Nawrocki ignoruje MSZ. Polska ryzykuje chaos w polityce zagranicznej

1 dzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w USA przebiegła poprawnie, ale ujawniła poważny problem: MSZ zostało pominięte, a notatki z rozmów z urzędującym prezydentem Donaldem Trumpem nie trafiły do resortu. Takie lekceważenie instytucji, która powinna być kluczowym partnerem w polityce zagranicznej, zagraża spójności państwa i wiarygodności Polski w oczach sojuszników.

Wczorajsza wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych mogła być przykładem udanej dyplomacji. Spotkanie w Białym Domu z prezydentem Donaldem Trumpem zakończyło się deklaracją utrzymania amerykańskich żołnierzy w Polsce i możliwością zwiększenia kontyngentu, co dla bezpieczeństwa kraju ma ogromne znaczenie. Jednak sukces samego spotkania zaciera się w cieniu bardziej niepokojącego zjawiska – jawnego lekceważenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych przez prezydenta i jego ludzi.

Rzecznik MSZ, Paweł Wroński, przyznał wprost: resort nie otrzymał jeszcze notatki po rozmowach z prezydentem USA. Warto zestawić to z sytuacją z udziałem ministra Radosława Sikorskiego: po jego spotkaniu z sekretarzem stanu Marco Rubio odpowiedni dokument trafił do Pałacu Prezydenckiego jeszcze tego samego dnia. Taki kontrast pokazuje, iż procedury i współpraca, które przez lata zapewniały spójność polskiej dyplomacji, w przypadku prezydenckiej wizyty zostały pominięte.

„Dobrze by było, gdyby przedstawiciele ministerstwa spraw zagranicznych brali udział w tego typu wizytach, ale wszyscy zdają sobie sprawę, iż to jest decyzja prezydenta” – stwierdził Wroński, próbując łagodnie wytłumaczyć nieobecność MSZ w delegacji. Niestety, próby bagatelizowania sprawy nie zmieniają faktu, iż działania prezydenta i jego otoczenia podważają rolę resortu, który zgodnie z konstytucją powinien być naturalnym partnerem w polityce zagranicznej.

Lekceważenie MSZ nie jest drobnym niedopatrzeniem. Brak koordynacji oznacza ryzyko rozbieżności w komunikatach, które docierają do kluczowych partnerów międzynarodowych. Amerykańska deklaracja utrzymania wojsk w Polsce i możliwość zwiększenia kontyngentu to oczywiście dobry znak, ale nie zmienia faktu, iż w polskiej dyplomacji sygnały muszą być spójne. Premier Donald Tusk zauważył, iż „słowa prezydenta USA potwierdzają ponadczasowy charakter sojuszu”, a wicepremier, szef MSZ Radosław Sikorski, podkreślił, iż rząd, prezydent i opozycja mówią jednym głosem w kwestiach bezpieczeństwa. Ale czy oby na pewno? Fakty pokazują, iż w relacjach z najważniejszym sojusznikiem Polski główną rolę zaczyna odgrywać osobisty wizerunek prezydenta, a nie instytucjonalna kooperacja państwa.

Nieobecność MSZ w delegacji i opóźnione przekazanie dokumentów to nie tylko problem proceduralny. To sygnał, iż prezydent Nawrocki i jego otoczenie traktują resort jak przeszkodę, a nie partnera. To zjawisko może mieć daleko idące konsekwencje. Dyplomacja to nie spektakl medialny – to sztuka budowania wiarygodności państwa w oczach partnerów, negocjowania interesów i koordynowania działań, które mają realny wpływ na bezpieczeństwo obywateli. jeżeli prezydent traktuje te procesy po macoszemu, Polska ryzykuje utratę spójności i powagę swoich instytucji.

Oczywiście, wizyta zakończyła się sukcesem w wymiarze symbolicznym i praktycznym. Prezydent Trump zadeklarował dalsze stacjonowanie wojsk USA w Polsce, co w kontekście napięć w regionie jest istotne. Jednak choćby najbardziej udane spotkanie nie zastąpi solidnych procedur i współpracy między Pałacem Prezydenckim a MSZ. To właśnie ta współpraca, a nie pojedyncze gesty polityczne, buduje trwałą pozycję Polski w świecie.

Czy obywatel, który śledzi polską politykę zagraniczną, może czuć się spokojny, jeżeli główny partner w dyplomacji – MSZ – jest lekceważony? Trudno nie zauważyć, iż od dawna pojawiają się sygnały, iż prezydent i jego ekipa coraz częściej działają poza kanałami ministerstwa. Brak notatek, brak konsultacji, pominięcie kluczowych ekspertów – wszystko to tworzy obraz instytucjonalnej arogancji.

Czas zdać sobie sprawę, iż choćby jeżeli w tej chwili wszystko wydaje się działać, lekceważenie MSZ nie pozostanie bez konsekwencji. Spójność państwa, wiarygodność wobec sojuszników i bezpieczeństwo obywateli wymagają, aby prezydent i jego otoczenie traktowali ministerstwo poważnie, a nie jak tło do własnych sukcesów medialnych.

Wnioski są proste: Polska potrzebuje polityki zagranicznej, w której instytucje współpracują, a nie rywalizują ze sobą. jeżeli Nawrocki i jego ludzie przez cały czas będą lekceważyć MSZ, ryzyko konfliktów i nieporozumień rośnie, a stabilność państwa – zarówno w sensie prawnym, jak i dyplomatycznym – pozostaje zagrożona.

Idź do oryginalnego materiału