W polityce międzynarodowej każde słowo, każdy gest, a choćby przecinek w dokumentach przygotowywanych przez resort dyplomacji ma znaczenie. To nie jest teatr, w którym można sobie pozwolić na improwizację czy na głośne lekceważenie partnerów z własnego obozu politycznego. Niestety, ostatnie zachowanie prezydenta Karola Nawrockiego pokazuje, iż tej elementarnej zasady przez cały czas nie rozumie.
Sprawa instrukcji MSZ przed wizytą w USA jest tego najlepszym przykładem. Rząd przygotował dokument – półtorej strony A4 – zawierający wskazówki dotyczące tego, jak prowadzić rozmowy z Donaldem Trumpem. Czy taki materiał musi być obszerny? Nie. Dyplomacja opiera się na skrótach i jasnych punktach, nie na opasłych tomach. A jednak otoczenie prezydenta, zamiast uznać ten dokument za narzędzie, którym powinno się posługiwać, zdecydowało się go ośmieszyć.
Marcin Przydacz, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, stwierdził publicznie: „Półtorej strony A4 jak na całodniową wizytę w Waszyngtonie, to nie wydaje się, aby rząd miał bardzo dużo do powiedzenia”. Ta wypowiedź nie tylko zdradza brak zrozumienia mechanizmów dyplomatycznych, ale także naraża na szwank wizerunek Polski. Bo jeżeli prezydenccy urzędnicy twierdzą, iż instrukcje rządu są zbyt krótkie i mało wartościowe, to czyim kosztem rozgrywają ten polityczny teatr?
MSZ odpowiedziało stanowczo, nazywając takie zarzuty „kłamstwem i manipulacją”. I trudno się z tym nie zgodzić. Wyciek poufnego dokumentu, a następnie publiczne podważanie jego sensu, to nie jest standard demokratycznego państwa. To działanie na granicy sabotażu dyplomatycznego. Zamiast wzmacniać wspólny front Polski przed wizytą w Stanach Zjednoczonych, prezydent i jego ludzie wybrali kurs na otwarty konflikt z własnym rządem.
Trzeba to nazwać wprost: Nawrocki nie tylko osłabia rząd Donalda Tuska, ale przede wszystkim wystawia na szwank interes państwa. Polityka zagraniczna nie jest przestrzenią na wewnętrzne przepychanki. USA – niezależnie od tego, kto akurat zasiada w Białym Domu – zawsze patrzy na partnerów całościowo. Widząc chaos między prezydentem a rządem, łatwo może dojść do wniosku, iż Polska jest krajem niepoważnym, podzielonym i niezdolnym do prowadzenia spójnej polityki.
Warto też zauważyć, iż zarzut o „zbyt krótką” instrukcję jest absurdalny. Dyplomacja działa właśnie w taki sposób: syntetyczne wytyczne, konkretne tematy, przestrzeganie zasady, iż są kwestie, których lepiej nie poruszać. MSZ zalecało ostrożność m.in. w sprawie podatku cyfrowego – nic dziwnego, skoro Trump otwarcie grozi krajom wprowadzającym takie regulacje dodatkowymi cłami. Czy prezydent Nawrocki naprawdę uważa, iż rozsądnie byłoby wejść w konflikt z największym sojusznikiem Polski w imię własnej spontanicznej „szczerości”?
Jeżeli głowa państwa nie rozumie podstawowych mechanizmów dyplomacji, to rodzi się pytanie: po co jedzie do Waszyngtonu? Czy po to, by wzmocnić polskie interesy, czy raczej by pokazać światu, iż w Polsce rząd i prezydent mówią zupełnie różnymi językami?
Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma rację, podkreślając, iż takie manipulacje „służą poniżeniu państwa polskiego”. To nie jest kwestia osobistych animozji między Pałacem Prezydenckim a Kancelarią Premiera. To kwestia odpowiedzialności za państwo. Nawrocki swoim zachowaniem pokazuje, iż nie potrafi wznieść się ponad partyjne interesy i polityczne gry.
Polska potrzebuje spójnej polityki zagranicznej – zwłaszcza dziś, gdy wojna w Ukrainie trwa, a bezpieczeństwo w Europie zależy w ogromnej mierze od wiarygodności sojuszy z USA i NATO. W takiej sytuacji lekkomyślne rozgrywki prezydenta są nie tylko błędem, ale i poważnym zagrożeniem.
Wydaje się, iż Karol Nawrocki wciąż nie zrozumiał, iż prezydent nie jest recenzentem rządu, ale reprezentantem całego państwa. jeżeli naprawdę zależy mu na sile Polski, powinien współpracować z MSZ, zamiast wytykać im długość instrukcji czy dopuszczać do przecieków. Tego wymaga odpowiedzialność za kraj.
Bo dziś pytanie nie brzmi już, czy Nawrocki źle ocenił rolę dyplomacji. Pytanie brzmi: czy on w ogóle rozumie, na czym ta rola polega?