Nawrocki kontra dyplomacja. Jak PiS kryje własne błędy

1 dzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


Pierwsza zagraniczna podróż Karola Nawrockiego ujawniła jego braki w przygotowaniu. Zamiast przyznać się do błędu, PiS stara się zdyskredytować Sikorskiego. Fakty jednak mówią same za siebie.

We wtorek Karol Nawrocki wylatuje w swoją pierwszą podróż zagraniczną jako prezydent RP. Cel wizyty – Stany Zjednoczone i spotkanie z Donaldem Trumpem – wydaje się naturalnym punktem w kalendarzu każdej głowy państwa. Jednak sposób, w jaki przygotowano i zaprezentowano tę misję, pozostawia wiele do życzenia.

Kontrowersje rozpoczęły się od nagrania zamieszczonego na profilu KPRM, w którym szef MSZ Radosław Sikorski instruuje głowę państwa, jak i o czym ma rozmawiać podczas wizyty. Wicepremier nie szczędził konkretnych wskazówek, które miały się zmieścić na jednej kartce formatu A4. Zamiast jednak skupić się na meritum, PiS gorączkowo próbuje zdyskredytować Sikorskiego. Tylko dlatego, by nie przyznać, iż to Nawrocki popełnił znaczący błąd przygotowawczy.

Prezydencki minister Marcin Przydacz w aroganckich słowach skomentował całą sytuację. „Chyba każdy z nas może się przekonać, iż to przekonanie niektórych polityków obozu rządzącego o wyjątkowej kompetencji Ministerstwa Spraw Zagranicznych i jego kierownictwa, może zostać zweryfikowane bardzo brutalnie poprzez lekturę tej notatki. Ona raczej przypomina formę rozprawki gimnazjalnej, ewentualnie jakiegoś licealisty, a nie poważnej analizy czy poważnej instrukcji” – powiedział.

Słowa Przydacza, choć wymierzone w Sikorskiego, w istocie pokazują, iż to nie MSZ zawiodło – zawiodło stanowisko Nawrockiego. Nagranie, w którym minister instruuje prezydenta, ujawniło brak przygotowania i świadomości własnej roli. Każdy polityk wie, iż w kontaktach międzynarodowych głowa państwa powinna być w stanie samodzielnie prowadzić rozmowy, choćby jeżeli korzysta z wsparcia ekspertów. W tym przypadku jednak to Nawrocki, a nie Sikorski, pokazał swoją niepewność i brak przygotowania.

„Nie ma to nic wspólnego z dyplomacją. Nie odniosę się do impertynenckich komentarzy pana Sikorskiego. Pan prezydent będzie realizował taki interes, jaki oczekują od niego takie zadania, jakie oczekują od niego Polacy, niekoniecznie zważając na impertynencje jednego z niedoszłych kandydatów na urząd prezydenta” – dodał Przydacz. W tym fragmencie kryje się podwójny przekaz. Z jednej strony PiS stara się chronić wizerunek Nawrockiego, a z drugiej strony ujawnia prawdziwy problem – prezydent nie przygotował się do wizyty w stopniu, którego wymaga rola głowy państwa.

Obserwując reakcję PiS, trudno nie odnieść wrażenia, iż partia zamiast analizować fakty, woli bronić niewłaściwej decyzji swojego przedstawiciela. Ataki na Sikorskiego i próby umniejszenia jego roli mają przykryć to, iż Nawrocki znalazł się w sytuacji, w której jego kompetencje zostały podważone nie przez opozycję, ale przez własne niedociągnięcia.

Jednocześnie cała sytuacja przypomina, jak istotne jest doświadczenie i przygotowanie w dyplomacji. Nawrocki popełnił błąd, który w naturalny sposób powinien skutkować refleksją i wyciągnięciem wniosków. Tymczasem PiS zamiast tego woli w gorączce atakować krytyków i podkreślać własną „nieomylność”. To klasyczny przykład polityki skoncentrowanej na wizerunku, a nie na rzeczywistych działaniach.

Nie oznacza to, iż Sikorski byłby „święty” – jego ton i komentarze bywają ostre. Jednak w tym przypadku jego nagranie nie ujawnia braku kompetencji, ale stanowi przypomnienie, jak ważne jest przygotowanie i jak nieprzygotowanie prezydenta może wpłynąć na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej. To moment, w którym każdy obserwator może wyciągnąć wnioski samodzielnie – nie trzeba PiS-owskiej obrony, by zrozumieć, kto faktycznie zawiódł.

Podsumowując, wina nie leży po stronie MSZ ani Sikorskiego, ale po stronie Karola Nawrockiego. Jego pierwszy lot zagraniczny miał być przykładem sprawnego startu w nowej roli, tymczasem stał się ilustracją błędów, które można było łatwo uniknąć przy starannym przygotowaniu. Obrona PiS tylko podkreśla gorączkowość partii i brak zdolności przyznania się do faktów.

Wnioski są jasne: kompetencje i przygotowanie w dyplomacji są kluczowe, a polityczne próby obrony niewłaściwych decyzji nie zmienią faktów. Nawrocki po prostu popełnił znaczący błąd – i zamiast konstruktywnej reakcji, obserwujemy tylko partyjne przepychanki.

Idź do oryginalnego materiału