Czy spór wokół stawiania na terenie gminy Końskowola wiatraków zakończył się na dobre wraz z niedawną decyzją tamtejszych radnych? O tym, ale także o bezpieczeństwie w gminie oraz o prorozwojowych inwestycjach samorządu Mariusz Majkutewicz, burmistrz Końskowoli opowiada w rozmowie z Tomaszem Nieśpiałem.

Panie burmistrzu, opadły już emocje po tym, jak radni zdecydowali, iż w waszej gminie nie powstanie farma wiatrowa?
– Myślę, iż tak. Duża część tych emocji była troszkę na wyrost. Ta decyzja rady miasta nie dotyczyła już samej lokalizacji wiatraków ani zmian w planie, tylko rozpoczynała dyskusję, czy te wiatraki mają być czy nie. W jakiej ilości, w jakiej wysokości. Troszkę większe emocje niż etap, na którym byliśmy. Ale kurz już opadł i kolejne zadania dnia codziennego przed nami – podkreśla burmistrz Majkutewicz.
Ta decyzja oznacza koniec sporów, protestów?
– Tak mi się wydaje, bo teraz nie ma przeciwko czemu protestować. Chociaż Don Kichot był bardzo ambitny i protestował tam, gdzie tych wiatraków nie było. Z perspektywy formalnej nie ma żadnego kroku, który by zbliżał lub w jakikolwiek sposób procedował nad tym projektem. To inwestorzy składają wniosek o lokalizację. To oni są tym pierwszym ogniwem, później cały łańcuch się uruchamia. Jako burmistrz mam obowiązek takie wnioski przedstawić wysokiej radzie. Dopóki nie złożą nowych wniosków, bo do tego mają prawo, na tym etapie mamy zakończone.

Czy już się pan przyzwyczaił do tego, iż jest burmistrzem i iż Końskowola jest miastem. Po 155 latach odzyskała te zabrane prawa miejskie?
– To, iż Końskowola jest miastem, to było bardzo naturalne. Jak babcia, która mieszkała w Końskowoli, wychodziła do sklepu to mówiła, iż idzie „na miasto”. To u nas nie zanikło. Ta „miejskość” była. Z kolei tytuł burmistrza jeszcze dziwnie brzmi w uszach, nie ukrywam.
Od lat nie zmienia się to, iż w Końskowoli bije serce polskiego szkółkarstwa. Tak się reklamujecie. Trudno sobie wyobrazić Końskowolę bez ogrodnictwa.
– Tak, to nasza duma i źródło dochodów dla naszych mieszkańców. Odnaleźliśmy się w tym, potrafiliśmy utrzymać tę produkcję przez setki już lat. Ona się jak najbardziej rozwija. Rocznie gminę Końskowola opuszczają miliony sadzonek, drzew czy roślin ozdobnych, owocowych. A powierzchnia to są setki hektarów. Dochodowość jest wysoka, mamy bardzo dobrą jakość. Dzięki temu rozwijamy się jako szkółkarze, a nie zwijamy na szczęście. Z jednej strony wchodzą nowe gatunki, ściągane z zagranicy czy u nas są uprawiane. Z drugiej strony ta jakość. o ile ktoś kupi sto sztuk czegoś, to się cieszę, iż za rok one się w stu procentach przyjęły. To jest bardzo istotne. Dzisiaj kupić roślinę nie jest trudno, ale żeby ona przetrwała. Kiedy pytam moich producentów róż, co jest najważniejsze, to oni wskazują na bezobsługowość. Ta profesjonalizacja powoduje, iż wybiera się te gatunki, które dla użytkownika nie są tylko źródłem problemów, tylko potrafią cały czas cieszyć oko.
Cała rozmowa w materiale audio
Największym wydarzeniem związanym ze szkółkarstwem w gminie Końskowola jest organizowane w lipcu każdego roku Święto Róż. Przyciąga ono miłośników ogrodnictwa i turystów z całej Polski.
ToNie / opr. PrzeG
Fot. ToNie

3 godzin temu















