jeżeli chodzi o studia, bo jesteśmy właśnie w okresu wzmożonego tym zainteresowania, to największą popularnością cieszą się kierunki takie, jak zarządzanie, ekonomia, oraz psychologia. To jest to podium. Tuż za znajduje się prawo i coś tam jeszcze, zdaje się stosunki międzynarodowe, choć generalnie to już bez znaczenia. To dość interesujący trend, skutkujący prawdopodobnie późniejszymi konsekwencjami. Tłumaczę, jak to widzę, w pewnym skrócie jednak i nieco tylko upraszczając…
Po ciężkich, wymagających czasem końskiego zdrowia, sporej dozy rozsądku, tudzież nierzadko sporych nakładów finansowych studiach z zakresu zarządzania, w tym i owej ekonomii, młody człowiek, już nieco po tym wszystkim schorowany i psychicznie rozchwiany, przy odrobinie szczęścia (lub nieszczęścia), zostaje klasycznym korposzczurem, obiektem psychicznego, fizycznego i moralnego wyzysku, czasem znęcania się. Jest jednak dumny i przekonany, iż oto chwycił świat za nogi. Po kilku latach odmóżdżających studiów, wreszcie dopiął swego, jeszcze nieświadom, iż po kilku kolejnych latach, a może i krócej, będąc z grubsza człowiekiem trzydziestoletnim z małym hakiem, przeciążony pracą, przygnieciony własną ambicją, emocjonalnie wyprany, fizycznie zarżnięty, dostaje pierdolca, rozpada się na kawałki. I wtedy na scenę wchodzi psycholog, absolwent trzeciego na pudle najpopularniejszego i mocno obleganego kierunku.
Korposzczurowi, będącemu już dobrze zapowiadającym się schizolem, wrakiem nad przepaścią, wręcz trupem, na gwałt potrzebny jest ów psycholog. To dość oczywiste! Wyszczekany cwaniaczek, teatralnie jednak wyciszony, brat łata, goguś do rany przyłóż, prawie jak tatuś albo mamusia i jeszcze złotousty, patrzący na pacjenta z obojętnym jednak dystansem, bo ostatecznie nie ważne kto przed nim siedzi, ważne ile płaci i jak często (oby częściej, odsyłany na kolejne terapeutyczne spotkanie za tydzień, za kolejny tydzień i jeszcze za tydzień…).
Z poważną i bardzo zatroskaną miną, teatralne wyciszony psycholog (płeć bez znaczenia), któremu wydaje się, iż wie wszystko, wmawia pacjentowi, temu biednemu, stojącemu nad przepaścią korposzczurowi u kresy wytrzymałości, iż mu pomoże. Niestety nie zawsze się to udaje. Zdołowany korposzczur, wypalony do cena, nie widzący sensu dalszego życia, łyka zwielokrotnioną dawkę leków uspokajających, które przepisał mu psychiatra polecony przez psychologa, lub truje się w jakiś inny sposób, wiesza na klamce od drzwi łazienki, albo co równie częste, po prostu strzela sobie w łeb.
I w tym momencie na scenę wkracza ten z czwartego miejsca popularności, czyli prawnik. Koło się naturalnie się zamyka. Zrozpaczeni i przygnieceni dramatem krewni ofiary, ambitnego korposzczura marzącego o rychłym awansie na kierownika nocnej zmiany w korporacji pragną sprawiedliwości, bo wedle ich przekonania, zapracowanego, wyalienowanego z poczucia rzeczywistości ich brata, męża lub syna (może być córka) ów psychiatra okłamywał, udawał iż leczy a nie leczył tylko mamił, wyciągał tyle kasy ile się dało. Wmówił, iż mu pomoże, przy okazji nafaszerował narkotykami i chuj tam wie czym jeszcze, z będącym w biznesowej zmowie psychiatrą, a wszystko psu na budę (nie chodzi o Waldemara Budę). Tak być nie może! Więc prawnik zaciera ręce, w wyobraźni już liczy banknoty, grube ich pliki, bo w tym łańcuchu życia i śmierci jest on ostatnim ogniwem, najlepiej na tym nieszczęściu per saldo zarabiającym.
Tak mniej więcej działa ów układ zamknięty, tak wzajemnie się do sobie mają wszystkie te aktualnie oblegane kierunki. Tylko życia na to wszystko szkoda.
Idąc dalej tym tropem, największe wzięcie w następnej kolejności, mają prawdopodobnie zawody zdecydowanie bardziej tu przydatne. Bo przecież ktoś po prostu ten burdel musi zwyczajnie posprzątać. Wykwalifikowany (doświadczenie) i nieczuły na wrażenia wzrokowe (doświadczenie) sprzątacz, któremu żadne w chuj drogie studnia nie są potrzebne, sprawnie i elegancko zapakuje denata do wora (przypominam: absolwenta zarządzania lub ekonomii, z wysoką średnią i szansą ma mega karierę), wypucuję obrzygane ściany jego apartamentu (30-letni kredyt), z resztek rozmazanego na nich mózgu, a z dywanu (podróbka, ale na oko prawie afgański, oryginalny), pozbiera kawali rozdupconej czaszki, spierze krew jeżeli się da; generalnie cały ten pozostawiony burdel doprowadza do porządku. I to jest moi drodzy zawód naprawdę godny szacunku i potrzebny, z roku na rok potrzebny będzie prawdopodobnie coraz bardziej.