Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, znów znalazł się w centrum kontrowersji.
Publikacja Onetu autorstwa Andrzeja Stankiewicza i Jacka Harłukowicza, zatytułowana „Karol Nawrocki i tajemnice Grand Hotelu”, rzuca poważne oskarżenia pod jego adresem. Według rozmówców portalu, Nawrocki, pracując jako ochroniarz w sopockim Grand Hotelu, miał uczestniczyć w procederze sprowadzania prostytutek dla gości. Choć źródła pragną zachować anonimowość, deklarują gotowość do składania zeznań przed sądem. Te rewelacje stawiają Nawrockiego i wspierającą go partię w trudnej sytuacji, szczególnie w gorącym okresie kampanii wyborczej.
Reakcja obozu PiS była natychmiastowa, ale przewidywalna – zamiast merytorycznej odpowiedzi, sięgnięto po sprawdzoną taktykę: zapowiedź pozwów i oskarżenia o „kłamstwa”. Poseł Andrzej Śliwka ogłosił, iż Nawrocki złożył pozew o naruszenie dóbr osobistych oraz prywatny akt oskarżenia przeciwko Onetowi. Z kolei Radosław Fogiel, w charakterystycznym dla PiS stylu, próbował odwrócić uwagę, twierdząc, iż „wszystkie siły” zostały rzucone na wsparcie Rafała Trzaskowskiego, a oskarżenia wobec Nawrockiego to „wyssane z palca kłamstwa”. Takie podejście wpisuje się w wieloletnią strategię partii: każdy zarzut to spisek, każdy krytyczny artykuł to atak „zaprzyjaźnionych mediów”. Jednak Polacy coraz mniej dają się nabrać na tę narrację.
Nawrocki, promowany przez PiS jako nieskazitelny kandydat, ma problem z wiarygodnością. Oskarżenia dotyczące jego przeszłości w Grand Hotelu, choć wymagają sądowego rozstrzygnięcia, rzucają cień na jego wizerunek. Fakt, iż źródła Onetu deklarują gotowość do zeznań, sugeruje, iż sprawa może mieć solidne podstawy. Zamiast jednak zmierzyć się z zarzutami w sposób transparentny, Nawrocki i PiS wybrali drogę procesową, co może być próbą uciszenia mediów i zatuszowania niewygodnych faktów. To podejście budzi pytania o szczerość intencji kandydata, który miał być „nową twarzą” polityki.
PiS, broniąc Nawrockiego, po raz kolejny pokazuje, iż w obliczu krytyki woli atakować niż odpowiadać. Fogiel, zamiast odnieść się do meritum, woli snuć teorie spiskowe o „siłach wspierających Trzaskowskiego”. Wypowiedzi o „fatalnym rządzie Tuska” czy „patopcelebrytach” to klasyczne odwracanie kota ogonem – próba zmiany tematu, gdy prawda staje się niewygodna. Tymczasem Polacy zasługują na wyjaśnienia, a nie na kolejne polityczne przepychanki. jeżeli Nawrocki jest niewinny, dlaczego nie przedstawi dowodów, które jednoznacznie obalą zarzuty? Zamiast tego mamy konferencje prasowe i groźby sądowe, co bardziej przypomina desperację niż pewność siebie.
Cała sytuacja jest symptomatyczna dla sposobu, w jaki PiS prowadzi politykę. Partia, która przez lata budowała wizerunek moralnej wyższości, coraz częściej walczy z aferami swoich prominentnych członków. Oskarżenia wobec Nawrockiego to nie pierwszy przypadek, gdy kandydat PiS musi tłumaczyć się z przeszłości. Jednak zamiast wyciągać wnioski, partia brnie w retorykę oblężonej twierdzy, gdzie każdy krytyk to wróg, a każdy zarzut to kłamstwo. Tego rodzaju podejście nie tylko podważa zaufanie do Nawrockiego, ale i do całej formacji.
Kampania wyborcza to czas, gdy kandydaci powinni przekonywać wyborców uczciwością i kompetencjami. Nawrocki, zamiast skupić się na merytorycznej debacie, musi gasić pożar wywołany publikacją Onetu. PiS, zamiast wspierać go w budowaniu wiarygodnego wizerunku, dolewa oliwy do ognia, atakując media i przeciwników. To strategia krótkowzroczna, która może przynieść więcej szkód niż pożytku. Polacy oczekują od polityków przejrzystości, a nie uników i procesów sądowych. jeżeli Nawrocki i PiS chcą odzyskać zaufanie, muszą zmierzyć się z zarzutami w sposób otwarty, a nie chować za zasłoną pozwów i populistycznych haseł. W przeciwnym razie wyborcy mogą uznać, iż w tej historii jest więcej prawdy, niż obóz rządzący chciałby przyznać.