Prezydent Karol Nawrocki po raz kolejny zabrał głos w sprawie, w której zabrzmiał nie jak głowa państwa, ale jak polityczny rzecznik dawnej władzy. Tym razem ostro skrytykował decyzję ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka o zmianie Regulaminu urzędowania sądów powszechnych, dotyczącego m.in. systemu losowego przydziału spraw. Sęk w tym, iż jego wystąpienie miało więcej wspólnego z partyjną agitką niż z realną troską o obywateli i wymiar sprawiedliwości.
Żurek jasno uzasadnił swoją decyzję: „Zostaje losowanie referenta przez SLPS, a reszta składu dobierana jest według jasnych i przejrzystych zasad, ustalonych przez prezesa sądu i zaopiniowanych przez kolegium”. Jak podkreślił minister, chodzi o „szybsze rozprawy, krótsze kolejki i wyroki wydawane w pełni legalnych składach”. Trudno nie zgodzić się, iż to reforma nastawiona na poprawę funkcjonowania sądów i skrócenie czasu oczekiwania na sprawiedliwość.
Tymczasem Nawrocki wyszedł z ostrą krytyką, nazywając decyzję Żurka „ostentacyjnym aktem bezprawia”. Posunął się jeszcze dalej: „Projektowane reguły ustalania składu sądu mają stać się nieweryfikowalne po to, by umożliwić manualne sterowanie doborem sędziów pod polityczne potrzeby i oczekiwania rządzących. To prosta droga do zniszczenia zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości i do zniesienia gwarancji bezstronności”.
Tylko iż w ustach prezydenta, który wciąż kojarzony jest z obozem PiS, brzmi to jak czysta hipokryzja. Bo kto przez lata niszczył zaufanie do sądów? Kto powoływał tzw. „neosędziów”, tworząc system, który sami prawnicy określali mianem farsy? Nawrocki wydaje się zapominać, iż to właśnie jego polityczni patroni odpowiadają za chaos i galimatias w sądownictwie.
Na szczęście pojawił się ktoś, kto nazwał rzeczy po imieniu. Wiceszef Kancelarii Premiera, Jakub Stefaniak, nie zostawił suchej nitki na wystąpieniu prezydenta. – „Panie prezydencie Nawrocki i chomiku, nie idźcie tą drogą, bo mam wrażenie, iż to oświadczenie jest nieco nonszalanckie” – powiedział w Polsat News, nawiązując ironicznie do słynnej frazy Aleksandra Kwaśniewskiego.
Tym jednym zdaniem Stefaniak doskonale podsumował sytuację. Bo istotnie, w tym, co mówi Nawrocki, nie ma troski o prawo ani obywateli. Jest za to nonszalancja, przejawiająca się w łatwym oskarżaniu i politycznym moralizatorstwie. To próba zakrzyczenia reform, które mają przywrócić sprawność wymiaru sprawiedliwości.
Stefaniak punktował dalej. Zauważył, iż Zbigniew Bogucki, szef Kancelarii Prezydenta, a dawniej poseł PiS, odczytując stanowisko głowy państwa, jest współodpowiedzialny za cały bałagan w sądownictwie. – „Mam wrażenie, iż z jednej strony to jest bezczelność, a z drugiej strony egzemplifikacja hasła: ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni” – powiedział. Trudno o celniejsze podsumowanie tej obłudy.
Stefaniak odniósł się też do samego systemu losowania spraw, który prezydent broni jak świętości. – „Sami sędziowie śmieją się z systemu losowania i mówią o nim ‘ziobromat’. No bo dziwnym trafem jakoś się składało, iż do spraw politycznych byli losowani ci, którzy są określani ‘neosędziami’” – przypomniał.
To trafna diagnoza. Mechanizm, który miał być gwarantem obiektywizmu, w praktyce stał się narzędziem manipulacji. Reforma Żurka jest więc nie tyle zagrożeniem dla praworządności, jak twierdzi Nawrocki, ale szansą na odejście od patologii wprowadzonej przez ekipę Zbigniewa Ziobry.
W całym sporze wyraźnie widać, iż prezydent gra rolę politycznego recenzenta, który z góry zakłada złe intencje rządu. Tymczasem to rząd i minister Żurek proponują rozwiązania, które mają skrócić procesy i uczynić sądy bardziej sprawnymi. Nawrocki zamiast wspierać zmiany, rzuca kłody pod nogi i powtarza narrację PiS.
Dobrze, iż pojawiają się głosy takie jak Stefaniaka – wyraziste, odważne i pozbawione politycznej kurtuazji. Jego słowa jasno pokazały, iż prezydent przekroczył granice swojej roli i zamiast jednoczyć, ponownie dzieli i wzmacnia obóz, który już raz doprowadził do kryzysu w wymiarze sprawiedliwości.
Karol Nawrocki chciał wystąpić w roli obrońcy konstytucji, a wyszedł obrońca interesów PiS. Jakub Stefaniak słusznie przypomniał, iż to nie prezydent ma monopol na ocenę legalności reform, a jego nonszalanckie oświadczenia są bardziej farsą niż powagą urzędu. W tej rozgrywce to nie Nawrocki, ale Stefaniak i minister Żurek stają po stronie realnych rozwiązań, które mają przynieść obywatelom sprawiedliwość szybszą, uczciwszą i wolną od politycznych manipulacji.