Nawrocki gra o władzę. Tusk walczy o państwo

4 dni temu

Nowa prezydentura Karola Nawrockiego to nie tylko zmiana personalna w Pałacu Prezydenckim – to realne wyzwanie dla mechanizmów państwa, dla współpracy między ośrodkami władzy i dla stabilności politycznej. Choć Nawrocki stara się kreować wizerunek silnego, samodzielnego przywódcy, jego dotychczasowe wypowiedzi i gesty pokazują raczej ambicję budowania nowego centrum konfliktu niż konstruktywnej współpracy.

Premier Donald Tusk nie pozostawił wątpliwości: „Wszędzie tam, gdzie nowy prezydent będzie chciał pomagać, będę witał z otwartymi ramionami. Wszędzie tam, gdzie będzie chciał przeszkadzać, zobaczy, kto rządzi w kraju. I będę w tej kwestii bardzo konsekwentny, a jak będzie trzeba – też bezwzględny.” To nie deklaracja wojny, ale sygnał: demokratyczny mandat rządu nie może być blokowany przez polityka, którego legitymacja pochodzi z innego porządku instytucjonalnego.

W kuluarach politycznych mówi się o Nawrockim jako o „inteligentniejszym i odważniejszym” następcy Andrzeja Dudy. Jednocześnie zauważa się, iż jego styl polityczny – energiczny, populistyczny, oparty na emocji – nie sprzyja tworzeniu mostów. Jak stwierdziła posłanka KO: „My nie umiemy używać takiego języka jak on. U nas wszystko zawsze jest zbyt przekombinowane, za trudne.” To trafna diagnoza: Tusk buduje na instytucjach, Nawrocki – na retoryce.

Zamiast szukać wspólnych pól działania, nowy prezydent zdaje się skupiać na własnej pozycji – i to nie w relacji z obywatelami, ale z Jarosławem Kaczyńskim. Tusk celnie odczytał tę dynamikę i, jak informuje „Newsweek”, świadomie ustawia Nawrockiego w roli nowego lidera prawicy. To manewr polityczny, ale też diagnoza: Kaczyński odchodzi, a Nawrocki niebezpiecznie gwałtownie chce wejść na jego miejsce. Problem polega na tym, iż robi to nie w ramach własnych uprawnień, ale często kosztem stabilności państwa.

Nawrocki może mówić długo i składnie, ale to nie oznacza, iż mówi w interesie obywateli. Składna mowa to jeszcze nie polityczna treść. Prawdziwą treść pokażą decyzje – o podpisywaniu ustaw, powoływaniu sędziów, współpracy z rządem w sprawach bezpieczeństwa czy polityki zagranicznej. jeżeli każda z tych decyzji będzie obliczona na konfrontację, a nie na wspólnotę działania, prezydentura Nawrockiego gwałtownie stanie się nie tyle ambitna, co szkodliwa.

Tusk zapowiada, iż „będzie grał swoje”. Oznacza to kontynuację rozpoczętych reform, odbudowę pozycji Polski w Unii Europejskiej i przywracanie standardów państwa prawa. Nie ma tu miejsca na szantaż ze strony Pałacu Prezydenckiego. Nawrocki może wybierać – albo wpisze się w tę dynamikę jako partner instytucjonalny, albo spróbuje zostać aktorem wewnętrznej opozycji wobec rządu. W tym drugim przypadku nie będzie jednak symbolem niezależności – stanie się przeszkodą.

Prezydent nie ma być przeciwwagą dla rządu jako takiego, ale jako strażnik konstytucji. jeżeli zacznie działać jak partyjny strateg z ambicjami lidera, jego urząd straci zaufanie społeczne, a jego głos stanie się tylko jedną z wielu głosów opozycji – tyle iż wygłaszanych z marmurowego gabinetu.

Karol Nawrocki nie musi być drugim Andrzejem Dudą. Ale jeżeli nie chce stać się nowym problemem polskiej polityki, musi zrozumieć, iż prezydentura to nie tylko wystąpienia – to odpowiedzialność. Tusk to zrozumiał – i dlatego to on dziś prowadzi państwo.

Idź do oryginalnego materiału