Decyzja uzurpatora Karola Nawrockiego o zawetowaniu ustawy dotyczącej regulacji rynku kryptowalut wywołała polityczną burzę, jakiej dawno w Polsce nie było. W momencie, gdy Unia Europejska wdraża jednolite standardy i uszczelnia rynek cyfrowych aktywów, nagle ktoś, kogo wspierały środowiska powiązane z biznesmenami od kryptowalut, nie chce pomóc budżetowi państwa.
Najmocniejszy głos krytyki popłynął prosto z Kancelarii Premiera. Wpis Donalda Tuska, który obiegł Polskę, podniósł temperaturę debaty o kilka stopni.
„Powiedzieć, iż weto prezydenta w sprawie kryptowalut jest dwuznaczne, to nic nie powiedzieć. W tle wielkie pieniądze, afery i śledztwa, tajemnicze zaginięcie ‘króla kryptowalut’, wspieranie kampanii radykalnej prawicy z udziałem prezydentów Dudy i Nawrockiego. Źle to wygląda.” — napisał premier. To wyjątkowo ostre słowa, choćby jak na standardy polskiej polityki. Sugestia pada wprost: kontekst decyzji nie jest „czysty”, a opinia publiczna ma prawo wiedzieć, dlaczego prezydent wyrzucił do kosza ustawę, która miała uporządkować jeden z najbardziej ryzykownych sektorów rynku finansowego.
Rynek kryptowalut w Polsce od miesięcy czekał na regulacje, które miały wprowadzić jasne zasady, obowiązki raportowania, przejrzystość dla inwestorów i większe bezpieczeństwo transakcji. Ustawa miała też utrudniać życie firmom działającym na granicy prawa oraz ograniczyć pole do nadużyć.
W tle — głośne upadki giełd kryptowalutowych, podejrzane transfery finansowe, międzynarodowe śledztwa oraz tajemnicze zaginięcie przedsiębiorcy okrzykniętego przez media „królem kryptowalut”. To wszystko sprawia, iż decyzja prezydenta budzi emocje, a opinia publiczna domaga się jasnego wyjaśnienia motywów.
Donald Tusk nie wygląda na polityka, który odpuści sprawę. A jego wpis, w którym wprost łączy weto z „wielkimi pieniędzmi, aferami, śledztwami i podejrzanymi postaciami” otwiera nowe możliwości odsunięcia Nawrockiego.

7 godzin temu









