Nawrocki w ogniu spisków. Pusta retoryka zamiast wizji prezydentury

3 dni temu
Zdjęcie: Nawrocki


Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, wygłosił w Wałbrzychu płomienne przemówienie, które miało podkreślić jego determinację w walce o urząd prezydenta.

Jego słowa: „Zwyciężymy i nikt nam tego zwycięstwa nie zabierze. Ani instytucje państwa Donalda Tuska, ani obce organizacje, które pomagają mojemu kontrkandydatowi” oraz ostra krytyka Rafała Trzaskowskiego, odsłaniają jednak więcej o jego strategii politycznej i słabościach niż o sile jego kandydatury. Nawrocki, zamiast budować merytoryczny przekaz, ucieka się do retoryki spiskowej, insynuacji i ataków personalnych, co podważa jego wiarygodność jako kandydata na urząd prezydenta.

Nawrocki w swoim wystąpieniu posługuje się narracją, która od lat jest charakterystyczna dla obozu PiS – opowieścią o wszechobecnych wrogach, którzy próbują zaszkodzić „prawdziwym patriotom”. Oskarżenia o „obce organizacje” wspierające Trzaskowskiego czy rzekome zaangażowanie służb specjalnych w kampanię są niepoparte żadnymi dowodami. Tego typu twierdzenia, zamiast budować zaufanie wyborców, mogą alienować tych, którzy oczekują od kandydata na prezydenta rzeczowej debaty o problemach Polski – gospodarce, służbie zdrowia czy polityce zagranicznej. Nawrocki, jako historyk i prezes IPN, powinien zdawać sobie sprawę, iż rzucanie oskarżeń bez dowodów to nie tylko brak odpowiedzialności, ale również strategia, która w dłuższej perspektywie osłabia jego przekaz.

Co więcej, jego słowa o „instytucjach państwa Donalda Tuska” są próbą dyskredytacji rządu bez wskazania konkretnych działań, które miałyby wpływać na kampanię. Tego rodzaju ogólniki nie tylko nie przekonują wyborców niezdecydowanych, ale mogą być odbierane jako desperacka próba mobilizacji wyłącznie twardego elektoratu PiS. W kampanii prezydenckiej, która wymaga szerokiego poparcia, takie podejście jest krótkowzroczne i ryzykowne.

Brak klasy i merytoryki

Krytyka Rafała Trzaskowskiego jako „rezultatu laboratorium politycznego” czy „stworzonego obrazu przez telewizje” jest nie tylko nieelegancka, ale również świadczy o braku pomysłu Nawrockiego na własną kampanię. Zamiast przedstawiać swoją wizję prezydentury, kandydat PiS spędza czas na deprecjonowaniu kontrkandydata. Nawrocki sugeruje, iż Trzaskowski jest „niegotowy” do pełnienia funkcji prezydenta, ale nie podaje konkretnych argumentów, dlaczego miałby być gorszym wyborem. Tego rodzaju personalne ataki, zamiast merytorycznej dyskusji o programach czy kompetencjach, są oznaką słabości. Trzaskowski, niezależnie od oceny jego prezydentury w Warszawie, ma doświadczenie w zarządzaniu dużym miastem, relacjach międzynarodowych i kampaniach wyborczych. Nawrocki, który większą część kariery spędził w instytucjach związanych z polityką historyczną, nie przedstawia w swoim wystąpieniu argumentów, które mogłyby przekonać, iż jego doświadczenie jest bardziej odpowiednie do roli prezydenta.

Brak opanowania

Spięcie z reporterem TVN, w którym Nawrocki zarzuca stacji brak zainteresowania „próbą kradzieży wyborów” i atakami ze strony „zagranicznych ośrodków”, pokazuje kolejny problem – brak opanowania i umiejętności radzenia sobie z trudnymi pytaniami. Prezydent powinien być osobą, która potrafi zachować spokój w sytuacjach kryzysowych, odpowiadać rzeczowo i budować mosty, a nie zaogniać konflikty. Nawrocki, zamiast wykorzystać pytanie dziennikarza do przedstawienia swoich racji, wybrał konfrontację, co może zostać odebrane jako brak dojrzałości politycznej. Co więcej, jego zarzuty wobec TVN wpisują się w narrację PiS o „mediach establishmentu”, ale nie odpowiadają na pytanie, dlaczego wyborcy mieliby mu zaufać bardziej niż Trzaskowskiemu.

Największym problemem wystąpienia Nawrockiego jest brak pozytywnego przekazu. Skupiając się na krytyce przeciwnika i rzekomych spiskach, nie oferuje wyborcom jasnej wizji prezydentury. Jakie są jego priorytety? Jak zamierza jednoczyć Polaków, którzy są zmęczeni polityczną polaryzacją? Tego w Wałbrzychu nie usłyszeliśmy. Zamiast tego Nawrocki pogłębia podziały, sugerując, iż tylko jego zwolennicy są „prawdziwymi obywatelami”, którzy wybiorą prezydenta „wbrew rządowej propagandzie”. Tego rodzaju retoryka może mobilizować część elektoratu, ale odstrasza tych, którzy szukają prezydenta zdolnego do współpracy ponad podziałami.

Nawrocki, jako prezes IPN, ma dorobek w promowaniu polskiej historii, ale jego działalność budzi kontrowersje. IPN pod jego kierownictwem jest często oskarżany o jednostronne przedstawianie przeszłości, zgodne z linią polityczną PiS. To rodzi pytania, czy jako prezydent byłby w stanie reprezentować wszystkich Polaków, niezależnie od ich poglądów historycznych czy politycznych. Jego wystąpienie w Wałbrzychu nie rozwiewa tych wątpliwości – przeciwnie, wzmacnia wizerunek polityka, który widzi świat w kategoriach „my kontra oni”.

Wystąpienie Karola Nawrockiego w Wałbrzychu miało pokazać siłę i pewność siebie kandydata PiS, ale zamiast tego ujawniło jego słabości: skłonność do retoryki spiskowej, brak merytorycznej krytyki przeciwnika, impulsywność w kontaktach z mediami i brak jasnej wizji prezydentury. Oskarżenia o „obce organizacje” czy „kradzież wyborów” bez dowodów są nieodpowiedzialne i mogą podważać zaufanie do demokratycznych procesów. jeżeli Nawrocki chce przekonać Polaków, iż jest lepszym wyborem niż Trzaskowski, musi zaproponować coś więcej niż tylko krytykę i polaryzację. W obecnej formie jego kampania wydaje się bardziej walką z wyimaginowanymi wrogami niż budowaniem zaufania do jego kandydatury.

Idź do oryginalnego materiału