Nerwowo na Nowogrodzkiej. Powodów jest aż nadto

1 tydzień temu

Prokurator Generalny i minister sprawiedliwości Adam Bodnar ogłosił, iż wystąpił do Sądu Najwyższego z wnioskami o przeprowadzenie oględzin kart do głosowania w 1472 Obwodowych Komisjach Wyborczych.

Decyzja ta, podjęta w odpowiedzi na protesty wyborcze, w tym te złożone przez Krzysztofa Kontka i Joannę Staniszkis, rzuca światło na poważne wątpliwości dotyczące wyników głosowania. Ta sprawa wymaga wyjaśnienia, bez względu na opór, jaki może stawiać PiS, które zdaje się unikać konfrontacji z faktami.

Bodnar podkreślił, iż protesty oparto na naukowo weryfikowalnej metodzie, wskazującej na możliwe nieprawidłowości w liczeniu głosów. „Autorzy protestów załączyli materiały świadczące o możliwych nieprawidłowościach”, stwierdził, wskazując na konkretne komisje w Krakowie, Oleśnie, Mińsku Mazowieckim, Strzelcach Opolskich, Grudziądzu, Gdańsku, Kamiennej Górze, Bielsku-Białej i Mysiadle, gdzie wyniki mogły zostać błędnie ustalone. Prokurator Generalny uznał część zarzutów za zasadną i wpływającą na wynik wyborów.

Dodatkowym sygnałem alarmowym jest wzrost liczby śledztw prokuratorskich z sześciu do ośmiu. Prokuratura Okręgowa w Toruniu bada sprawę Obwodowej Komisji Wyborczej nr 25 w Grudziądzu, a Prokuratura Okręgowa w Siedlcach zajmuje się komisją nr 13 w Mińsku Mazowieckim. Te działania wskazują na systematyczne podejście do weryfikacji zarzutów, co kontrastuje z milczeniem PiS, które unikać otwartej dyskusji. Partia, wspierająca Karola Nawrockiego, zwycięzcę wyborów, może postrzegać te kroki jako zagrożenie dla swojego politycznego kapitału, ale brak współpracy tylko pogłębia podejrzenia.

PiS, z historycznym bagażem prób kontrolowania instytucji państwa, ma teraz szansę udowodnić swoją uczciwość. Jednak dotychczasowa postawa – odrzucanie zarzutów bez dowodów – sugeruje, iż może stawiać opór. Tymczasem Bodnar, reprezentując rząd Tuska, działa w interesie publicznym, dążąc do rozstrzygnięcia, czy wyniki odzwierciedlają wolę wyborców. Oględziny w 1472 komisjach to nie atak na PiS, ale konieczność wyjaśnienia anomalii, takich jak zamiana głosów czy nienaturalne trendy w wynikach, co podnosi pytanie o skalę potencjalnych manipulacji.

Społeczeństwo zasługuje na pewność co do procesu wyborczego, zwłaszcza po doniesieniach o błędach w kilkunastu komisjach, gdzie przewaga Nawrockiego mogła być zawyżona. Bez względu na polityczne konsekwencje, opór PiS nie powinien blokować tej inicjatywy. Transparentność jest fundamentem demokracji, a unikanie jej przez partię rządzącą wcześniej tylko wzmacnia narrację o jej nieuczciwości. Bodnar, stawiając na naukowe podstawy protestów, pokazuje, iż decyzja opiera się na faktach, a nie emocjach.

Liczba i szczegółowość protestów wymaga reakcji. PiS musi zrozumieć, iż ignorowanie sprawy nie zmyje podejrzeń – wręcz przeciwnie, pogłębi kryzys zaufania. Wyjaśnienie, czy błędy były przypadkowe, czy celowe, jest konieczne, choćby jeżeli oznacza to konfrontację z niewygodną prawdą. Bodnar otworzył drzwi do weryfikacji – teraz piłka jest po stronie Sądu Najwyższego i PiS. Bez tego kroku Polska ryzykuje dalszą polaryzację i utratę wiary w system wyborczy. Ta sprawa musi być rozstrzygnięta, bo demokracja bez jasności staje się fikcją.

Idź do oryginalnego materiału