Karol Nawrocki intensywnie kształtuje skład przyszłej Kancelarii Prezydenta RP, przedstawiając Jarosławowi Kaczyńskiemu listę nazwisk swoich potencjalnych współpracowników.
Wśród nich znajdują się prominentni politycy PiS, tacy jak Przemysław Czarnek, Paweł Szefernaker, Marcin Horała, Andrzej Śliwka, Mateusz Kurzajewski, Dawid Dziama oraz współpracownicy z Instytutu Pamięci Narodowej. Choć proces obsadzania stanowisk w kancelarii wydaje się naturalny dla nowej głowy państwa, działania Nawrockiego budzą poważne kontrowersje. Jarosław Kaczyński jest wściekły, widząc w poczynaniach prezydenta elekta ewidentną próbę stworzenia „własnego” PiS – frakcji lojalnej wobec Nawrockiego, a nie partii i samego Kaczyńskiego.
Nawrocki, jako prezydent elekt, ma prawo dobierać współpracowników, ale jego wybory wskazują na ambicje wykraczające poza ramy lojalności wobec PiS. Lista nazwisk, w tym tak wpływowych postaci jak Czarnek czy Szefernaker, sugeruje, iż Nawrocki chce stworzyć silne, niezależne zaplecze polityczne. Kaczyński, który od lat kontroluje partię żelazną ręką, jest wściekły, widząc, iż prezydent elekt próbuje budować „własny” PiS, który może w przyszłości zagrozić jego pozycji. Nawrocki, zamiast działać w porozumieniu z liderem partii, wydaje się stawiać na własne interesy, co jest szczególnie problematyczne w obliczu nadchodzących wyzwań wyborczych. Kaczyński zdaje sobie sprawę, iż oddanie kluczowych graczy partii osłabi jej struktury, co może zagrozić sukcesom w przyszłych wyborach.
Szczególną krytykę Kaczyńskiego budzi wybór Przemysława Czarnka, którego Nawrocki ceni za kampanijną zadziorność. Czarnek to postać kontrowersyjna choćby w łonie PiS. Może być symbolem ideologicznej walki, ale jego obecność w kancelarii prezydenta grozi dalszym zaostrzeniem podziałów społecznych. Nawrocki, zamiast szukać kandydatów, którzy mogliby łagodzić napięcia w podzielonym społeczeństwie, stawia na „politycznych fighterów”. Taki styl prezydentury może mobilizować twardy elektorat PiS, ale w dłuższej perspektywie ryzyko jest ogromne – Polska potrzebuje prezydenta, który buduje mosty, a nie eskaluje konflikty. Nawrocki, wybierając konfrontacyjny zespół, pokazuje, iż jego wizja prezydentury może być czysto partyjna.
Co więcej, włączenie współpracowników z IPN do kancelarii dodatkowo wzmacnia wrażenie, iż Nawrocki buduje osobistą gwardię, lojalną przede wszystkim wobec niego. To posunięcie sugeruje, iż prezydent elekt nie zamierza być jedynie wykonawcą woli Kaczyńskiego, ale chce stworzyć niezależną bazę polityczną. Kaczyński, wściekły na Nawrockiego, słusznie obawia się, iż prezydent elekt, zamiast wspierać partię, przygotowuje grunt pod własną frakcję, która może w przyszłości rzucić wyzwanie obecnej hierarchii.
Jego ruchy wyglądają na próbę przejęcia kluczowych zasobów politycznych partii. Tymczasem prezydentura to nie miejsce na partyjne rozgrywki, a Nawrocki, jako głowa państwa, powinien działać na rzecz jedności, a nie dzielić obóz rządzący.
Nawrocki, zamiast forsować niezależność, powinien skupić się na współpracy i budowaniu konsensusu, by jego prezydentura służyła Polsce, a nie partyjnym rozgrywkom.