Właściciel obiektu API Arena – przeznaczonego do rozbiórki – Dariusz Baboń, udzielił obszernego wywiadu portalowi kr24.pl, w którym po raz pierwszy tak szczegółowo przedstawił swoją wersję wydarzeń, genezę konfliktu oraz skutki, jakie ponosi jego rodzina.
Według Babonia, historia zaczęła się w 2015 roku, gdy – jak twierdzi – do Starostwa Powiatowego w Zakopanem złożono zgłoszenie dotyczące wykonania boiska sportowego. Przez pierwsze lata obiekt funkcjonował bez zastrzeżeń, organizując turnieje i udostępniając miejsce sportu dla dzieci i młodzieży.
Pierwsze skargi i protesty sąsiadów
Jak relacjonuje Baboń w wywiadzie dla kr24.pl, po dwóch latach pojawiły się pierwsze skargi dotyczące hałasu generowanego przez kibiców i rodziców. Właściciel API Areny twierdzi, iż został poproszony o wyeliminowanie bębnów, trąbek i głośnych gadżetów – i takie zakazy wprowadził.
Mimo to sprzeciw części mieszkańców narastał. Baboń podkreśla, iż najaktywniejszą przeciwniczką miała być mieszkanka okolicy, która – jak zaznacza – nie sąsiaduje bezpośrednio z obiektem. Według jego relacji, protesty miały nabrać wymiaru politycznego, a do lokalnych urzędów trafiać miały pisma z biura poselskiego jednej z posłanek, w których domagano się podjęcia działań w kierunku likwidacji boiska.
– „Najłatwiej skasować mnie, prostego człowieka” – komentuje Baboń w rozmowie z kr24.pl.
Czy boisko było legalne? Baboń: „Mam potwierdzenie ze starostwa”
W sieci pojawiały się sugestie, iż API Arena powstała niezgodnie z prawem. Baboń jednoznacznie temu zaprzecza.
Jak mówi w wywiadzie: – „W 2022 roku zapytałem starostwo, czy mogłem wykonać takie boisko. Po dwóch miesiącach dostałem pismo potwierdzające, iż obiekt powstał zgodnie z prawem.”
Zaznacza jednak, iż mimo tej odpowiedzi Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego (PINB) wydał kolejno aż trzy decyzje o konieczności rozbiórki. Odwołania – jak twierdzi – nie przyniosły rezultatów.
Konta zablokowane, długi narastają
Najbardziej dramatycznym wątkiem wywiadu są kwestie finansowe. Baboń opowiada, iż po otrzymaniu nakazu wykonawczego PINB zablokował konto należące do jego teściowej, na której działce znajduje się boisko. Jak podkreśla, w tej chwili „wisi” na nim około 800 tysięcy złotych, które mają zostać przeznaczone na realizację rozbiórki.
– „Jedna nieruchomość została już wyceniona i przygotowana do licytacji” – mówi.
W poniedziałek – zgodnie z informacją, którą przekazał – odbył się przetarg, w którym wystartowały dwie firmy.
Dlaczego inspektorat nakazał rozbiórkę? Pytania bez odpowiedzi
W rozmowie z kr24.pl Baboń przyznaje, iż nie rozumie podstaw decyzji inspektoratu.
– „Zapytałem starosty wprost. Inspektorat twierdzi, iż starostwo popełniło błąd, bo teren nie jest terenem rekreacji sportowej. Ale my nie jesteśmy stadionem, tylko niewielkim boiskiem przyhotelowym. Na takie zgłoszenie starostwo nie zgłosiło żadnego sprzeciwu.”
Jak wskazuje, jeżeli rzeczywiście doszło do błędu proceduralnego na etapie urzędniczym, to konsekwencje nie powinny spadać na stronę prywatną.
– „Przecież jeżeli ktoś popełnił błąd, to należy się odszkodowanie. Dlaczego ja mam być pokrzywdzony?” – pyta.
„Nie zrobię tego dobrowolnie”
Jak wynika z jego słów, PINB prowadzi działania zmierzające do wykonania rozbiórki w trybie zastępczym – niezależnie od zgody właściciela. – „Ja dobrowolnie nie chcę tego robić, więc ogłaszają przetarg i szukają wykonawcy” – tłumaczy Baboń.
Całośc wywiadu dostępna jest tutaj:












