Ostatnie doniesienia Onetu o tym, jakoby Karol Nawrocki miał dostarczać prostytutki gościom sopockiego Grand Hotelu, gdzie pracował w ochronie, wzbudziły olbrzymie poruszenie. Kandydat PiS na prezydenta zapowiedział pozew cywilny przeciwko portalowi.
Ale – jak przypomina "Gazeta Wyborcza" piórem Romana Imielskiego, wicenaczelnego medium – Karol Nawrocki miał osiem miesięcy na pozwanie dziennika z Czerskiej. Nie zrobił tego, choć mógł. A choćby powinien, skoro uważa doniesienia o stręczycielskiej działalności za nieprawdziwe.
Przypomnijmy: Wyborcza w listopadzie 2024 roku opublikowała artykuł Piotra Głuchowskiego, który już wtedy pisał o tym, iż "jeśli gość hotelowy potrzebował kobiety, starczyło dać znać Nawrockiemu".
"Karol robił w ochronie. Bodajże w trakcie czwartego roku studiów dostał posadę w Grand Hotelu. Szefem ochroniarzy był tam eksmilicjant, mówiono także, iż esbek; poznałem go przez Karola – facet nosił sygnet pamiątkowy ZOMO" – opowiadał Głuchowskiemu informator, który znał kiedyś Nawrockiego.
Targi o cenę za dziewczynę
"Wiem, iż te sprawy załatwiał on sam, jego kolega albo szef ochrony" – wspominał mężczyzna. Co więcej, informator przytaczał rozmowę, jaką miał odbyć z Nawrockim. Dzisiejszy kandydat PiS miał opowiadać, jak "zamówił dziewczynę" dla pewnego dziennikarza z Warszawy. "Narzekał, iż musiał się z takim celebrytą targować przy prostytutce o 150 złotych" – wspominał rozmówca Wyborczej.
Tymczasem kandydat PiS dopiero teraz zapowiedział, iż pozwie dziennikarzy. I to nie "Wyborczej", która opisała sprawę jesienią, ale Onetu, który niejako potwierdził pierwotne doniesienia.
W odpowiedzi na publikację "GW" z listopada Nawrocki napisał tylko: "Nigdy nie rozmawiałem z tym człowiekiem/przełożonym o żadnych 'panienkach'. (...) Mogłem zapalić papierosa, ale nigdy nie paliłem nałogowo". To ostatnie zdanie nabiera dziś zresztą dość interesującego wymiaru.