinetach i urzędach zapadają najważniejsze decyzje. Więc sprawdzamy i patrzymy władzy na ręce.

od lewej: Mariusz Bojarowski (z-ca przew. Rady Miejskiej w Ostródzie), Agnieszka Karłowicz (pełnomocniczka Komitetu Inicjatywy uchwałodawczej, Ekipa z Bagien), Marta Wiloch (Komitet Inicjatywy Uchwałodawczej, prezeska Stowarzyszenia Ekipa z Bagien), Rafał Dąbrowski (Burmistrz Miasta Ostróda), Sylwia Zuzanna Brosze (Komitet Inicjatywy Uchwałodawczej, Ekipa z Bagien), Adrian Godlewski (przew. Rady Miejskiej w Ostródzie), Dariusz Warsiński (Komitet Inicjatywy Uchwałodawczej, Ekipa z Bagien), Ewa Warsińska (Komitet Inicjatywy Uchwałodawczej, Ekipa z Bagien)
Idź do oryginalnego materiału