Gdyby Karol Nawrocki, samozwańczy kustosz narodowej dumy, dziś rozdawał karty na Krakowskim Przedmieściu, Polska mogłaby znowu boleśnie odczuć, jak wygląda pełne wcielenie pisowskiej idei państwa. Nie republika, nie demokracja, ale korporacja z partyjnym zarządem i księdzem jako compliance officerem.
Bo przecież kiedy PiS bierze władzę, wiadomo, czym się to kończy. To nie są czasy dla ludzi przyzwoitych. To są czasy dla tych, którzy umieją napisać projekt ustawy o funduszu dla żony kolegi albo przetarg pod konkretną firmę, najlepiej za granicą, żeby nikt nie pytał o faktury. Tylko naiwni wierzą, iż lista „1300 afer PiS” to zamknięty katalog. To raczej materiał wyjściowy, coś na kształt „początku opowieści”. Bo prawdziwa uczta dopiero przed nami.
1. Kasa dla swoich, czyli jak zrobić deal bez przetargu
W czasach „dobrej zmiany” władza upodobała sobie jeden rodzaj działalności gospodarczej: zamówienia publiczne z wolnej ręki. Przykład? Afera respiratorowa. Ministerstwo Zdrowia, kierowane przez Łukasza Szumowskiego, kupuje respiratory od handlarza bronią, bez przetargu, bez zabezpieczenia, bez dostaw. Wydano 200 milionów złotych, urządzenia nie przyjechały, facet zniknął. Dziwnym trafem, żaden odpowiedzialny za to minister nie stanął przed sądem.
Sam Szumowski w rozmowie z TVN24 w 2020 roku mówił bez cienia żenady:
„Czas pandemii to nie jest czas, kiedy organizuje się normalne przetargi”.
Z Nawrockim w Pałacu możemy spodziewać się podobnych deklaracji, tyle iż w wersji historyczno-patriotycznej: „Czas odbudowy ducha narodu to nie jest czas, żeby pytać o paragony”.
2. Kultura w służbie partii – czyli z publicznych pieniędzy do kieszeni swoich
Karol Nawrocki to człowiek, który z IPN zrobił maszynkę do produkcji wystaw o tym, iż jedynym polskim obowiązkiem jest pamiętać, jak wspaniali jesteśmy. Jakiekolwiek niuanse? Zdrada.
Przypomnijmy słowa premiera Mateusza Morawieckiego o Polskiej Fundacji Narodowej, która przewaliła pół miliarda złotych na jachty i kampanie PR:
„Polska Fundacja Narodowa bardzo dobrze spełnia swoją rolę” (2018).
To „spełnianie roli” polegało m.in. na wynajęciu luksusowego jachtu „I Love Poland”, który w jednym sezonie kosztował podatników ponad 6 milionów złotych, bez żadnego wymiernego efektu promocyjnego. W wersji Nawrockiego będzie to raczej jacht „Bóg, Honor, Ojczyzna”, z nadawaną na falach rekonstrukcją Westerplatte.
3. Edukacja? Tak, ale tylko historia „prawdziwa”
Minister edukacji Przemysław Czarnek bez ogródek deklarował:
„Koniec z pedagogiką wstydu. Czas na pedagogikę dumy” (2021).
W praktyce oznaczało to, iż do szkół trafiły podręczniki, w których osoby LGBT są nazywane „dewiantami”, a Unia Europejska przedstawiana jako zagrożenie dla suwerenności. To nie edukacja, to doktrynalne pranie mózgów.
Jeśli Nawrocki obejmie patronat nad edukacją, możemy być pewni, iż w podręcznikach zagości rozdział pt. „Prezes Jarosław Kaczyński jako kontynuator dzieła Piłsudskiego”, a biologia zostanie wzbogacona o fragmenty „O wychowaniu do czystości przedmałżeńskiej”.
4. Służby specjalne – Pegasus dla wszystkich, kto nie klaskał wystarczająco głośno
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Sieci” o Pegasusie powiedział wprost:
„Dobrze, iż mamy takie narzędzia” (2021).
Tym jednym zdaniem władza przyznała, iż podsłuchiwanie opozycji to nie nadużycie, tylko normalne działanie państwa PiS. Z Nawrockim w Belwederze Pegasus miałby zapewnioną prezydencką ochronę konstytucyjną. Obywatel nie musiałby się już martwić, czy ktoś go podsłuchuje. Mógłby mieć pewność.
5. Polityka kadrowa? Po co konkursy, skoro jest kuzyn i ksiądz
Przypomnijmy przykład Dominika Kaczmarczyka – młodego polityka związanej z PiS fundacji, który otrzymał 55 milionów złotych z NCBR na start-up o zerowej historii biznesowej. Żaden konkurs, tylko decyzja „na telefon”.
Sławomir Cenckiewicz, bliski współpracownik Nawrockiego w IPN, sam przyznał w 2022 roku w mediach społecznościowych, komentując awanse i nominacje:
„Trzeba wiedzieć, do kogo się zgłosić”.
I w tym właśnie Nawrocki byłby perfekcyjny. Ksiądz, kuzyn, zięć, kolega z rekolekcji – wszyscy znajdą zatrudnienie. Kto nie ma pleców, ten niech się modli. A kto się nie zatrudni, tego się ułaskawi.
6. Podsumowując: standard Sasina jako standard państwa
Gdy po fiasku wyborów kopertowych dziennikarze pytali Jacka Sasina o zmarnowane 70 milionów złotych, odpowiedział z absolutną bezczelnością:
„Nie mam sobie nic do zarzucenia” (2020).
To zdanie powinno być mottem pisowskiego zarządzania państwem. W państwie Nawrockiego byłoby wyryte złotymi literami nad wejściem do Belwederu.
Bo przecież Polska według Nawrockiego i PiS nie jest państwem prawa. To państwo układu, państwo gdzie historia jest pretekstem do rozdawania pieniędzy publicznych swoim, a bezpieczeństwo – do podsłuchiwania obywateli.
Lista „1300 afer PiS” była tylko pierwszym tomem tej opowieści. Z Nawrockim jako prezydentem czeka nas sequel. Większy budżet, gorszy scenariusz i jeszcze mniej happy endów.