Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, w rozmowie z Jackiem Karnowskim na antenie Telewizji wPolsce24 przedstawił narrację, która ma na celu umocnienie jego wizerunku jako niezłomnego bojownika o „Polskę” w obliczu rzekomych ataków ze strony obozu rządzącego.
Jego wypowiedzi, choć pełne emocji i retorycznego zapału, są jednak nieprzekonywujące, ponieważ opierają się na ogólnikach, teoriach spiskowych i braku konkretnych dowodów na stawiane zarzuty.
„Nikt mnie nie złamie, wiem, w czym uczestniczę”
Nawrocki podkreśla swoją niezłomność, sugerując, iż jest obiektem zmasowanego ataku ze strony „wszystkich agend państwa Donalda Tuska”. Twierdzi, iż jest świadomy „ceny tej walki”, ale jego zwycięstwo 18 maja jest dla niego „naturalne”, ponieważ walczy o „Polskę”. Ta retoryka jest klasycznym przykładem budowania wizerunku męczennika politycznego, który stawia się w centrum walki dobra ze złem. Jednak brak konkretnych przykładów tych rzekomych ataków – poza ogólnikowym wspomnieniem „afery” związanej z mieszkaniem i „panem Jerzym” – sprawia, iż jego słowa brzmią jak pusta deklaracja. Nawrocki nie przedstawia żadnych dowodów na to, iż jest celem skoordynowanej kampanii rządowej, co osłabia jego wiarygodność. Zamiast faktów, oferuje emocjonalne zapewnienia o swojej determinacji, co może przemawiać do jego bazy wyborczej, ale nie przekonuje osób oczekujących merytorycznej dyskusji.
„Wzmożenie moralne” i „dysfunkcjonalność” Trzaskowskiego
Nawrocki i Karnowski wspólnie kreują obraz kampanii Rafała Trzaskowskiego jako nieudolnej, a zarazem desperacko reagującej na sukcesy Nawrockiego. Nawrocki twierdzi, iż jego spotkanie z administracją USA i prezydentem Donaldem Trumpem wywołało „głęboką nerwowość” w obozie przeciwnika. To stwierdzenie jest nieprzekonywujące z kilku powodów. Po pierwsze, Nawrocki nie wyjaśnia, dlaczego jego spotkanie z Trumpem miałoby wywołać taką reakcję – brak tu kontekstu, który nadałby tej tezie sens. Po drugie, przedstawianie kampanii Trzaskowskiego jako „flauty” (czyli stagnacji) jest subiektywną oceną, która ignoruje fakt, iż Trzaskowski, jako urzędujący prezydent Warszawy, ma ugruntowaną pozycję i rozpoznawalność. Nawrocki nie popiera swoich zarzutów żadnymi danymi, sondażami czy konkretnymi przykładami nieudolności sztabu Trzaskowskiego, co czyni jego krytykę powierzchowną.
„Przyśpieszone uderzenie” i „bezwzględni ludzie”
Nawrocki sugeruje, iż atak na niego – związany z „aferą” dotyczącą mieszkania i „pana Jerzego” – był planowany na późniejszy etap kampanii, ale został przyspieszony z powodu jego „wysokiego momentum”. Twierdzi, iż jego teczka o dostępie do informacji niejawnych krąży w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a w sprawę zaangażowane są NIK, prokuratura, telewizja rządowa i służby specjalne. To poważne oskarżenia, które jednak pozostają niewiarygodne bez jakichkolwiek dowodów. Nawrocki nie precyzuje, na czym polega domniemana „afera” ani kim jest „pan Jerzy”. W zamian buduje narrację ofiary systemu, w której „bezwzględni ludzie” wspierają Trzaskowskiego, wykorzystując instytucje państwa. Brak szczegółów i konkretnych przykładów nadużyć ze strony tych instytucji sprawia, iż jego słowa brzmią jak typowa retoryka spiskowa, mająca na celu mobilizację elektoratu poprzez strach i oburzenie, a nie racjonalną argumentację.
„Zobowiązanie wobec Polaków” i spotkania w 300 miejscowościach
Nawrocki podkreśla swoją aktywność kampanijną, twierdząc, iż odwiedził 300 miejscowości i prowadzi rozmowy o „przyszłości Polski”. To próba pokazania się jako kandydat bliski ludziom, w kontraście do rzekomo oderwanego od rzeczywistości Trzaskowskiego. Jednak liczba 300 miejscowości, choć brzmi imponująco, nie jest poparta żadnymi szczegółami – jakie to były spotkania, jakie kwestie omawiano, jakie propozycje programowe przedstawił? Bez tych informacji jego deklaracje wydają się jedynie hasłem reklamowym. Co więcej, Nawrocki unika merytorycznej dyskusji o swoim programie, skupiając się na emocjonalnych apelach i krytyce przeciwnika. Jego zapewnienia o „poważnych rozmowach” i „dobrym humorze” są zbyt ogólne, by przekonać wyborców, którzy oczekują konkretnych rozwiązań na najważniejsze problemy kraju.
„Brudna kampania” i niekonsekwencja Trzaskowskiego
Nawrocki twierdzi, iż prowadzi kampanię opartą na „strategicznych celach dla państwa polskiego”, podczas gdy Trzaskowski ucieka się do „brudnej kampanii”. Oskarża swojego rywala o niekonsekwencję i wprowadzanie opinii publicznej w błąd, ale nie podaje przykładów takich zachowań. To kolejny przypadek, w którym Nawrocki stawia tezy bez ich uzasadnienia, co sprawia, iż jego krytyka jest nieprzekonywująca. Co więcej, jego deklaracja, iż sam nie uczestniczy w „brudnej kampanii”, jest trudna do obrony, skoro sam chętnie używa ostrych sformułowań, takich jak „bezwzględni ludzie” czy „wszystkie agendy państwa Tuska”. Tego typu retoryka wpisuje się w politykę polaryzacji, którą sam zdaje się potępiać.
Plan na finisz kampanii
Na pytanie o plan na ostatni etap kampanii Nawrocki odpowiada ogólnikowo: „nie zatrzymujemy się, kolejne wydarzenia, kolejne wyjazdy”. Wymienia Płock, Rzeszów i Podkarpacie, ale nie zdradza, jakie konkretne działania podejmie, by przekonać niezdecydowanych wyborców. Jego entuzjazm dla spotkań z Polakami jest zrozumiały, ale brak szczegółów programowych czy strategii na pierwszą turę wyborów sprawia, iż jego wypowiedź brzmi jak rutynowa deklaracja kandydata, który chce pokazać aktywność, ale nie ma jasnej wizji.
Wypowiedzi Karola Nawrockiego są nieprzekonywujące, ponieważ opierają się na emocjonalnej retoryce, ogólnikowych oskarżeniach i braku konkretnych dowodów na stawiane tezy. Jego narracja o byciu ofiarą „bezwzględnych” ataków rządu, zaangażowaniu służb i instytucji w kampanię przeciwko niemu oraz o rzekomej nieudolności Trzaskowskiego nie znajduje potwierdzenia w faktach. Zamiast merytorycznej dyskusji o programie czy rozwiązaniach dla Polski, Nawrocki oferuje hasła o „walce o Polskę” i swojej niezłomności, co może przemawiać do jego elektoratu, ale nie wystarcza, by zdobyć szersze poparcie. Jego wizja kampanii opiera się na polaryzacji i budowaniu wizerunku męczennika, co w dłuższej perspektywie może okazać się niewystarczające w starciu z bardziej konkretnymi propozycjami rywali.