Duda nie zaskoczył... Bagatelizuje europejską Żelazną Kopułę, bo "to niemiecki projekt"

1 tydzień temu
Prezydent Andrzej Duda "w swoim stylu" zbył pytania o możliwość objęcia Polski europejskim odpowiednikiem tzw. Żelaznej Kopuły. – To jest biznesowy projekt niemiecki – stwierdziła głowa państwa, ewidentnie bagatelizując znaczenie izraelskiej technologii Arrow-3, na której swoją "Eiserne Kuppel" już budują w RFN. Co ważne, ekipa Olafa Scholza od początku proponowała, iż może pomóc w ochronie m.in. polskiego nieba.


Jak informowała w naTemat.pl Nina Nowakowska, temat objęcia Polski tzw. Żelazną Kopułą – opartą o słynące z precyzji i skuteczności rozwiązania izraelskie, w tym przede wszystkim nowoczesny system Arrow-3 (następcę oryginalnego "Kippat Barzel") – został ponownie otwarty podczas niedawnego spotkania Donalda Tuska z szefową duńskiego rządu Mette Frederiksen.

– Jak państwo wiecie, m.in. Dania, Niemcy i Wielka Brytania współpracują nad oczywiście NATO-wskim, ale też europejskim systemem obrony przeciwlotniczej. Ostatnie zdarzenia – szczególnie atak Iranu na Izrael – potwierdził jeszcze raz, jak ważne jest posiadanie tego typu instalacji. Nie ma żadnego powodu, żeby Europa była pozbawiona skutecznej tarczy antyrakietowej i antydronowej – oznajmił premier po zakończeniu rozmów.

Europejska wersja Żelaznej Kopuły. Izraelczycy już budują ją dla Niemców


O czym dokładnie mowa? Po wybuchu wojny w Ukrainie kanclerz Niemiec Olaf Scholz zdecydował się na zdobycie dla swojego państwa odpowiednika tzw. Żelaznej Kopuły, która skutecznie chroni Izrael. Negocjacje w tej sprawie sfinalizowano w listopadzie ubiegłego roku – Bundeswehra zawarła z Israel Aerospace Industries i Boeingiem umowę wartą 3,6 mld euro.


Wiadomo, iż pierwsze elementy skalibrowanego na europejskie potrzeby systemu ruszą już za kilkanaście miesięcy, a pełną gotowość uzyska on w 2030 roku. "Zamówienie obejmuje wyrzutnie, amunicję i systemy radarowe. System Arrow-3 może przechwytywać pociski na wysokości do 100 km. Jego zasięg wynosi 2,4 tys. km" – poinformował niemiecki resort obrony.

Od samego początku Niemcy proponowali, iż nowoczesną ochroną mogą wspomóc sojuszników. – Możemy rozciągnąć "Eiserne Kuppel" na sąsiednie kraje. W ten sposób odegralibyśmy kluczową rolę w bezpieczeństwie Europy – proponował Andreas Schwarz z rządzącej SPD.

Zaproszenie to było skierowane nie tylko do partnerów z Zachodu, ale też państw wschodniej flanki NATO – w tym Polski, państw bałtyckich, a choćby Rumunii. Wszędzie tam zadziała bowiem radarowa część systemu zbudowana w RFN, więc dołączające państwa musiałyby jedynie zakupić własne zestawy rakietowe.

"To jest biznesowy projekt niemiecki". Andrzej Duda uderza w znane tony


W czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości plany te spaliły jednak na panewce ze względu na uprzedzenia względem Niemców. O tym problemie trapiącym ekipę z Nowogrodzkiej niestety ponownie przypomniał Andrzej Duda...

– Projekt kopuły nad Europą to jest biznesowy projekt niemiecki, który pojawił się w przestrzeni dwa lata temu, więc jest relatywnie nowy w stosunku do tego, co my zaczęliśmy budować, jest czymś zupełnie odmiennym – stwierdził prezydent, gdy podczas wtorkowego spotkania z mediami zapytano go o europejską Żelazną Kopułę.

– Ja sobie nie wyobrażam, żebyśmy mieli porzucić ten projekt, który od lat budujemy – oparty o system Wisła, rakiety Patriot, które są w tej chwili w trakcie dostaw do Polski, o system Pilica, który jest adekwatnie gotowy – i nagle wejść do nowego systemu – dodał oburzonym tonem.

QUIZ: Tylko prawdziwy Polak zna Niemców tak dobrze! Sprawdź, co wiesz o sąsiadach zza Odry



Problem, który głowa państwa zdaje się bagatelizować, polega jednak na tym, iż choć system Patriot jest znakomitym – jak mawiają wojskowi – "kręgosłupem obrony powietrznej", to zmieniające się czasy wymagają nowych rozwiązań.

Niemcy mają przecież 11 zestawów Patriot, czekają na cztery kolejne i... sami współtworzą z Amerykanami tę broń w fabrykach Siemensa, a jednak zdecydowali się na wydanie miliardów euro na dodatkową ochronę.

Podobnie sprawy mają się w Izraelu, którego siły zbrojne od lat również z powodzeniem wykorzystywały Patrioty. Zaprawieni w boju generałowie IDF uznali jednak, iż ta mająca źródło w latach 70. technologia nie może być odpowiedzią na wszystkie współczesne zagrożenia.

Idź do oryginalnego materiału