Narracja zagrożenia. Jak prezes PiS kreuje kryzys tam, gdzie go nie ma

5 dni temu
Zdjęcie: PiS


Czy można poważnie traktować polityka, który zamiast rzeczowej debaty woli straszyć i manipulować opinią publiczną? Jarosław Kaczyński po raz kolejny daje przykład, jak w polskiej polityce narracja strachu zastępuje merytoryczne argumenty.

Podczas ostatniej konferencji prasowej prezes PiS odniósł się do słów swojego europosła Piotra Mullera, który porównał Sławomira Mentzena do młodego Leszka Balcerowicza. Kaczyński natychmiast ocenił to „jeszcze ostrzej”, skupiając się na różnicach wieku i doświadczenia, zamiast rzeczowo odnieść się do propozycji Mentzena dotyczących uproszczenia systemu podatkowego, ograniczenia biurokracji czy odmiennej polityki wobec imigracji i Zielonego Ładu.

W praktyce oznacza to, iż prezes PiS woli tworzyć narrację strachu, zamiast prowadzić konstruktywną debatę o gospodarce. Zamiast argumentów liczbowych i analiz ekonomicznych, wyborcy otrzymują zestaw subiektywnych ocen i historycznych analogii, które mają przekonać, iż jakiekolwiek alternatywy wobec PiS są niebezpieczne. To strategia polityczna oparta na manipulacji emocjami, a nie na merytorycznej ocenie realnych propozycji konkurencji.

Kaczyński konsekwentnie pomija fakty. Sławomir Mentzen wskazuje, iż Konfederacja proponuje proste i niskie podatki, brak masowej imigracji, asertywną politykę wobec Ukrainy, odrzucenie Zielonego Ładu i uproszczenie przepisów – to konkretne propozycje, które mają realne znaczenie dla gospodarki i codziennego życia obywateli. Prezes PiS nie odnosi się do nich w żaden sposób. Zamiast tego przedstawia narrację, w której doświadczenie jego partii ma chronić kraj przed rzekomym ryzykiem. To klasyczny przykład odwracania uwagi od rzeczywistych problemów – wysokiej biurokracji, komplikowania podatków, zgody na Zielony Ład czy polityki imigracyjnej, która budzi kontrowersje.

Najbardziej niepokojące w tej strategii jest to, iż działa ona na opinię publiczną w sposób ograniczający racjonalne myślenie. Wybory przedstawiane są jako wybór między „solidaryzmem społecznym” PiS a radykalnym liberalizmem Mentzena, podczas gdy w rzeczywistości można by debatować o skuteczności konkretnych rozwiązań. Kaczyński świadomie marginalizuje alternatywne głosy i delegitymizuje konkurencję, przedstawiając ją jako zagrożenie – zamiast zmierzyć się z nią w debacie merytorycznej.

Retoryka ta ma także wymiar emocjonalny: prezes PiS odwołuje się do autorytetu własnego doświadczenia i wieku, sugerując, iż młodszy polityk nie jest w stanie podejmować racjonalnych decyzji. To nie jest argument ekonomiczny – to klasyczny zabieg manipulacyjny, mający wzbudzić niepokój i nieufność wobec oponentów. Obywatelom pozostaje obraz polityki opartej na strachu, a nie na faktach.

Co więcej, narracja Kaczyńskiego odwraca uwagę od sukcesów gospodarczych rządu, który – mimo wysokiego deficytu – inwestuje w rozwój, stabilizuje rynek pracy i wspiera konsumentów. W tym kontekście strach wywoływany przez prezesa PiS jawi się jako sztucznie generowany, mający przede wszystkim służyć partyjnym interesom.

Podsumowując, Jarosław Kaczyński wciąż wybiera politykę strachu i manipulacji zamiast merytorycznej debaty. Jego reakcje wobec słów Mullera i propozycji Mentzena pokazują, iż dla prezesa PiS liczy się przede wszystkim kontrola narracji, a nie dobro obywateli czy przyszłość gospodarki. Polacy otrzymują przekaz, który łatwo przyjąć, jeżeli zgodzimy się z zasadą: kto nie jest z PiS, ten jest zagrożeniem. To polityka, która podważa zaufanie do debaty publicznej i utrudnia świadome podejmowanie decyzji.

Idź do oryginalnego materiału