Nie będzie w Polsce taniego prądu! Wyjaśniam dlaczego

4 godzin temu
Marek Tucholski.

Z jednej strony dojeżdżają nas opłatą ETS, a z drugiej prowadzą nas np. w kosztowne wiatraki na Bałtyku, gdzie sam tylko koszt kapitałowy wyniesie ponad 260 zł na 1 MWh.

Przyjmując za podstawę informację o kosztach wynoszących 130 miliardów złotych związanych z budową farm o łącznej mocy 5,9 GW, wynika, iż koszt zainstalowania 1 MW na Bałtyku wyniesie ok. 22 miliony złotych. Łączna produkcja energii z takiej mocy zainstalowanej przy optymistycznym założeniu 45% wydajności (trudne do osiągnięcia choćby na Morzu Północnym) przez okres eksploatacji 25 lat wyniesie 581 TWh, czyli 23,3 TWh rocznie, a więc mniej niż 1/7 obecnego zapotrzebowania na prąd w Polsce.

Wliczając koszty OPEX (serwis, koszty operacyjne w tym konserwacja i serwis turbin, ubezpieczenia, szkolenia, logistyka, wypłaty odszkodowań, bezpieczeństwo itp. – przyjmujemy średnio 3% CAPEX rocznie) oraz podatki i inne opłaty (dodatkowe 1% CAPEX rocznie), koszt wyniesie 447 złotych za 1 MWh, czyli mniej więcej tyle ile wynosi koszt produkcji 1 MWh prądu z węgla i to z uwzględnieniem opłaty ETS na obecnym poziomie! A to jeszcze nie wszystkie koszty produkcji energii z wiatraków.

Należy doliczyć przecież koszt finansowy kapitału czy inne nieprzewidziane koszty, co tylko jeszcze podbije koszt produkcji prądu z farm wiatrowych na Bałtyku.

Należałoby też doliczyć koszt budowy magazynów energii, których nie potrzeba przy stabilnych źródłach energii czy kosztów głębokiej przebudowy sieci energetycznej.

Do tego koszt demontażu wiatraków po okresie użytkowania, który może wynieść choćby kilkanaście procent kosztów budowy.

Poniesiemy też koszt bilansowania systemu. Zostanie on przeniesiony ostatecznie na konsumentów, ale oficjalnie nie będzie psuć wizerunku wiatraków.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska oferuje spółkom cenę maksymalną na poziomie 471 zł za 1 MWh. To tylko nieco więcej niż podstawowy koszt produkcji prądu z wiatraków i nie dziwi, iż spółki chcą wyższej ceny na poziomie między 500 a 600 złotych, a więc jeszcze więcej niż koszt produkcji prądu w elektrowniach węglowych choćby z uwzględnieniem opłaty ETS.

Jeszcze gorsze informacje wynikają z informacji PGE. PGE potrzebuje 180 mld zł na morskie farmy wiatrowe. Zakładając, iż Grupa PGE zrealizowałaby cały swój portfel inwestycyjny w offshore o mocy 7 GW, konieczne by było poniesienie nakładów w wysokości 180 mld złotych, a więc koszt 1 MW zainstalowanej mocy to aż 25 milionów złotych.

To wszystko powinno postawić pod znakiem zapytania sens takich inwestycji, zwłaszcza iż okres eksploatacji wiatraków to jedynie 25 lat. Lobbyści jednak nie odpuszczają i prą do tych kosztownych i nieefektywnych inwestycji zarówno na morzu jak i na lądzie.

Koszty poniosą Polacy, a Polska uzależni się od łańcuchów dostaw i technologii, których w żadnym stopniu nie kontroluje. Ktoś może zapytać, dlaczego w innych krajach to się opłaca? Otóż nie opłaca się.

Weźmy przykład Wielkiej Brytanii, która chwaliła się kilka dni temu zamknięciem ostatniej elektrowni węglowej w kraju. Tam ceny prądu są jednymi z najwyższych a świecie. Brytyjczycy mają zainstalowane w wiatrakach na morzu ponad 14 GW mocy, a na lądzie blisko 16 GW, które wytwarzają około 1/3 zapotrzebowania na prąd. Problem polega jednak na tym, iż jako źródła niestabilne wymagają zabezpieczenia w postaci magazynów, a jeżeli ich nie ma to stabilnych źródeł energii jak na przykład elektrownie jądrowe, węglowe czy gazowe.

Ponieważ elektrowni jądrowych nie wystarcza, a węglowe zamknięto, za główne zabezpieczenie systemu robią już tylko elektrownie gazowe. To oznacza, iż każde wahanie cen gazu mocno wpływa na ceny energii i w rezultacie podbija je do bardzo wysokich poziomów choćby przy tak dużej mocy zainstalowanej w źródłach pogodozależnych, a raczej właśnie ze względu na to.

To źle skonstruowany rynek energii pchający do inwestowania w tzw. OZE i decyzje polityczne wynikające z ideologii klimatycznej są ostatecznie przyczyną wysokich cen prądu.

Nie będzie w Polsce taniego prądu. Z jednej strony dojeżdżają nas opłatą ETS, a z drugiej prowadzą nas np. w kosztowne wiatraki na Bałtyku, gdzie sam tylko koszt kapitałowy wyniesie ponad 260 zł na 1 MWh.

Przyjmując za podstawę informację o kosztach wynoszących 130 miliardów… pic.twitter.com/xLrfG6UX8M

— Marek Tucholski (@tucholski_marek) October 4, 2024
Idź do oryginalnego materiału