W obliczu rosnących zagrożeń geopolitycznych, rosnących wymagań dotyczących inwestycji w obronność, klimat i technologie oraz nasilającego się oporu nacjonalistycznego w Radzie, pytanie nie dotyczy już tylko tego, ile Europa jest gotowa wydać, ale czy może sobie pozwolić na to, aby tego nie zrobić. W niniejszym wywiadzie były pierwszy wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego i nowy przewodniczący Europejskiego Forum Alpbach, Othmar Karas, wyjaśnia, dlaczego następne Wieloletnie Ramy Finansowe muszą stać się narzędziem jedności i transformacji, a nie kolejną straconą szansą.
Jan Farfał: Jakie jest największe wyzwanie stojące w tej chwili przed Europą?
Othmar Karas: Uważam, iż przechodzimy w tej chwili najgłębsze przemiany od 1945 roku. Z jednej strony w Europie i na jej granicach toczy się wojna.
Nasz demokratyczny porządek oparty na zasadach znajduje się pod presją zarówno sił zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Musieliśmy zmierzyć się z pandemią, spadkiem konkurencyjności i nadmierną zależnością od podmiotów zewnętrznych, takich jak Rosja, Chiny, Azja, a choćby Stany Zjednoczone.
Jednocześnie straciliśmy pozycję lidera w dziedzinie technologii przyszłości. Skala tych wyzwań jest bezprecedensowa.
Czym te wyzwania różnią się od tych z przeszłości, np. z 1956, 1968 czy 1989 roku?
Wyzwania te pojawiają się jednocześnie, są ze sobą głęboko powiązane i mają wymiar globalny. Każde z nich wymaga skoordynowanej, wspólnej odpowiedzi Europy.
Robert Schuman w swoim przemówieniu z 9 maja 1950 r. stwierdził, iż UE będzie ewoluować w odpowiedzi na wyzwania swoich czasów. Zasada ta obowiązuje do dziś, ale charakter wyzwań uległ zmianie.
Od czasu kryzysu finansowego – a jeszcze bardziej po kryzysie migracyjnym z 2015 r. – osłabło centrum polityczne, które tradycyjnie dążyło do głębszej integracji. Niektóre państwa członkowskie stały się bardziej oporne na postęp, a nacjonalizm zyskał na sile. UE nie jest już konsekwentnie przedstawiana jako podstawowe rozwiązanie naszych wspólnych problemów. To poważny powód do niepokoju.
W przeszłości głosowanie większością kwalifikowaną w Radzie służyło jako narzędzie polityczne służące zjednoczeniu państw członkowskich i umożliwiające podjęcie wspólnych działań. w tej chwili jest ono często wykorzystywane do blokowania postępów. To znacząca zmiana.
Wspomniał Pan, iż Robert Schuman postrzegał UE jako narzędzie służące sprostaniu wyzwaniom tamtych czasów. Patrząc w przyszłość, na rok 2025, w jaki sposób dzisiejsze wyzwania kształtują trwające negocjacje w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych (WRF) na lata 2028–2034?
Jedną z kluczowych kwestii będzie sposób finansowania przyszłości Europy, co jest bezpośrednio związane z kolejnymi WRF. Aby osiągnąć nasze cele w zakresie transformacji cyfrowej i ekologicznej, będziemy potrzebować około 200 mld euro rocznie na inwestycje.
Ponadto musimy spłacić zadłużenie z funduszu odbudowy Next Generation EU, które wynosi od 500 do 700 mld euro. Kiedy zatwierdzaliśmy ten fundusz, uzgodniliśmy, iż UE będzie musiała wygenerować własne środki, aby go spłacić. przez cały czas jednak brakuje nam funkcjonującego systemu środków należących rzeczywiście do UE.
Ponadto w sprawozdaniu Draghiego podkreślono niedawno, iż do zakończenia transformacji gospodarczej, społecznej i środowiskowej potrzebujemy około 800 mld euro inwestycji. Podobna kwota jest potrzebna na stworzenie prawdziwej europejskiej unii obronnej. Eksperci są zgodni, iż unia walutowa z własną walutą – zwłaszcza taką jak euro, drugą najważniejsza walutą na świecie – wymaga prawdziwego europejskiego budżetu. w tej chwili budżet UE wynosi jedynie około 1% DNB, co jest kwotą zbyt niską.
Kluczowe pytanie brzmi, czy państwa członkowskie są gotowe zobowiązać się do budżetu, który naprawdę wesprze projekt europejski w ciągu najbliższych siedmiu lat.
Po ponad 20 latach pracy w Parlamencie Europejskim, jakie wnioski z poprzednich negocjacji w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych są przez cały czas aktualne? Jakich błędów należy unikać, a jakie dobre praktyki należy przywrócić?
Główny problem leży w różnych strukturach i procedurach regulujących wskaźniki budżetowe. Roczny budżet UE podlega zwykłej procedurze ustawodawczej (współdecyzji) i wymaga jedynie kwalifikowanej większości głosów w Radzie.
W przypadku Wieloletnich Ram Finansowych jest inaczej. Nie podlegają one procedurze współdecyzji i wymagają jednomyślnej zgody wszystkich państw członkowskich w Radzie. Wynika to z faktu, iż Wieloletnie Ramy Finansowe określają wkład finansowy każdego kraju, co ma bezpośredni wpływ na budżety krajowe. Wymóg jednomyślności stanowi zarówno ograniczenie polityczne, jak i proceduralne.
Kolejną kwestią jest to, iż propozycje Komisji dotyczące Wieloletnich Ram Finansowych są zwykle zbyt ostrożne i koncentrują się na utrzymaniu funkcjonowania Unii, a nie na kształtowaniu jej przyszłości. Parlament Europejski zasadniczo popiera te propozycje, ale naciska na bardziej ambitne cele, zwłaszcza w odniesieniu do wyzwań związanych z przyszłością.
Rada często jednak stawia opór, argumentując, iż nie powinno być dodatkowych środków dla UE. Stara się ona ograniczyć propozycje budżetowe Komisji i bronić istniejących projektów. Tymczasem państwa członkowskie próbują przenieść odpowiedzialność, wyłączając inicjatywy finansowe z budżetu UE, takie jak fundusz „Next Generation EU” czy Europejski Fundusz Inwestycyjny. Dzięki temu mogą twierdzić, iż nie zwiększają budżetu UE, jednocześnie po cichu popierając instrumenty poboczne.
Takie podejście jest nieuczciwe. Te pozabudżetowe instrumenty mają charakter międzyrządowy, a nie prawdziwie europejski. jeżeli chcemy, aby UE funkcjonowała jako prawdziwa unia polityczna – z jednolitym rynkiem, wspólną walutą i wspólnymi celami – musimy zapewnić jej niezbędne wsparcie finansowe.
Jest to fundamentalne pytanie polityczne: czy chcemy silnej, zjednoczonej Europy, czy nie? jeżeli tak, musimy zaakceptować fakt, iż wymaga to odpowiedniego, przejrzystego i demokratycznego budżetu w ramach UE, a nie pozabudżetowych rozwiązań zastępczych.
Opisał Pan to jako wezwanie do jedności politycznej, ale jak ma się to do „trylematu” między rozbieżnymi interesami Rady, Parlamentu i Komisji?
Ta rozbieżność jest kwestią strukturalną. Komisja ogólnie rozumie potrzebę spójnej strategii europejskiej i mam nadzieję, iż Parlament będzie przez cały czas wspierał tę wizję. Prawdziwe wyzwanie leży po stronie Rady – nie Rady jako całości, ale partii lub rządów nacjonalistycznych, które przedkładają krótkoterminowe interesy krajowe nad długoterminowe korzyści dla Europy. Nacjonalizm nigdy nie był rozwiązaniem problemów Europy.
Potrzebujemy innego punktu wyjścia do debaty. Zamiast zaczynać od pieniędzy – od tego, ile chcemy wydać – powinniśmy najpierw zadać sobie pytanie: Jakie wyzwania przed nami stoją? Jakie są rozwiązania? Jakie korzyści płyną ze wspólnego podejmowania tych wyzwań?
Dopiero po określeniu, co chcemy osiągnąć, powinniśmy dyskutować o finansowaniu. Zbyt często skupiamy się wyłącznie na kosztach, a nie na wartości lub wynikach. Jednak kooperacja europejska jest prawie zawsze bardziej skuteczna i ekonomiczna w dłuższej perspektywie. Brak działania lub działanie w pojedynkę często okazuje się znacznie bardziej kosztowne.
Dokładnie. Czasami koszty te mogą stanowić jasny sygnał. Na przykład uwzględnienie funduszy na rozszerzenie w kolejnych Wieloletnich Ramach Finansowych byłoby takim sygnałem…
… Bez specjalnego funduszu na rozszerzenie nie będzie rozszerzenia. Bez reform strukturalnych nie będzie rozszerzenia. Bez pieniędzy na obronność nie będzie Unii Obrony. Bez inwestycji w zielone technologie nie osiągniemy neutralności klimatycznej do 2050 r. Musimy jasno powiedzieć obywatelom: to, co robimy teraz, to nie są wydatki – to inwestycje w naszą wspólną przyszłość. Koszt niepodejmowania działań jest wyższy.
Inwestując w naszą przyszłość, musimy zmienić sposób, w jaki o niej mówimy. Potrzebujemy nowych ambicji politycznych. Musimy mówić proaktywnie, z przekonaniem, a nie tylko bronić przeszłości. To jedno z naszych największych wyzwań. Chodzi również o to, jak rozumiemy odpowiedzialność polityczną.
Państwa członkowskie nie „wpłacają” pieniędzy do Unii Europejskiej. UE jest wspólnotą obywateli – działa dla wszystkich Europejczyków, a nie dla instytucji. Działa w naszym imieniu.
To odzwierciedla pogląd, iż koszt bezczynności jest większy niż koszt działania. Ale jak ta narracja wpisuje się w kontekst, w którym rozszerzenie jest często pomijane? w tej chwili nie ma żadnych środków przeznaczonych na rozszerzenie, ponieważ wszystko kierowane jest na obronność. jeżeli fundusze trafiają na obronność, nie ma ich na klimat. jeżeli trafiają na klimat, nie ma ich na rozszerzenie. Czy nie ujawnia to głębszego problemu?
Oczywiście. Wszystkie te kwestie są ze sobą powiązane.
Konkurencyjność to na przykład szersza kwestia. Bez inwestycji w nowe technologie nie możemy zbudować funkcjonującej unii energetycznej. Nie możemy przejść z paliw kopalnych na odnawialne źródła energii, a przejście to jest niezbędne do osiągnięcia naszych celów klimatycznych. Nie chodzi jednak tylko o środowisko; wzmacnia to również naszą konkurencyjność. jeżeli będziemy liderem w dziedzinie zielonych technologii, pozostaniemy konkurencyjni na arenie międzynarodowej. jeżeli tego nie zrobimy, zrobią to inni.
Na przykład Chiny gwałtownie posuwają się naprzód w tej dziedzinie. Spójrzmy na ich wiodącą rolę w zakresie transportu i energii. Nie jest to tylko kwestia europejska; to wyzwanie dla wszystkich państwa członkowskiego. Każdy kraj przechodzi tę transformację. Spójrzmy na Polskę – każdy kraj przechodzi tę transformację. To wspólny proces.
Kolejna kwestia: bez bezpiecznej Unii Obronnej nie jesteśmy bezpieczni ani odporni. Pozostajemy zależni od Stanów Zjednoczonych i NATO. Bez inwestycji w obronność, cyberbezpieczeństwo i walkę z dezinformacją nie jesteśmy przygotowani do stawienia czoła współczesnym zagrożeniom. A bez tego nie jesteśmy również konkurencyjni.
Bez cyfryzacji, bez inwestycji w sztuczną inteligencję, bez silnej spójności społecznej, bez unii rynków kapitałowych umożliwiającej mobilizację kapitału prywatnego – Europa nie może być konkurencyjna. Wszystkie te elementy są ze sobą powiązane.
Biorąc pod uwagę rosnącą presję w coraz bardziej wielobiegunowym świecie, czy uważasz, iż zmierzamy w kierunku „tektonicznej” zmiany – być może w kierunku głosowania większością kwalifikowaną (QMV) w Radzie? A może obecny nastrój, charakteryzujący się rosnącym nacjonalizmem, zapobiegnie takiej zmianie?
Jestem przekonany, iż wizja europejska – projekt współpracy europejskiej – jest znacznie bardziej atrakcyjna niż nacjonalizm, impas i niekończące się rozmowy kryzysowe. Przyszłość należy do zjednoczonej Europy.
Biorąc pod uwagę Pańską nową rolę jako prezesa Europejskiego Forum Alpbach, w jaki sposób dyskusje w Alpbach mogą pomóc wzmocnić poczucie europejskiej jedności?
Alpbach jest naprawdę wyjątkowe. Istnieje wiele europejskich forów i think tanków, ale tylko jedno Europejskie Forum Alpbach. To, co czyni je wyjątkowym, a choćby „seksownym” – używając współczesnego terminu – to cel, dla którego zostało założone.
Forum powstało w odpowiedzi na traumę dwóch wojen światowych, antysemityzm, Holokaust i niebezpieczeństwa związane z nacjonalizmem. Jego misją było zgromadzenie ludzi z różnych dziedzin – filozofów, dziennikarzy, naukowców, polityków i ekonomistów – w celu wspierania współpracy europejskiej jako odpowiedzi na bolesną przeszłość. Wizja ta jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek.
Jedną z mocnych stron Alpbach jest silna integracja młodych ludzi i zaangażowanie w dialog międzydyscyplinarny. Większość spotkań to krótkie, jednotematyczne wydarzenia – często trwające zaledwie dwa dni – oferujące ograniczoną głębię. Są to imprezy networkingowe, a nie platformy do głębokiej dyskusji politycznej.
Dlatego moją ambicją jest wyostrzenie tematyki Forum – skoncentrowanie się na rzeczywistych, pilnych wyzwaniach naszych czasów. Nie wystarczy analizować problemy lub dyskutować o teoretycznych rozwiązaniach. Musimy skupić się na tym, jak działać, rozwiązywać problemy i osiągać wyniki.
Musimy również zachować przejrzystość w kwestii tego, o czym dyskutujemy, kto bierze w tym udział i kiedy. Alpbach gromadzi najbardziej wnikliwych mówców z całego świata – zwłaszcza z Europy – i musimy zadbać o to, aby rozmowy te były zorientowane na wyniki.
Ostatecznie moim celem jest, aby Europejskie Forum Alpbach zyskało większe znaczenie polityczne – nie tylko przez dwa tygodnie w lecie, ale przez cały rok. Forum powinno stać się częścią szerszej europejskiej debaty publicznej, nieustannie angażując się w idee i propozycje, które wyłaniają się z naszych dyskusji.
Taka jest moja wizja.
—
Foto. EPP Group, Flickr, Public domain.
—
Tekst ukazał się w języku angielskim 22 maja 2025 na Visegrad Insight.