Wystarczyło zaledwie kilka dni obecności uzurpatora w pałacu prezydenckim, aby Polacy boleśnie przypomnieli sobie, czym była i czym przez cały czas jest polityka zagraniczna PiS: zdradą interesów narodowych, chaosem w relacjach międzynarodowych i cynicznym handlowaniem wpływami za łapówki. Karol Nawrocki, samozwańczy lokator prezydenckiego pałacu, zdążył już zablokować uczestnictwo premiera Donalda Tuska w kluczowym spotkaniu unijnych przywódców w Waszyngtonie. Efekt? Rozmowy pokojowe bez Polski – kraju, który poniósł największy ciężar pomocy Ukrainie. To prezent wprost dla Władimira Putina.
Ta sytuacja to nie incydent, ale logiczna kontynuacja linii politycznej, którą PiS narzucał przez lata. Nawrocki w kilka dni odtworzył wszystkie najczarniejsze schematy: atakowanie Unii Europejskiej, flirtowanie z Moskwą, podawanie ręki Orbanowi wbrew wspólnocie europejskiej, a także organizowanie w Warszawie zjazdów polityków sprzyjających Kremlowi. To jest ta sama agenda, tylko w nowym, jeszcze bardziej kompromitującym wydaniu.
Nie możemy też zapomnieć o gigantycznej aferze wizowej. Setki tysięcy wiz sprzedawanych za łapówki, by zalać Europę falą imigrantów – wszystko to działo się za rządów PiS. I dziś, patrząc na działania Nawrockiego, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż mechanizm zdrady narodowych interesów i handlu bezpieczeństwem Polaków wciąż funkcjonuje.
Nawrocki w kilka dni przypomniał, czym jest PiS na arenie międzynarodowej: partią, która zamiast bronić polskiej racji stanu, ułatwia Rosji realizację jej celów. Partia Kaczyńskiego to partia zdrady, chaosu i korupcji. Partie, która zamiast wzmacniać Polskę w Europie, od lat obrzydliwie wbrew Polakom działa na jej osłabienie.
To, co dzieje się dziś, to śmiertelne zagrożenie dla naszego miejsca w Unii, dla naszej pozycji w NATO i dla bezpieczeństwa każdego obywatela. Nawrocki nie jest prezydentem – jest zaledwie uzurpatorem, symbolem powrotu najgorszych praktyk PiS, w których polski interes narodowy zawsze przegrywał z rosyjską agendą i partyjną kasą.