Oglądam kolejny program publicystyczny w TVN24. Z ogromnym zdziwieniem i pewnym zażenowaniem odnotowuje, iż najbardziej antylewicową i potępiającą Polskę Ludową argumentacją posługują się działacze związani z sejmową lewicą.
Wiele lat temu w „Gazecie Wyborczej” Adama Michnika padły ze strony b. działaczki Komitetu Obrony Robotników (KOR) Ewy Milewicz powszechnie zapamiętane słowa skierowane do byłych działaczy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) – wam „wolno mniej, bo po szkarlatynie, ciężkiej chorobie, jaką była PRL, obowiązuje kwarantanna”. Z zupełnie niezrozumiałych względów podporządkowali się temu KOR-owskiemu dyktatowi kolejni liderzy lewicy, stojąc ze spuszczonymi głowami w holu prowadzącym na salony III RP. Realizowali politykę narzuconą przez Udecję. Formację złożoną w dużej części przez dzieci tych, którzy tracili władzę i poparcie PZPR-u w 1956 i 1968 roku. Wpuszczano postpzprowców na salony po tej kwarantannie, wykorzystując ich przy okazji jako forpocztę integracji transatlantyckiej i głosicieli obyczajowych nowinek.
Po latach z tego bezrozumnego krytykowania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej częściowo wycofał się choćby Adam Michnik. W wydanej w tym roku przez Książkę i Prasę oraz Instytut Narutowicza książce „Obywatel Michnik”, w rozmowie z Michałem Siermińskim i Przemysławem Witkowskim stwierdza, iż wszyscy jesteśmy beneficjentami PRL-u. Michnik mówi: „Nie, żebym był entuzjastą takiego państwa. Ale wiem, iż gdybyśmy mieli kształt terytorialny i narodowościowy II RP, to po 1989 roku mielibyśmy Bałkany”. choćby tego nie są stanie powiedzieć politycy sejmowej lewicy, choć publicznie mówi o tym człowiek, na którego się ciągle powołują.
Rozmontowywanie lewicy w III RP postępowało etapami. Najpierw była to marginalizacja ideowych ruchów i stowarzyszeń na rzecz ugodowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Pilnowano by na scenie politycznej nie było miejsca dla formacji, takich jak Samoobrona czy Polska Partia Pracy. Przykłady Słowacji czy Czech pokazują, iż było to realne. Tamtejsza lewica ma oblicze suwerenistyczne, patriotyczne i propaństwowe. Gdy pozostał na scenie politycznej sam Sojusz zachodnie ośrodki decyzyjne promowały już ruchy liberalne, które dzięki wsparciu medialnemu (ale nie tylko) stawały się erzacem lewicy. Dzięki nachalnej propagandzie medialnej podbierano stopniowo wyborców i systematycznie podmieniano kadrę. Wspierany wcześniej przez nich Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD) był dla nich już zbyt zachowawczy i mało sterowalny. I tak po lewej stronie zamiast Oleksego, Millera, Werblana, Janika, Kołodki, Łybackiej, Zaborowskiego, Markowskiego, Kwiatkowskiego czy Jaskierni, mamy Biedronia, Śmiszka, Żukowską, Szejnę, Schoering-Wielgus, Kotulę i Dziemianowicz-Bąk. Jak widać, po lewej stronie obowiązuje zasada, iż gorsze wypiera lepsze. Nazywam to palikotyzacją i biedronizacją lewicy.
Pamiętam jak namaszczony przez Włodzimierza Czarzastego, kandydat lewicy na prezydenta Polski Robert Biedroń oświadczył w Parlamencie Europejskim „Jestem dumny z kraju, który obalał komunizm”, a po kilku tygodniach dodał, iż wyznaje te same wartości co liberalna i antylewicowa Platforma Obywatelska (PO). Wspomniany lider lewicy, Włodzimierz Czarzasty na swoim profilu w mediach społecznościowych oświadczył zresztą, iż ma poglądy liberalne. Twarzą lewicy dzięki Czarzastemu stała się była działaczka Żydowskiej Ogólnopolskiej Organizacji Młodzieżowej i organizatorka Parad Równości Anna Maria Żukowska. Wśród wielu jej kuriozalnych wypowiedzi, najzabawniejsza jest ta mówiąca o rzekomym antysemityzmie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Śmieszy to bardzo, biorąc pod uwagę z kim negocjował w czasie Okrągłego Stołu. A były takie, które kwestionowały choćby podstawy biologii.
Były parlamentarzysta lewicy Maciej Kopiec kiedyś stwierdził, iż „mieszkańcy ziem utraconych przez Niemcy po II wojnie światowej powinni domagać się od państwa polskiego reparacji”. Wspominana Anna Maria Żukowska napisała na swoim koncie X, iż „Niemcy powinny wyciągać lekcje ze swojej historii. Armia Radziecka nie zatrzymała się na polskiej granicy. Doszła do Berlina. I tak jak Polska, część Niemiec znalazła się za „żelazną kurtyną” pod rosyjskim jarzmem”. Trudno uwierzyć, iż to nie wypowiedzi jakiegoś sędziwego działacza Związku Wypędzonych, tylko polityków z Polski. To tylko przykłady, które można byłoby przytaczać w nieskończoność. Wpadka za wpadką, ale czerwona lampka się nie zapalała. Trzeba uczciwie przyznać, iż nowolewicowe działania dekomunizacyjne okazały się znacznie skuteczniejsze niż te, Adama Słomki, Antoniego Macierewicza czy Roberta Bąkiewicza. Powiedzmy sobie szczerze, iż gdyby nie gigantyczny budżet Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) to Włodzimierz Czarzasty z swoją kamarylą okazał się znacznie skuteczniejszy.
Jakość „lewicy” w III RP, nie jest więc przypadkiem, ona jest rezultatem. Każdy uczciwy były członek Partii chwytał się za głowę, gdy się pojawiły się w ministerstwach jako przedstawiciele tej orientacji politycznej takie osoby jak Agnieszka Buczyńska (minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego), Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (minister rodziny, pracy i polityki społecznej – jak by to szyderczo nie brzmiało), Paulina Hennig-Kloska (minister klimatu), Katarzyna Kotula (minister do spraw równości), Barbara Nowacka (minister edukacji), Hanna Wróblewska (minister kultury i dziedzictwa narodowego) czy Adam Szłapka (minister do spraw Unii Europejskiej). To przecież najbardziej kuriozalne osoby na stanowiskach ministerialnych w całej historii III RP.
Taki plan dla lewicy w III RP był przygotowany od samego początku. Wymiana kadrowa i marginalizacja. Poststyropianowcy swoją surowością w ocenach PRL-u i późniejszym poklepywaniem po plecach wymusili na zupełnie nieasertywnych liderach „lewicy” w III RP przyjęcie jako swojego narzuconego programu liberalnego. I to zarówno w sferze gospodarczej, jak i co bardziej zabawne obyczajowej. Poddali się temu praktycznie wszyscy rządzący z tej formacji z wyjątkiem stającego okoniem premiera Józefa Oleksego. Premier Oleksy zapłacił za swoją uczciwość bardzo wysoką cenę. Liderzy neolewicy wmówili elektoratowi lewicy, iż klasa pracownicza, nie ma już wspólnych interesów. Narzucili nowe cele zgodne z założeniami różnorakich Sorosów, Schwabów i Harari. Nie szło już, o poprawę warunków pracy i życia ludzi, ale o wywrócenie wszystkiego tego co było normalnością. To zbałamucona lewica stała się twarzą realizacji programu Jana Olszewskiego, czyli wepchnięcia nas bez referendum w struktury NATO.
Konsekwencją tego było wsparcie dla amerykańskich wojen imperialistycznych, oraz zainstalowaniu tajnych więzień CIA w Polsce. Pogorszyło to również nasze stosunki z wieloma państwami globu, zwłaszcza Chinami, Rosją i Białorusią. To w końcu po 2022 roku postawiło współczesną neolewicę na stanowisku bezrozumnego i bezkrytycznego popierania każdego pomysłu Ukrainy, która prowadzi wojnę z Federacją Rosyjską. Nowa Lewica jak i Razem milczą żywym na Ukrainie kulcie Stepana Bandery, UPA czy ukraińskiej 14 Dywizji Grenadierów Waffern SS. Obie formacje milczą na temat konieczności ekshumacji ogromnej rzeszy bestialsko wymordowanej polskiej ludności przez Ukraińców w latach 1939-1947. Jako jedyny publicznie z całą stanowczością polski interes narodowy reprezentuje były premier Leszek Miller. Reszta milczy lub bredzi o „starych trupach”.
Niezhierarchizowaną wspólnotowo i rozbestwioną obyczajowo masą łatwiej się manipuluje. Więc rozbito neolewicę na wiele frakcji i organizacji zajmujących się obyczajowymi dziwactwami. Odebrano lewicy jej tradycje i pokoleniową ciągłość. Zafałszowano definicje, po czym je dzięki mediom sprzedano młodym ludziom jako prawdę objawioną. Podważono znaczenie narodu, państwa, pracy, tradycji, rodziny, płci, równości czy sprawiedliwości itd. Narzucono nowe dogmaty, które zastąpiły nie tylko możliwość naukowej analizy, ale również zdrowego rozsądku. By wytrącić narzędzie analityczne, zastąpiono marksizm, jakimś kulturowym bzdetem. Zblatowano pojęcie lewicy z najbardziej absurdalnymi i wykoślawionymi pomysłami oraz ideami. W kolejnych latach tak wypłukiwano lewicowość z lewicy, iż ta dzisiejsza ma się jak piwo bezalkoholowe do normalnego piwa. Trzeba sobie powiedzieć szczerzę, iż stary lewicowy elektorat systematycznie wymiera, ci w średnim wieku przestali się łudzić. W czasie wyborów pozostają w domu lub głosują na formacje socjalne czyli Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Nowe pokolenie lewicy jest pozbawione zupełnie możliwości poznania klasycznej myśli lewicowej i podstawowej umiejętności marksistowskiej analizy popiera podrzucony przez Przeciwnika erzac. Zawsze na scenie politycznej, była „nasza” i obca lewica. Ale nigdy nie było tak, jak dzisiaj, ze tej naszej nie ma. Scena polityczna bez obozu polskiej lewicy, jest niepełna.
Nie wywodzę się z tradycji lewicy. Ani rodzinnie, ani z wyboru ideowego. Od „zawsze” bliska mi jest idea narodowodemokratyczna. Jestem przekonany, iż właśnie endeckie myślenie przez pryzmat narodu i orientacja geopolityczna zdefiniowana przez Dmowskiego są ciągle aktualne i kluczowe. Doceniam jednak ogromny wkład polskiej lewicy w budowę państwa polskiego. Zdaję sobie sprawę, iż wielu liderów Narodowej Demokracji wywodziło się wprost z tradycji polskiego socjalizmu. Szanuję ludzi lewicy dwudziestolecia międzywojennego. Chylę czoła przed walką formacji lewicowych w okresie II wojny światowej. Doceniam wagę i znaczenie dla narodu Polski Ludowej. Na swojej drodze poznałem wielu ludzi lewicy, których ogromnie cenie – między innymi wicepremiera Jana Mitręgę, ministra Kazimierza Kąkola, płk. Tadeusza Szymańskiego, Bohdana Porębę, Ryszarda Gontarza czy Andrzeja Leppera. Znam, cenię, utrzymuję kontakt z wieloma ludzi lewicy. Z częścią współpracuję blisko w ramach Klubów Myśli Polskiej. Wymienię tutaj tych najaktywniejszych dr Włodzimierza Gorkiego, dr Edwarda Karolczuka, dr Bartosza Bieszczada, Zbigniewa Sowę, Dawida Hajdera. Wielkie polskie umysły kojarzone z lewicą piszą na łamach „Myśli Polskiej” – mam na myśli prof. Marię Szyszkowską, prof. Stanisława Bielenia, prof. Bruno Drwęskiego czy prof. Gracjana Cimka.

Ludzie autentycznej lewicy nie mieli okazji usłyszeć współczesnej neolewicy słowa dziękuję. Uczynię to ja – dziękuję za walkę o realną Polskę, wkład w budowę II RP, krew przelaną w okresie okupacji w latach 1939-1945. Dziękuję, za ogromny wysiłek włożony w budowę Polski Ludowej po 1945 roku. Zdaje sobie sprawę, iż nie było to państwo w pełni suwerenne, nie było to państwo idealne – ale było to jedyne państwo narodu polskiego jakie mogliśmy mieć. Państwo realne i logiczne. Dziękuję wojsku polskiemu, milicji i funkcjonariuszom KBW za walkę z bandziorami spod znaku UPA. A tym samym ocaleniu wielu tysięcy Polaków przed kulami, bagnetami i siekierami sfanatyzowanych Ukraińcami. Dziękuję za zagospodarowanie Ziem Odzyskanych i Zdobytych. Za potęgę polskiego przemysłu w latach PRL-u. Za kopalnie, stocznie, huty, elektrociepłownie i fabryki. Za to, iż nie było już głodujących polskich dzieci. Dziękuję za wysiłek i konsekwencję w odbudowie zniszczonego po straszliwej wojnie kraju. Za nasze miasta, miasteczka i wsie. Za odbudowę naszej stolicy. Za Zamek Królewski. Za politykę mieszkaniową. Dziękuję, za możliwość awansu społecznego całego pokolenia. Za bezpłatną służbę zdrowia i edukację. Za likwidację analfabetyzmu. Za złotą erę polskiej kultury, tym razem dostępnej dla szerokich mas. Za kino, teatr, muzykę, sport.
Dziękuję tym członkom Polskiej Partii Robotniczej (PPR) i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), którzy mimo szykan i pozbawiania wolności przeciwstawili się bezprawiu Bermanów, Fejginów, Radkiewiczów, Zambrowskich i Humerów z lat 40 i 50 XX wieku. Tym, którzy spolonizowali struktury ówczesnego państwa polskiego. Dziękuję za politykę męża stanu Władysława Gomułki dotyczącą granicy na Odrze i Nysie. Dziękuję, za układ o normalizacji stosunków między Polską a RFN. Dziękuję za „moczaryzm”, który spowodował napływ AK-owców do ZBOWiD-u. Chcę podziękować za to, iż w naszej ojczyźnie w odróżnieniu od państw ościennych zawsze można było trochę więcej, lepiej i suwerennej. Za to, iż nie stanęły w Polsce monumentalne pomniki Stalina i mój kraj nigdy nie stał się republiką radziecką. Chociaż takie pomysły tliły się w pewnych sekciarskich kręgach. Dziękuję za wielki i do dzisiaj niedoceniany przełom, którym był październik 1956 roku. Dziękuję za udaremnienie szaleństwa w roku 1981 i uniemożliwienie bezsensownego przelewania polskiej krwi. Dziękuję, za to wszystko co udało się wypracować w Polsce Ludowej. Nie byłoby III RP, gdyby nie walka, praca i myśl PRL.
Łukasz Jastrzębski
Myśl Polska, nr 43-44 (26.10-2.11.2025)











