Czy można sobie wyobrazić bandytę na stanowisku prezydenta RP? Karol Nawrocki nim jest. Z każdym kolejnym dniem wychodzą na jaw kolejne fakty, które powinny nie tylko wykluczać go z życia publicznego, ale też stawiać pod znakiem zapytania jego wolność. Oto człowiek, który nie tylko wyłudził mieszkanie od starszego, samotnego człowieka, oszukując go obietnicą opieki, ale też – jak się okazuje – miał bliskie relacje z półświatkiem przestępczym. I to nie jako ofiara, ale jako pełnoprawny uczestnik tego bagna.
Według nieoficjalnych, ale powtarzających się relacji, Karol Nawrocki uczestniczył w tzw. „ustawkach” – brutalnych bójkach między grupami kibolskimi, często powiązanymi z grupami przestępczymi. Świadkowie twierdzą, iż był nie tylko obecny, ale wręcz ceniony w tych kręgach, zajmując wysoką pozycję w nieformalnej hierarchii. Mówiąc krótko – Nawrocki to nie bierny obserwator przemocy, ale jej czynny uczestnik. A wszystko to działo się zanim wyczyścił swoją przeszłość i przeszedł do roli „praworządnego” działacza.
Nie brakuje także dowodów wizualnych. W sieci krążą materiały wideo, na których widać Karola Nawrockiego w towarzystwie znanych przestępców z trójmiejskiego półświatka. Pojawia się pytanie: co robił tam człowiek, który dzisiaj marzy o fotelu prezydenta? Przypadek? Zbłąkany historyk? Nic z tych rzeczy – to konsekwentna droga od chłopaka na usługach hotelowych gangsterów po gościa, który pisze pełną sympatii książkę o „Nikosiu” – jednym z najsłynniejszych bandytów lat 90.
Zresztą ten ostatni fakt mówi sam za siebie. Fascynacja Karola Nawrockiego postacią Nikodema Skotarczaka to nie przypadek naukowy. To emocjonalne i niemal osobiste zaangażowanie. Książka, którą napisał, nie jest ostrzeżeniem przed światem przestępczym – to raczej próba romantyzowania bandytyzmu. Przeintelektualizowana laurka dla człowieka, który powinien być jedynie przykładem tego, jak nie kończyć życia.
Taki człowiek – z przeszłością bandycką, z niejasnymi kontaktami i kolegami przestępcami – powinen siedzieć.