Nawrocki wchodzi w buty rządu. Człowiek PiS buduje własną władzę

8 godzin temu

W polskim systemie konstytucyjnym role poszczególnych organów państwa są jasno określone. Prezydent ma funkcję strażnika Konstytucji, reprezentanta państwa i arbitra w sytuacjach konfliktowych. Rząd odpowiada za politykę gospodarczą, finansową i realizację budżetu, a parlament sprawuje kontrolę ustawodawczą. Tymczasem działania Karola Nawrockiego wskazują, iż granice tych kompetencji zaczynają się zacierać – i to w sposób niebezpieczny dla stabilności państwa.

Najświeższym przykładem jest inicjatywa dotycząca Funduszu rozwoju technologii przełomowych, który – według zapowiedzi – ma dysponować co najmniej 5 mld zł rocznie. Środki te miałyby zostać przeznaczone na rozwój sztucznej inteligencji, komputerów kwantowych, biotechnologii czy produkcji leków. Idea, na pierwszy rzut oka, brzmi obiecująco. Polska potrzebuje inwestycji w innowacje, a technologie przyszłości powinny być jednym z filarów naszej gospodarki. Problem zaczyna się jednak w momencie, gdy zadajemy podstawowe pytanie: kto ma o tym decydować i kto za to odpowiada?

Nawrocki nie ogranicza się do roli inspiratora czy patrona projektów badawczych. Jego inicjatywa – wypracowana przez ekspertów współpracujących z Kancelarią Prezydenta – ma formę ustawy, a więc realnego aktu prawnego, który nakładałby nowe obowiązki finansowe na budżet państwa. W praktyce oznacza to, iż prezydent proponuje własny, konkurencyjny wobec rządu program gospodarczy.

Nie bez powodu poseł KO, Mariusz Witczak, stwierdził: „Gołym okiem widać, iż prezydent ma chrapkę na to, żeby zastąpić rząd i parlament. Marzy mu się władza prezydencka”. Trudno odmówić tej diagnozie trafności. W Polsce nie obowiązuje model amerykański, w którym prezydent jednocześnie kieruje władzą wykonawczą. Próby konstruowania własnych funduszy, własnych programów i alternatywnych źródeł finansowania to nie tylko gest polityczny, ale i próba przestawienia ustrojowych akcentów.

Jeszcze większe wątpliwości budzi kwestia finansowania. Nawrocki wskazuje, iż pieniądze pochodziłyby głównie z uszczelnienia CIT i VAT. Tyle iż takie rozwiązania już dziś są w gestii rządu i administracji skarbowej. jeżeli uda się zamknąć lukę w CIT, która według NIK może sięgać 30 mld zł rocznie, to właśnie rząd, a nie prezydent, decyduje o ich przeznaczeniu. Tymczasem prezydencka wizja zakłada przechwycenie części tych środków na własne projekty – w tym nie tylko na technologie, ale i na inne inicjatywy: 13 mld zł na PIT 0 dla rodzin czy 5 mld zł na podwyższenie pierwszego progu podatkowego.

To nie są już pojedyncze pomysły, to jest cały alternatywny budżet, rozpisany przez głowę państwa. I tutaj pojawia się zasadniczy problem: prezydent nie ponosi odpowiedzialności politycznej za realizację budżetu, nie przedstawia go parlamentowi, nie negocjuje go w Komisji Europejskiej, nie odpowiada za ratingi i nie tłumaczy się z przekroczeń deficytu. Tymczasem Nawrocki proponuje wydatki, które w realny sposób wpływałyby na kształt finansów publicznych.

Prezydencki fundusz wchodzi też w wyraźny konflikt z programami rządowymi. Kilka miesięcy temu ruszył bowiem PFR Deep Tech – inicjatywa wspierająca nowoczesne technologie, z budżetem 300 mln zł od PFR i tyle samo od prywatnych inwestorów. To dużo mniejsza skala niż 5 mld zł rocznie, ale cele są zbieżne. Nawrocki – jak trafnie ujął wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski – może po prostu „wyważać otwarte drzwi”. Zamiast wspierać i wzmacniać istniejące programy, proponuje ich duplikowanie pod prezydenckim szyldem.

Nie chodzi o to, iż Polska nie potrzebuje nowych instrumentów wspierania innowacji. Chodzi o to, iż państwo nie może działać w logice dwóch równoległych centrów decyzyjnych. W sytuacji, gdy rząd planuje budżet i negocjuje wydatki, prezydent wysuwa własne propozycje, które rozbijają spójność polityki gospodarczej. To nie tylko chaos, ale i sygnał dla inwestorów, iż w Polsce instytucje nie potrafią współpracować.

Jeśli prezydent rzeczywiście chce wspierać rozwój nowoczesnych technologii, ma do dyspozycji narzędzia miękkie: inicjowanie debat, patronat, wspieranie współpracy nauki i biznesu, budowanie wizerunku Polski jako kraju otwartego na innowacje. Próba tworzenia własnego budżetu i własnych ustaw finansowych to jednak krok za daleko.

Karol Nawrocki, proponując ustawę o Funduszu rozwoju technologii przełomowych, przekracza granice roli prezydenta. Zamiast wspierać rząd w realizacji polityki innowacyjnej, buduje własny, konkurencyjny program finansowy. Tymczasem odpowiedzialność za finanse publiczne i politykę gospodarczą leży po stronie rządu i parlamentu. Prezydent, który wchodzi w ich kompetencje, nie tylko osłabia spójność państwa, ale także naraża się na zarzut, iż bardziej niż o innowacje dba o własne ambicje polityczne.

Czytelnik może mieć różne poglądy na temat roli państwa w gospodarce, ale jedno pozostaje jasne: prezydent nie powinien zastępować rządu. Nawrocki, zamiast wzmacniać instytucje, ryzykuje ich osłabieniem – i to w imię własnej wizji, która nie znajduje umocowania w konstytucyjnych kompetencjach.

Idź do oryginalnego materiału