Karol Nawrocki pod sam koniec kampanii wyborczej wpadł w gigantyczny kryzys wizerunkowy. Afera mieszkaniowa jest tragedią dla kandydata PiS. Ktoś za to jednak musi odpowiedzieć. Fatalne oświadczenie O aferze mieszkaniowej, w centrum której znajduje się Karol Nawrocki, słyszała już cała Polska. Szef IPN w niejasnych okolicznościach przejął mieszkanie starszego i schorowanego mężczyzny. „Obywatelski” kandydat PiS musi się teraz gęsto tłumaczyć z kłamstw, bo nie potrafi spójnie wyjaśnić, jak to z tym mieszkaniem było. I to właśnie te kłamstwa, to kluczenie w zeznaniach, to jest rzecz, która w tej aferze najbardziej pogrąża Nawrockiego. Kryzys wizerunkowy jest gigantyczny. Na Nowogrodzkiej szukają więc kozła ofiarnego, który weźmie na siebie całą odpowiedzialność za całą sytuację. Wiadomo przecież, iż od tego się ma ludzie w sztabie, aby jak najszybcie takie pożary gasić j i nie dopuszczać do rozprzestrzenienia się ognia. W przypadku najbliższego otoczenia Nawrockiego tak to nie działa. Bo z punktu widzenia PiS sprawie mocno zaszkodziła – Emilia Wierzbicki, rzeczniczka prasowa, która się pozwoliła poznać światu bardziej na nagraniu, gdzie ordynarnie atakuje sztab Rafała Trzaskowskiego krzycząc, iż jest „magistrem dziennikarstwa”. To ona w zeszłym tygodniu jako pierwsza wystosowała oficjalne sprostowanie, gdy na jaw wyszło, iż Nawrocki posiada drugie mieszkanie, zdobyte w bardzo niejasnych okolicznościach.