Po ukraińskich miastach krążą nieoznakowane wojskowo busy, z których nagle wyskakują żołnierze i porywają młodych mężczyzn. Ukraińcy są zatrzymywani na ulicy bez wcześniejszego wezwania i siłą wcielani do armii. Uniemożliwia się im skontaktowanie z rodziną czy adwokatem. Nie liczy się choćby to, iż są nieprawni fizycznie, lub są specjalistami w określonych dziedzinach, niezbędnymi dla gospodarki. W efekcie mężczyźni unikają wychodzenia z domu, choćby w celu wykonania codziennych czynności, takich jak zakupy czy praca.
Masowe łapanki na ulicach ukraińskich miast. Pracownicy centrów rekrutacyjnych zatrzymują mężczyzn w wieku poborowym, po czym przewożą do Terytorialnych Centrów Kompletowania. Praktyka ta, określana mianem „busizacji” mobilizacji, stała się powszechna w różnych regionach Ukrainy, zwłaszcza w Kijowie, Odessie oraz Charkowie. Najbardziej dotknięte tym procederem są obwody zakarpacki, odeski i czerniowiecki, które w sporej mierze zamieszkują mniejszości narodowe. To celowa polityka, by w maksymalnym wymiarze ochronić rdzenną ludność ukraińską. Ginąć na froncie mają mniejszości.
W połowie lipca, podczas interwencji w Berehowie, zmarł 45-letni Węgier z Zakarpacia, który został pobity metalowymi prętami podczas przymusowej mobilizacji, a następnie zmarł w wyniku braku udzielenia mu należytej pomocy medycznej. W reakcji Węgry wprowadziły zakaz wjazdu dla trzech wysokich rangą ukraińskich urzędników, których obarczono odpowiedzialnością za działania związane z przymusowym poborem.
Parlament Ukrainy już w maju 2024 r. zawarł porozumienie ze Sztabem Generalnym i Ministerstwem Obrony, zgodnie z którym rozszerzenie uprawnień mobilizacyjnych miało się wiązać z zakończeniem przymusowych zatrzymań na ulicach. Praktyka ta jednak nie została przerwana. Kwitnie w najlepsze, podobnie jak korupcja związana z tym procederem – od poboru można się wszak wykupić.
Konsekwencje opresyjnego systemu są poważne, gdyż do wojska trafiają osoby, które nie powinny być wcielane zgodnie z obowiązującym prawem – m.in. ojcowie wielodzietnych rodzin, osoby z niepełnosprawnościami, mające orzeczone przeciwwskazania do służby lub specjaliści, kluczowi dla funkcjonowania gospodarki, w tym jej działów militarnych.
Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy informuje, iż liczba skarg dotyczących przymusowej mobilizacji w miejscach publicznych systematycznie rośnie w porównaniu z poprzednim rokiem. Pomimo trwającej od wiosny kampanii mającej na celu uporządkowanie procedur mobilizacyjnych, obywatelskie centra pomocy prawnej przez cały czas odnotowują przypadki pobić, zatrzymań bez podstawy prawnej oraz przetrzymywania osób w garażach czy piwnicach, bez kontaktu z bliskimi.
Ministerstwo Obrony deklaruje, iż nowe przepisy i narzędzia cyfrowe, w tym elektroniczna ewidencja i wezwania, mają wyeliminować opisywane praktyki. W praktyce jednak wiele centrów rekrutacji przez cały czas stosuje stare metody, tłumacząc się koniecznością szybkiego uzupełniania strat frontowych.
Były już premier Denys Szmyhal przyznał kilka miesięcy temu, iż dochodziło do przypadków zatrzymań kierowców autobusów w czasie pracy, co zakłócało funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Zapowiedział interwencję i zmiany w procedurach, jednak do niczego takiego nie doszło. Co więcej, do tej pory żaden z wysokich rangą urzędników odpowiedzialnych za mobilizację nie poniósł konsekwencji dyscyplinarnych.
Niedawno Wołodymyr Zełenski powiedział, iż od 24 lutego 2022 roku, Ukraina straciła 46 tys. zabitych żołnierzy. Proceder legalnych wezwań oraz ulicznych łapanek dostarcza wojsku ok. 30 tys. osób miesięcznie. Jako, iż nie są tworzone żadne nowe jednostki wojskowe, jak się wydaje, jest to adekwatna liczba strat ponoszonych na froncie (zabici + ranni miesięcznie).
Polecamy również: Afera na kolejnej uczelni. Chodzi o sprzedaż dyplomów