"Nasi głupcy"

niepoprawni.pl 3 dni temu

W związku z wystawą gdańską p.t. „Nasi Chłopcy”. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” Muzeum Gdańska złożyło oświadczenie następującej treści: Sprzeciwiamy się niesprawiedliwym i powierzchownym ocenom pojawiającym się w przestrzeni publicznej w związku z wystawą „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” - wyłącznie ze strony osób, które nie zapoznały się ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym. Ubolewamy nad tym, iż narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych.

To prawda, iż licząc prawie 94 lata nie zapoznałem się wizualnie z Wystawą, ale o ile to było możliwe znam jej treść i przesłanie. Na innym miejscu przeczytałem: Celem wystawy jest pokazanie tragicznego losu ludzi, którzy po 1939 roku znaleźli się pod brutalnym przymusem - wpisani na Volkslistę, powoływani do Wehrmachtu pod groźbą represji wobec siebie i swoich rodzin.

Z kolei Ryszard Kaczmarek, Rekrutacja do Waffen-SS na polskich ziemiach okupowanych w opiniach dowódców SS (1939—1941) („Wieki Stare i Nowe” 2022, nr 17) pisze: Rezerwuarem pod tym względem niewykorzystanym wydawały się wobec tego tereny okupowane, w tym polskie ziemie wcielone, gdzie dla osób z DVL obowiązywał już powszechny pobór do Wehrmachtu.

Otóż cytowane tu fragmenty tekstów jasno dementują główną tezę Wystawy, iż mianowicie Polacy byli zmuszani służyć w Wehrmachcie. Prawda, iż III Rzesza na terenach okupowanych w rożny sposób starała się tworzyć jednostki wojskowe kolaborujące. Jak wiadomo takiej polskiej jednostki nie udało się stworzyć. Jednak pobór do Wehrmachtu obejmował tylko osoby mające niemieckie obywatelstwo. Takowe otrzymywali Polacy, którzy po 1942 r. podpisywali tzw. Listę narodowościową niemiecką (Deutsche Volksliste). Do składania takich wniosków na Pomorzu wezwał Albert Foster gauleiter Gau Danzig-Westpreußen. Przymusu żadnego nie było. Co więcej niemal połowa wniosków we wsi, w której wówczas przebywałem, została załatwiona odmownie. Czytałem w archiwum wojewódzkim w Bydgoszczy liczne odwołania od takich decyzji. Proszę mi wierzyć, lektura zawstydzająca. Moja rodzina, matka, dwie siostry i ciocia – ojciec był rozstrzelany w grudniu 1939 r. w Dolinie Śmierci pod Chojnicami – nie złożyła wniosku o DVL, choć matka ojca była Niemką. Zatem twierdzenie, iż Polacy znaleźli się pod brutalnym przymusem - wpisani na Volkslistę jest zwykły, przekłamaniem, rodem z lat powojennych, gdy byli eingedeutschte starali sie o odzyskanie obywatelstwa polskiego i tworzyli legendę terroru.

Kolejne kłamstwo rozpowszechniane przez Wystawę to, iż Polacy byli powoływani do Wehrmachtu pod groźbą represji wobec siebie i swoich rodzin. Zgadza się tylko to, iż represje stosowano wobec tych, którzy w obawie, iż synowie pójdą na wojnę nie odbierali „ausweizu” niemieckiego. Znam jedną rodzinę, która w ten sposób trafiła na kilka tygodni do Potulic. Ale syn ich do Wehrmachtu nie poszedł.

Osobiście znałem wielu polskich wermachtowców bywających na urlopach przeważnie za jakieś czyny bohaterskie, zwłaszcza na froncie wschodnim. n. p. noszący odznakę „Panzerzerstörer”. Bywali z tego dumni.

Taka była rzeczywistość na terenie Reichsgau Danzig-Wstpreußen. Nie mogę nikogo przywołać na świadka, bo chyba z tej wsi już tylko ja jestem przy życiu, ale dopóki mi sił starczy będę sprostowywał „gwałconą historię”, bo oparta na kłamstwie lub głupocie nie uczy, nie edukuje, jak chcą organizatorzy Wystawy, ale stwarza mity na czyjś użytek. Z pewnością nie na nasz, Polaków.

Idź do oryginalnego materiału